Tanie wakacje w Polsce? Czeska rodzina utknęła na trzy dni na parkingu. Polacy pomogli po trzech dniach czekania

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Zepsuł się im samochód, zabrakło pieniędzy, padły komórki. Czeska rodzina spędziła trzy dni na parkingu, wracając do domu znad Bałtyku.

Eva i Jan Sevcovie z wioski koło Nachodu 12 lipca wybrali się na trzydniowe wakacje w Polsce. Chcieli pokazać swoim synom (5, 8 i 13 lat) morze.

Wybrali Bałtyk, bo jest bliżej niż popularny w Czechach Adriatyk.

Czeska rodzina liczyła na tani wypoczynek, bo wszystkie swoje pieniądze wydaje na remont domu. Jak przyznała pani Eva reporterowi czeskiej gazety MF Dnes, cały wyjazd kosztował ich około 2600 koron (450 złotych), z czego 2 tysiące wydali na olej napędowy do auta.

Tuż przed wyjazdem Sevcovie kupili używanego Fiata Ulisse z siedmioma miejscami do siedzenia za niecałe 5 tysięcy złotych. Sprzedawca zapewniał ich, że auto jest sprawne, miało też ważne badana techniczne.

Samochodem dojechali nad Bałtyk, zaparkowali na płatnym parkingu w Międzyzdrojach. Trzy dni spędzili na plaży, żywili się zapasami zabranymi z domu.

Wieczorem wymontowywali siedzenia z auta, rozkładali w środku materace i tak nocowali.

W poniedziałek, 15 lipca, wyruszyli w drogę powrotną z Międzyzdrojów do Nachodu. Najpierw mieli problemy z akumulatorem, który trzeba było podładować.

Po 80 kilometrach coś w silniku zaczęło stukać, więc zatrzymali się na parkingu przy stacji benzynowej przy trasie S3. Tam zerwał się pasek od alternatora i dalsza podróż bez naprawy była niemożliwa.

Rodzinie zostało 77 złotych w gotówce.

Pani Eva skontaktowała się z firmą ubezpieczeniową, ale tam powiedziano jej, że holowanie auta do Czech będzie kosztować do 45 tys. koron, a ubezpieczenie pokrywa tylko kwotę 9 tys. koron. Kobieta stwierdziła, że nie stać uch na taką usługę.

Potem rodzinie rozładowały się telefony komórkowe.

Po 8 godzinach postoju Sevcovie zdecydowali się jechać dalej mimo awarii, ale po kilku kilometrach w aucie zaczęły wysiadać układy elektryczne i spadać napięcie w oświetleniu. Policja kazała im zjechać na najbliższy parking, który okazał się parkingiem pustym i zamkniętym dla ruchu.

Rodzice z synami spędzili kolejną noc w aucie, a rano zaczęli szukać pomocy. Wystawili na dachu auta tabliczkę z napisem: SOS Republika Czeska.

Twierdzą, że prosili kolejnych kierowców o pomoc, ale nikt nie chciał im pomagać bez pieniędzy. Dopiero trzeciego dnia zatrzymał się przy nich kierowca TIR-a, który ściągnął na miejsce policję, zabrał ich do hotelu, a zepsuty samochód przetransportował do warsztatu w Goleniowie.

Eva Sevcova skontaktowała się z ambasadą Republiki Czeskiej i ze swoja rodziną.

Pomocy udzieliła jej też opieka społeczna w gminie Goleniów. Koszt ich pobytu i posiłków w hotelu JF Duet pokryła właścicielka obiektu. Koszt naprawy auta sfinansował anonimowy polski przedsiębiorca.

Po telefonie z Goleniowa matka pani Evy wyruszyła po nich autem z Czech, ale wysiadła jej nawigacja. W Szczecinie błędnie skręciła na Berlin i zabłądziła. Ona też utknęła na innym parkingu, ale w Niemczech.

Zanim dotarła do córki, czeska rodzina odzyskała naprawione auto i w piątek, 19 lipca, wrócili do domu. Pomoc Polaków wspominają z sympatią i wdzięcznością.

Właścicielka hotelu w Goleniowie zaprosiła ich za rok na dłuższy wypoczynek. Pani Eva stwierdziła w gazecie MF Dnes, że chętnie się tam wybiorą.

Czescy turyści za granicą mają poważnego pecha nie od dziś. W ubiegłym roku jeden z Czechów zginął w Egipcie po ataku rekina, a kilka osób zostało rannych po runięciu skarpy na greckiej wyspie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska