MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tak gasili ogień 100 lat temu

Radosław Dimitrow
Tak wyglądało wyposażenie strażaków sprzed stu lat. Na zdjęciu druhowie z Jemielnicy.
Tak wyglądało wyposażenie strażaków sprzed stu lat. Na zdjęciu druhowie z Jemielnicy. Kopia:
Ziemia strzelecka. Mundurowi z Zalesia Śląskiego jeździli do pożarów zaprzęgiem, a zapas wody wieźli w beczkach. OSP Leśnica miała... policyjnego mercedesa, a strażacy z Suchej chodzili na piechotę.

Braki w sprzęcie wbrew pozorom nie były jednak największym problemem mundurowych. Znacznie większym było samo przekonanie władz, że strażacy na wsiach są równie bardzo potrzebni jak w mieście. Choć rząd pruski zalecał tworzenie nowych jednostek np. przy folwarkach, to władze powiatu wielkostrzeleckiego dosyć nieufnie podchodziły do nowych rozwiązań przeciwpożarowych.

Pierwsza wiejska straż ogniowa powstała w 1883 roku w Żędowicach. O jej początkach wiadomo jednak niewiele. Jedną z większych akcji mundurowi przeprowadzili w 1903 roku, gdy obfity i mokry śnieg doprowadził do powalenia tysięcy drzew w okolicy. Niedługo po tym, na skutek ulewnych deszczów, woda podtopiła domy i gospodarstwa rolne.
Druga była jednostka w Zalesiu Śląskim, która powstała w 1896 roku. Jednostka miała na wyposażeniu wozy z drewnianymi beczkami. Strażacy napełniali je wodą, z której korzystali później gasząc pożary. Poza tym na stanie mieli drabiny, liny i bosaki. Początkowo trzymali swój sprzęt w drewnianej remizie, z czasem dorobili się murowanej, która mieściła się przy dzisiejszej ulicy Kościuszki. W ciągu kolejnych 10 lat we wsi doszło co najmniej do dwóch dużych pożarów. Strażacy prawdopodobnie dobrze się spisali gasząc ogień, bo w 1909 roku mieszkańcy Zalesia Śl. zdecydowali, że zorganizują zbiórkę pieniędzy, by kupić do jednostki nową sikawkę gaśniczą.
W 1897 r. powstała straż ogniowa w Zawadzkiem, a rok później w Suchej. Ta druga rozpoczęłaby działalność znacznie wcześniej, gdyby nie opór powiatowych władz. Na pomysł utworzenia we wsi straży wpadł August Gawlik, ówczesny sołtys. W tym celu złożył do starostwa stosowny wniosek. Władze odrzuciły go jednak uznając, że Sucha ma zbyt mało mieszkańców i taka jednostka jest niepotrzebna. Sołtys nie odpuścił i tak długo zabiegał o utworzenie straży, aż w końcu dopiął swego. Pierwsza remiza powstała na terenie dawnego folwarku w Suchej, dzięki wsparciu Grafa Strachwitza - miejscowego właściciela ziemskiego.

Strażacy mieli na wyposażeniu tylko węże i ręczną pompę, do obsługi której potrzeba było czterech ludzi. Nie mieli jednak własnego wozu, wiec gdy we wsi pojawił się ogień, musieli biec na miejsce akcji. Mimo skromnych możliwości działali prężnie i w latach 1902-1903 utworzyli w Suchej drugi punkt przeciwpożarowy. Działalność jednostki była wtedy finansowana głównie przez mieszkańców, a władze powiatu dokładały tylko symboliczną sumę. Co ciekawe ludzie wspierali jednostkę nie tylko finansowo. Na przykład Karl Switulla własnoręcznie wykonał dla strażaków bosaki, łopaty i szpadle.
Nieźle powodziło się natomiast strażakom z Leśnicy, których jednostka powstała w 1900 roku. Zaledwie 8 lat później z zebranych wśród mieszkańców miasta datków udało się zakupić czterokołowy wóz konny z ręczną pompą (do dziś jest on na wyposażeniu OSP). Gdy w 1930 roku w mieście wybudowano wodociąg w znacznym stopniu poprawiła się ochrona przeciwpożarowa, bo w razie pojawienia się ognia, strażacy korzystali z wody płynącej w rurach. W tym samym roku strażacy mieli już w remizie motopompę oraz samochód marki Mercedes Benz (formalnie był to wóz policyjny). Podczas akcji gaśniczej doczepiano do niego przyczepę ze sprzętem oraz trzydziestometrową drabinę na podwoziu dwukołowym. W tym okresie jednostka była podzielona na grupy: czynni ochotnicy, przymusowi strażacy (były w niej osoby w wieku od 18 do 60 lat) i honorowi - tzw. wspierający (urzędnicy, rzemieślnicy, kupcy itp.), którzy na rzecz straży wpłacali określone datki.
Tutejsze jednostki działały prężnie do 1939 roku. Gdy wybuchła II wojna światowa wielu młodych mężczyzn powołano do Wehrmachtu.

Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą - znawcą lokalnej historii.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska