Tak samo kochają swoje dzieci

Robert Lodziński
Robert Lodziński
Ponad 140 rodzin przyjechało w sobotę do Kamienia Śląskiego, aby wziąć udział w VI Zjeździe Rodzin Adopcyjnych.

W zjeździe wzięły udział rodziny, które adoptowały dzieci za pośrednictwem Diecezjalnego Ośrodka Adopcyjnego. W ciągu sześciu lat działalności ośrodek znalazł rodziców dla 182 dzieci.
- Maluchy, których matki zrzekły się swoich praw, trafiają za naszym pośrednictwem do rodzin zastępczych. Tam spędzają kilka tygodni w oczekiwaniu na załatwienie spraw formalnych. Potem trafiają do rodzin, które zgłosiły u nas chęć adopcji. Zanim to jednak nastąpi rodzice uczestniczą w spotkaniach przygotowujących ich do nowej roli - tłumaczy ks. Jerzy Dzierżanowski, diecezjalny duszpasterz rodzin i organizator sobotniego zjazdu.

Sobotni zjazd miał charakter wielkiego rodzinnego pikniku. Rozpoczęła go msza święta, potem uczestnicy przenieśli się na plac zamkowy, gdzie przygotowano dla dzieci niezliczone ilości zabaw. Do Kamienia przyjechały rodziny z województw opolskiego i śląskiego.
- Dla nas zjazd jest zwyczajnym spotkaniem rodzinnym. Fakt, że adoptowaliśmy swoje dzieci nie sprawia, że jesteśmy jacyś inni. Nasze problemy są takie same, jak problemy normalnych rodzin. Tak samo kochamy swoje dzieci i tak samo bawimy się z nimi. Trzeba jednak przyznać, że do założenia adopcyjnej rodziny trzeba odczuwać pewien rodzaj powołania - mówi Krzysztof Pałyga, który do Kamienia przyjechał z żoną Jadwigą i dwójką swoich adoptowanych dzieci.
Jak podkreślali uczestnicy zjazdu, decyzja o adopcji jest tak samo odpowiedzialna, jak decyzja o urodzeniu własnego potomstwa. - Adoptowaliśmy córeczkę, mając już dwoje własnych dzieci. Obawialiśmy się trochę reakcji sąsiadów. Żyjemy w małej miejscowości. Początkowo podejrzewano, że zrobiliśmy to, aby stać się rodziną zastępczą i mieć z tego powodu więcej pieniędzy. W rzeczywistości korzyści finansowych nie mamy. Mogłam się zdecydować na urodzenie własnego dziecka. Ale wspólnie z mężem doszliśmy do wniosku, że na świecie jest tyle opuszczonych dzieci, że jednemu z nich możemy dać normalne życie - mówi Danuta Karasiewicz z Sadowa koło Lublińca.

- Działalność naszego ośrodka obala mity mówiące, że na adopcje czeka się latami, a dzieci adoptowane sprawiają kłopoty wychowawcze. W rzeczywistości dzieci trafiają do nowych rodzin po kilku miesiącach oczekiwania, a z naszych doświadczeń wynika, że nie sprawiają one wielkich kłopotów swoim rodzicom - ocenia ks. Dzierżanowski.
- W sobotę do Kamienia Śl. przyjechał także ks. Alfred Michalik, proboszcz parafii w Chmielowicach. Jako jeden z nielicznych duchownych poznał on trud wychowywania dziecka.
- Przed kilku laty naszą plebanię odwiedzała kilkuletnia dziewczynka z niedalekiego domu dziecka. Tak się z nami wszystkimi zżyła, że musiała u nas pozostać. Nie mogłem jej adoptować, ale jestem jej prawnym opiekunem. Ma teraz 16 lat i jest wspaniałym i grzecznym dzieckiem. Wielu rodziców mogłoby pozazdrościć takiej córki. Opieka rodzicielska to po kapłaństwie najwspanialsza rzecz, która przydarzyła mi się w życiu - mówi ksiądz proboszcz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska