Tak komunistyczna władza Śląsk Opolski odniemczała

Archiwum prywatne
Jedną z popularnych metod odniemczania było niszczenie i zacieranie niemieckich napisów w przestrzeni publicznej.
Jedną z popularnych metod odniemczania było niszczenie i zacieranie niemieckich napisów w przestrzeni publicznej. Archiwum prywatne
Ofiarami repolonizacji Śląska padały nie tylko imiona typu Berthold czy Ryszard i niemieckie napisy na nagrobkach. Podejrzane było nawet obchodzenie urodzin.

Idea odniemczania zrodziła się w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach. Jej prekursorem był ówczesny wojewoda Aleksander Zawadzki. Śląsk Opolski był swego rodzaju poligonem doświadczalnym. Zdobyte tu doświadczenia administracja przenosiła potem na inne tereny przyłączone do Polski.

Pierwszy etap repolonizacji rozpoczął się już w roku 1945 i polegał przede wszystkim na wysiedlaniu ludności niemieckiej. Drugi, najczęściej nazywany odniemczaniem, odbywał się w latach 1947-1950.

- Niszczono wówczas pozostałości świadczące o niemieckiej przeszłości tych terenów. Działania ówczesnych władz były skierowane przede wszystkim przeciw wszelkim przejawom niemieckiej kultury, a więc językowi niemieckiemu, mówionemu i pisanemu, elementom niemieckiej mentalności, a nawet niemieckim imionom i nazwiskom - mówi dr Małgorzata Świder z Instytutu Historii UO. - Polonizowane imiona dzieliły się na dwie grupy. Część z nich - o ewidentnie niemieckim brzmieniu - jak Reinhold, Berthold, Kurt, Gerhard itp. obowiązkowo ich posiadaczom zmieniano. Inne tolerowano u osób dorosłych, ale nie wolno ich było nadawać nowo narodzonym dzieciom. Należały do nich takie imiona jak Hubert, a nawet Ryszard, który najwyraźniej zbyt silnie kojarzył się z Richardem.

W zapale akcji polonizacyjnej - chciano też koniecznie zmieniać nazwiska typu Nossol na Nosal, Musioł na Musiał itp. Z czasem zaprzestano zmian przynajmniej niektórych nazwisk i imion, po interwencji naukowców z Instytutu Śląskiego, którzy przekonywali władzę, że takie nazwiska należą do śląskiej, a nie niemieckiej tożsamości i specyfiki.

- Procedurze zmian imion i nazwisk poddano także przybyszów z Polski centralnej i kresów, jeśli tylko ich nazwiska miały niemieckie brzmienie. Oni zwykle ostro protestowali, czego świadectwa widoczne są na wykazach osób ukaranych za niepodporządkowanie się odpowiednim zarządzeniom władz wojewódzkich czy powiatowych prowadzących akcję odniemczania - dodaje dr Świder.

Likwidowano także niemieckie napisy nie tylko na szyldach sklepowych, ale także na nagrobkach czy kapliczkach przydrożnych. Na wielu nagrobkach napisy były “majzlowane" lub wyrywano z nich metalowe litery niemieckie. Nie wszędzie to niszczenie było równie intensywne. Decydowała miejscowa administracja, a czasem proboszcz. Czasem rodziny zmarłych same zamalowywały i usuwały napisy lub zalepiały je gliną. Nierzadko odwracano nagrobki, wkopując je niemieckimi nazwiskami do ziemi. Ludzie woleli sami pozbawić niemieckości tablice, niż narazić je na zniszczenie przez jakichś aktywistów.

W latach 1945-1950 pokazywanie związku z tradycjami niemieckimi skutkowało karami. Za kraty można się było dostać za używanie języka niemieckiego lub słuchanie szlagierów niemieckich, a nawet za nieoddanie niemieckiej książeczki do nabożeństwa. A miejscowi oddawali je niechętnie, bo były poświęcone, poza tym bez nich nie mieli się z czego modlić. Kary za niesubordynację były różne, od nagany, przez mandaty pieniężne, odebranie kartek żywnościowych aż po utratę pracy i uwięzienie. Szczególnie złą sławą cieszyło się więzienie dla Niemców w Gliwicach, często nazywane obozem.

- Decydował konkretny człowiek - podkreśla dr Świder. - Nie brakowało w administracji takich osób i to zarówno wśród Ślązaków, jak i wśród przybyszów, którzy zachowywali zdrowy rozsądek. Inni traktowali odniemczanie Śląska jako swego rodzaju misję i działali nadgorliwie. O poziomie i fantazji części ówczesnych władz świadczy fakt, iż w jednym z zakładów dla osób umysłowo chorych na Opolszczyźnie przeprowadzono bardzo dokładną trzydniową kontrolę po tym, jak do władzy dotarła informacja, że jeden z pensjonariuszy utrzymuje, że jest Goeringiem, drugi Hitlerem, a trzeci innym faszystowskim prominentem.

Zakazane były także książki w języku niemieckim. Zbiory biblioteczne zostały przez władze zabezpieczone. Natomiast niemiecka książka w rękach prywatnych była prześladowana. Specjalne komisje chodziły po domach na kontrole.

- Wiele niemieckich książek bezpowrotnie zniszczono, spalono - mówi Małgorzata Świder. - Zakazana była nie tylko beletrystyka, ale także cenne atlasy, encyklopedie, słowniki. Często mieszkańcy Śląska prosili o możliwość zachowania słowników niemiecko-łacińskich czy niemiecko-francuskich. Zgodę wydawano lub nie. Trzeba pamiętać, że segregacją książek często zajmowali się ludzie zupełnie do tego nie przygotowani. A niemieckie książki na strychach próbowali potajemnie przechowywać zarówno Ślązacy, jak i przybysze z dawnego zaboru austriackiego.

Zakazane było także mówienie po niemiecku. Dr Świder podkreśla, że w pierwszym gorącym okresie akcji odniemczania kontrolowano używanie języka niemieckiego dosłownie wszędzie. Przesłuchiwano nawet dzieci, pytając, czy rodzice mówią w domu po niemiecku. Za “szwargotanie" lub czytanie w tym języku można było zostać pobitym na ulicy lub zwyzywanym przez miejscowego aktywistę, zapłacić mandat lub nawet trafić do więzienia. W późniejszym okresie nacisk zelżał na tyle, że nie ingerowano, gdy ktoś mówił po niemiecku w domu. Nadal niemiecki był źle widziany na ulicy czy w miejscach publicznych, a oficjalnie zabroniony w kościele, w szkole czy w urzędzie.

- Przez pewien czas nawet obchodzenie urodzin, a nie - jak chce polska tradycja - imienin, mogło być pośrednim dowodem na sympatie proniemieckie i powodować represje - zauważa dr Świder. - Proniemieckie, a tym samym zabronione, było utrzymywanie niemieckiego wystroju kuchni - makatek z wyhaftowanymi napisami typu “Grüss Gott" itp., używanie pojemników z nazwami “Mehl", “Zimt" czy “Zucker", słuchanie niemieckich stacji radiowych.

Odniemczanie okazało się w praktyce bardzo szkodliwe. Wielu autochtonów, ale także zmęczonych kilkoma okupacjami repatriantów akcja polonizacyjna uprzedziła raz na zawsze do państwa polskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska