Tartak w Szybowicach można było uratować?

Artur  Janowski
Artur Janowski
Jedyny hydrant, jaki był w zakładzie w Szybowicach, był niesprawny. Posłanka Katarzyna Czochara (PiS) chce, aby sprawą zajął się prokurator.

W ocenie posłanki PiS, a także strażaków ochotników, którzy wzięli udział w sobotniej akcji, była szansa na uratowanie choć części zabudowań.

Wprawdzie strażacy z OSP w Szybowicach na miejscu pojawili się błyskawicznie, ale jak wynika z ich relacji, nie mogli uruchomić hydrantu, z którego mogliby czerpać wodę. Kiedy skończyła się ta, którą mieli w samochodzie, musieli pojechać do hydrantu oddalonego o około 500 metrów od zakładu.

- Tego, który stoi w tartaku, nie dało się uruchomić, choć próbowało tego aż czterech mężczyzn - opowiada Józef Maleszko z OSP Szybowice.

Według posłanki Czochary można mówić o zaniedbaniu, które spotęgowało katastrofę.

- Wody zabrakło w najważniejszym momencie, kiedy ogień się rozprzestrzeniał - mówi Czochara. - Dlatego mam gotowe zawiadomienie do prokuratury, która powinna zająć się tą sprawą. Ten problem nie dotyczy tylko Szybowic. Będę wnioskować do wojewody, aby w trybie nadzoru sprawdził, jak kontrole hydrantów wyglądają w całym województwie.

Czochara uważa też, że do dymisji powinien podać prezes prudnickich wodociągów, które odpowiadają m.in. za stan hydrantów.

Pożar tartaku w Szybowicach.

Pożar tartaku w Szybowicach. Straty są ogromne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska