Te groby trzeba zobaczyć

Redakcja
Z dr. Edmundem Nowakiem, dyrektorem Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach - Opolu, rozmawia Krzysztof Ogiolda

- Wkrótce nastąpi otwarcie cmentarza ofiar powojennego obozu w Łambinowicach. To dla pana jako dyrektora bardziej radość czy bardziej problem?
- Chyba nie odczuwam większej radości. Mam raczej pewną satysfakcję jako człowiek, który od 1990 roku jako historyk zajmował się sprawą tego obozu, uczestniczył w ujawnieniu prawdy o obozie i w upamiętnianiu ofiar. Cieszę się, że zbliżamy się do zakończenia procesu zmierzającego do zamknięcia tragicznej przeszłości powojennego obozu, która przez pół wieku obciążała stosunki polsko-niemieckie. Od stycznia 2001 r. toczy się proces komendanta, kwestia upamiętnienia ofiar też zbliża się do końca. W 1991 roku zaproponowałem publicznie urządzenie tego cmentarza. Wtedy nikt tej idei nie podchwycił. Dziś widać, że ta wizja była słuszna. Z utworzeniem cmentarza wiążą się też problemy. W ubiegłym roku była niezręczna sytuacja z niewyrażeniem zgody na jego otwarcie. Trzeba było m.in. doprowadzić do zatwierdzenia listy ofiar i zweryfikowania napisów z nazwami miejscowości na tablicach cmentarnych.
- Jaki był udział muzeum w usunięciu tych kontrowersji?
- Już w kwietniu ubiegłego roku została zatwierdzona lista powstała na podstawie oryginalnej ewidencji obozowej, nazywana czasem listą polską lub listą Nowaka. Wątpliwości budziła tzw. lista niemiecka. W ciągu ostatniego roku muzeum uczestniczyło w pracach (m.in. w archiwum w Bayreuth) nad weryfikacją tej listy, a po ostatecznych poprawkach muzeum zaproponowałem ją do zaaprobowania przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, co się niedawno stało.
- Jak pan wytłumaczy fakt, że szybciej udało się wyjaśnić sprawę kontrowersji wokół listy ofiar w Niemczech, niż tu, na miejscu, dograć wszystkie sprawy formalnoprawne wynikające z przepisów prawa budowlanego?
- W maju bieżącego roku, gdy uzyskaliśmy akceptację listy niemieckiej, byłem zdumiony, że niemal przez rok te sprawy formalnoprawne faktycznie nie posunęły się naprzód. Nie było to winą Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych. Mówiłem to od maja głośno na wszystkich spotkaniach organizacyjnych związanych z otwarciem cmentarza. Sprawę tę powinny były załatwić władze rządowe i samorządowe oraz instytucje do tego powołane z mocy prawa. Wyraźnie określa to ustawa z 28 marca 1933 r. o grobach i cmentarzach wojennych. Do załatwiania spraw inwestorskich i przyszłego administrowania nim muzeum zostało zobowiązane w maju 2002, ale rok upłynął i nie został z powodu pewnego samouspokojenia wykorzystany jak należy. Teraz trzeba nadrabiać określone zaległości w tej kwestii, w których uczestniczy również muzeum.
- Na co mogą liczyć rodziny, których bliscy zginęli w Łambinowicach, a których nazwisk nie ma ani na liście polskiej, ani na liście niemieckiej?
- Mam świadomość, że kiedy na cmentarzu pojawią się tablice z nazwiskami tych ofiar, których tożsamość udało się ustalić niemal w stu procentach, przyjadą tam licznie rodziny byłych więźniów. Na pewno znajdą się wśród nich i takie, które będą miały dokumenty potwierdzające śmierć ich bliskich w obozie, choć ich nazwisk na tablicach nie będzie. Jako historyk jestem przekonany, że nie udało się w stu procentach ustalić pełnej listy ofiar obozu. W przyszłości wszystkie nazwiska tych, których rodziny udowodnią dzięki aktom zgonu ich śmierć w obozie, będą umieszczone na dodatkowej tablicy, która w chwili otwarcia cmentarza będzie pusta. Ta tablica jest świadectwem tego, że z przyczyn obiektywnych uznajemy, iż nie wszystkie ofiary zostały dotychczas zewidencjonowane z powodu niekompletności źródeł i gwarantem, że jesteśmy gotowi oddać hołd wszystkim ofiarom.
- Co poza samym cmentarzem muzeum przygotowuje dla osób z Polski i Niemiec, które prawdopodobnie tłumnie będą go po uroczystym otwarciu odwiedzać?
- Na razie muzeum nie jest administratorem cmentarza, zatem trochę wybiegamy teraz w przyszłość. Wiele dla upamiętnienia tych ofiar myśmy już od 1990 roku zrobili. Myślę zarówno o licznych publikacjach, jak i o prowadzonej przez wszystkich pracowników muzeum pracy edukacyjno-wyjaśniającej. Jest bardzo ważne, że już niedługo cmentarz ten stanie się trwałym, zakodowanym w świadomości wielu Ślązaków, Niemców i Polaków miejscem pamięci, włączonym w przestrzeń historyczną Łambinowic, która jest świadectwem skutków istnienia dwóch totalitaryzmów - hitlerowskiego i stalinowskiego. Wiążę też wielkie nadzieje z utworzeniem na miejscu dawnej wartowni centrum informatyczno-wystawienniczego, gdzie rodziny będą mogły zobaczyć wystawę poświeconą obozowi i znaleźć w komputerze listę ofiar. W przeddzień uroczystości otwarcia zamierzamy wydać publikację zawierającą 1137 nazwisk z datami urodzin i śmierci, które się na tablicach pamiątkowych znajdą, tak by rodziny mogły zabrać ze sobą pewien materialny ślad istnienia cmentarza i nazwisk ich bliskich wyrytych na tablicach cmentarnych. Zamierzamy też opracować monografię wszystkich obozów łambinowickich od wojny francusko-pruskiej po rok 1946. W 2004 roku ta praca zbiorowa powinna się ukazać.
- Jak zmieniało się postrzeganie Łambinowic w Polsce i w Niemczech w ciągu lat powojennych?
- Była pewna dysproporcja. W Polsce z powodu cenzury najczęściej nie było możliwości poznania historii obozu powojennego. To była historia domowa, szeptana z obawą przed represjami. Przede wszystkim akcentowano istnienie obozu hitlerowskiego z lat 1939-1945. Dla środowisk ziomkowskich w Niemczech Łambinowice były natomiast symbolem prześladowań Niemców po wojnie przez administrację Polską. Po 1989 roku kurtyna milczenia na temat powojennego obozu w Polsce została uniesiona, co dla wielu Polaków stanowiło gorzką prawdę, a niekiedy nawet szok. W większości środowisk w Niemczech uznano, że kwestia ujawniania prawdy o powojennym obozie przebiega u nas prawidłowo, bo Polacy chcą dociec prawdy o zbrodni łambinowickiej równie konsekwentnie jak o zbrodni katyńskiej. Nas, historyków polskich, niepokoi tylko, że przy ujawnianiu prawdy o obozie powojennym zapomina się często o gehennie Łambinowic w latach wojny. Przeciwko upraszczaniu historii Łambinowic protestują również niektóre środowiska jenieckie i kombatanckie w kraju i za granicą. Jeszcze w połowie lat 90. było tak, że Polacy składali kwiaty w Łambinowicach wyłącznie przed pomnikiem upamiętniającym ofiary wojny, Niemcy - tylko w miejscu uczczenia ofiar obozu powojennego. Jest naszym sukcesem, że doprowadziliśmy do tego, że obecnie podczas wszelkich uroczystości upamiętniane są przez obie strony jedne i drugie ofiary. W Polsce i w Niemczech w patrzeniu na Łambinowice udało się osiągnąć właściwą symetrię. Mam nadzieję, że tak już zostanie.
- Jak pan ocenia relacje muzeum ze środowiskiem byłych więźniów obozu powojennego i ich rodzin w Niemczech.
- Spotkałem się kilkakrotnie z rzecznikiem byłych uwięzionych.
Mam pewien niedosyt. Często jestem do Niemiec zapraszany na różne spotkania, konferencje i seminaria, ale nigdy nie dostałem zaproszenia właśnie ze strony koła byłych więźniów, abym mógł tam pojechać i przedstawić swój punkt widzenia na sprawę powojennego obozu. Oni spotykają się co roku w Peine koło Hanoweru. Nieraz dawałem sygnały, że chętnie bym na takie spotkanie przyjechał, ale bez odzewu. Czyżby w obawie przed usłyszeniem innej prawdy niż ta, którą się nieraz kultywuje w tych środowiskach, i która zawiera również wiele mitów i stereotypów? Uczestniczyłem kiedyś w Wiesbaden w spotkaniu z uwięzionymi w innych obozach w Polsce. Na początku przyjęto mnie chłodno, bo podejrzewano mnie o brak obiektywizmu i manipulacje, ale kiedy wyjaśniłem punkt widzenia historyków polskich, zostało to bardzo dobrze przyjęte. To są trudne spotkania, ale nie uchylam się od nich, jeśli tylko dostanę zaproszenie i jeśli to ma służyć przekazywaniu prawdy o tym obozie.
- Na ile muzeum łambinowickie w ogóle cieszy się zainteresowaniem? Przeciętnego człowieka mało obchodzą groby, i to jeszcze z wojny 1870-1871.
- To prawda, że dystans czasowy nie tylko od wojny francusko-pruskiej, ale także od II wojny światowej powiększa się. Rośnie już czwarte pokolenie, które wojny nie pamięta. Jest wyzwaniem dla muzeum, by przekazać tę wiedzę w sposób nowoczesny, uwzględniający doświadczenia innych miejsc pamięci, w tym także za granicą, nowe środki techniczne i inną mentalność młodych ludzi. Przygotowujemy z pedagogami Uniwersytetu Opolskiego nowy program edukacyjny, którego pierwsza wersja będzie gotowa we wrześniu. Zamierzamy kręcić nowy film o Łambinowicach, modernizujemy wystawę dotyczącą obozu z lat 1939-1945, rozszerzamy lekcje muzealne w szkołach. Wraz z kuratorium oświaty chcemy zrealizować program "Poznajemy historię Łambinowic", którym obejmiemy szkoły gimnazjalne, licealne, uczelnie.
- Sądzi pan, że uda się uczniów zafascynować?
- Czego wymagać od uczniów, skoro wielu poważnych, wykształconych ludzi, zaliczanych do intelektualnych elit, jeszcze w Łambinowicach nie było. Także tych, którzy pełnią ważne funkcje publiczne, polityczne czy edukacyjne. Irytuje mnie, że często zabierają głos w sprawie Łambinowic bez żadnej znajomości tej problematyki. A właściwą historię Łambinowic można poznać tylko tu, na miejscu. Te groby trzeba zobaczyć właśnie jako komplementarną całość: od wojny francusko-pruskiej, przez pierwszą i drugą wojnę światową, okres międzywojenny aż po okres powojenny. Wtedy zrozumiemy, na czym polega istota tego miejsca pamięci o szczególnym historycznym rodowodzie, jego znaczenie i symbolika.
- Jak muzeum radzi sobie w warunkach gospodarki rynkowej?
- Obawiam się, żebyśmy z jednej skrajności nie wpadli w drugą. Kiedyś było oczekiwanie na publiczne pieniądze i często niewiele robiono, żeby je pozyskać samemu. Dziś wpadamy w drugą skrajność. Nie możemy zmienić muzeum w przedsiębiorstwo do zarabiania pieniędzy. Tego nigdzie w świecie nie ma. Muzeum typu martyrologicznego może wspomagać swój budżet staraniami o dotacje spoza budżetu państwa czy województwa, także z Unii Europejskiej - na wydawnictwa, konferencje, filmy czy projekty badawcze, ale samymi dotacjami nie utrzymamy muzeum. Projekty kierowane do Unii Europejskiej są zresztą bardzo kosztowne, bardzo pracochłonne, a efekt niepewny, a często żaden. Osobny problem to fakt, że pieniądze często przychodzą w połowie roku, a na ich wydanie mamy dwa miesiące. Także w tym roku na wydawanie książek i konferencje naukowe, jak choćby majową i październikową o pracy w miejscach pamięci i losach jeńców wojennych różnych narodowości po zakończeniu ostatniej wojny, postaraliśmy się o dotacje, w tym także z Niemiec, ale one nie wystarczą. Na tle kraju na sytuację finansową nie możemy narzekać. Nie jest różowo, ale nie jest źle. Uważam zresztą, że nie chodzi o pasywne przetrwanie, ale o aktywne pokonywanie okresowych trudności.
- W zamierzeniach muzeum jest postulat przyczyniania się do budowania zjednoczonej Europy. Hasło piękne, ale jak je przełożyć na rzeczywistość?
- Nie chcemy się zamykać w przeszłości. Łambinowice powinny stanowić inspirację dla porozumienia ludzi różnych narodowości ponad grobami. Chcemy i możemy się przyczyniać do zmiany świadomości społeczeństw w Polsce i Europie. Siedemdziesiąt procent naszej działalności odnosi się do spraw międzynarodowych i ogólnopolskich, reszta to nasze lokalne powinności, które staramy się jak najlepiej wypełniać, uczestnicząc aktywnie w wielokulturowym dialogu na Śląsku Opolskim. Jeśli Łambinowice mają być elementem porozumienia europejskiego, to musimy zacieśnić współpracę z podobnymi instytucjami za granicą. Chcemy realizować wspólne projekty m. in. z Centrum Kształcenia Politycznego w Hanowerze i Instytutem Badań Skutków II Wojny Światowej w Grazu, w tym wspólny program dotyczący losów jeńców podczas wojny i po niej. Musimy utrzymywać kontakty z zagranicą, by nie być zaściankiem. Myślę nie tylko o Zachodzie. Na terenie byłego ZSRR są ogromne zasoby archiwalne, z których możemy i powinniśmy korzystać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska