76-letni Piotr Selzer wziął wczoraj ostatnią dawkę insuliny. Dzień wcześniej jego żona chciała zrealizować kolejną receptę. W najbliższej aptece lekarstwa nie było.
- Potem córka jeszcze dzwoniła po aptekach i wszędzie słyszała, że nie ma - relacjonuje Helena Selzer. - Ostatni raz kupowałam insulinę w lipcu. Nie przypuszczałam, że trzeba robić jakieś zapasy, nie wiedziałam nawet, że będzie podwyżka. Mąż jest ciężko chory, ja nie mam czasu oglądać telewizji ani słuchać radia. Wczoraj siedziałam i płakałam. Przecież każdy wie, że dla cukrzyka brak insuliny oznacza śmierć!
Właściciele aptek też są tego świadomi, ale bezradnie rozkładają ręce.
- Jakieś cztery dni temu humulin nam się skończył. I nie ma go również w hurtowniach - mówi Teresa Pytel z apteki "Krakowska". - Jak się ludzie dowiedzieli, że lek będzie droższy (od 1 grudnia cena ma wzrosnąć z 2,50 zł do 19,60 zł - przyp. red.), znacznie zwiększyło się zapotrzebowanie.
Zbigniew Karczewski, właściciel apteki "Franciszkańskiej" od dziesięciu dni chowa do szuflady recepty chorych na cukrzycę i czeka na dostawę insuliny.
- Tragedia polega na tym, że jedni zrealizowali po kilka recept i zapas trzymają w lodówce, a ten, kto się spóźnił, nie ma teraz wcale - mówi Karczewski. - Inna sprawa, że mamy polskie odpowiedniki tych najbardziej popularnych insulin, produkowanych w USA i Danii, ale lekarze rzadko je przepisują. A zagraniczni producenci mają wszystko zaplanowane. Oni nie przewidzieli, że u nas podwyżka leku wywoła taką sytuację...
W opolskiej hurtowni leków PGF (Polska Grupa Farmaceutyczna) potwierdzają, że dystrybutor nie nadąża z dostawą.
- My absolutnie nie przetrzymujemy insuliny, czekając na podwyżkę, my jej po prostu nie mamy - podkreśla Maria Wysoczańska z działu sprzedaży PGF. - I to jest nie tylko nasz problem, opolski, ale ogólnokrajowy, bo dzwonią do nas aptekarze z ościennych województw z pytaniem, czy mamy humulin N i M.
Stanisław Malik, prezes Wojewódzkiego Oddziału Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków, wczoraj po rozmowie z "NTO" próbował wyjaśnić sprawę w zarządzie głównym PSD.
- Dowiedziałem się, że to są przejściowe trudności - uspokaja. - W ciągu dwóch dni hurtownie z Wrocławia, Katowic, Torunia, w których zaopatrują się również opolskie apteki, będą mieć nowe dostawy insuliny.
Teresa Wojtasiuk, córka Piotra Selzera, nie mogła czekać. O pomoc poprosiła Okręgową Izbę Aptekarską w Opolu.
- Upubliczniono wiadomość o podwyżce i nikt nie przewidział, jakie to może wywołać skutki. Że czym innym jest wzrost ceny na lek doraźny, zażywany w razie choroby, a co innego, gdy ogłasza się, że znacznie więcej będą musieli za chwilę płacić za leki ludzie, którzy muszą je brać codziennie, do końca życia - przyznaje Jadwiga Rosińska-Kiss, prezes OIA. - Nigdy jeszcze nie byliśmy pośrednikiem między pacjentem a apteką. Ale wiemy, że chory na cukrzycę musi mieć lek. Moja sekretarka obdzwoniła apteki i insulinę potrzebną temu choremu znalazła poza Opolem, na wsi. Zobowiązaliśmy się, że dostarczymy ją do domu pacjenta.
Ryszard Włodarczyk miał szczęście. Wczoraj po wyjściu od lekarza z receptą na insulinę Humulin M2 i M3 odwiedził trzy apteki. Bez skutku. Ale w czwartej, przy ul. Reymonta, dostał potrzebny lek.
- Po informacjach o podwyżce - choć moim zdaniem ona nie jest jeszcze przesądzona - ludzie wpadli w panikę, bo wiadomo, dziś jak coś drożeje, nadszarpuje portfel, zwłaszcza emeryta - mówi Włodarczyk. - Ja dotąd wielkich zapasów nie robiłem, bo nie było takiej potrzeby. No, i na szczęście udało mi się kupić...
Niespełna godzinę po wizycie pana Włodarczyka w aptekach przy ul. Reymonta i Damrota (ten sam właściciel) najbardziej poszukiwanej przez pacjentów insuliny już nie było.