Telefony też mogą uzależnić

Redakcja
Fonoholicy potrafią 100 służbowych minut wykorzystać w 4 dni.
Fonoholicy potrafią 100 służbowych minut wykorzystać w 4 dni.
Do salonu Orange wchodzi zrozpaczona matka: - Moja córka wydaje na telefon całą swoją pensję. Zróbcie coś, ona jest uzależniona!

- Pamiętałam, o kogo chodzi - mówi Katarzyna Sokołowska, konsultantka Orange z Kluczborka. - Ta dziewczyna była wcześniej u nas rozłożyć faktury za telefon na raty. To było po 700 - 800 zł miesięcznie. Tymczasem na zapłatę czekała już następna faktura w podobnej kwocie. Dziewczyna nie wydawała się tym specjalnie przejęta.

- Żeby wypuścić w eter całą pensję? - żaliła się matka. Prosiła o zablokowanie rozmów albo zerwanie umowy. W tej usłudze nie było to jednak możliwe.
Czy to już uzależnienie? - Przypuszczalnie tak - mówi Anna Włodarczyk, psycholog z Kluczborka. - Niemożność odstawienia komórki i horrendalne rachunki, przekraczające jej możliwości finnansowe, o tym świadczą.

Uzależnienie od telefonu tym się różni od alkoholizmu czy narkomanii, że rozwija się na poziomie psychiki, bez wyraźnych objawów fizycznych. Dlatego może być długo nie rozpoznawane.

Jeszcze tylko jeden telefon
Boże! Podejrzewam, że ja też jestem uzależniona od komórki. Nasza kadrowa, która wie, jakie mam przekroczenia darmowych limitów w służbowej komórce, nie ma co do tego wątpliwości.

- Lubisz sobie pogadać... - skomentowała potrącenie, za które mogłabym kupić szałową sylwestrową kieckę, a może nawet dwie.

Potrącenia były, bo 100 służbowych, darmowych minut to dla mnie nic. Potrafiłam je wykorzystać w 4 dni. Potem operator informował mnie SMS-em, że limit został wyczerpany. A ja dalej dzwoniłam w najlepsze. Mówiąc sobie: jeszcze tylko jeden telefon. Jak alkoholik, który mówi sobie: jeszcze tylko jeden kieliszeczek.
Rozsądek podpowiadał, że rachunek zbliża się pewnie do dwóch stówek, ale potrzeba gadania była silniejsza. Potrafiłam równolegle nabijać rachunek za telefon domowy, niefrasobliwie dzwoniąc na komórki, gdy gubiłam ładowarkę.
O czym można godzinę rozmawiać przez telefon
Co za pytanie? O wszystkim. Gdyby mierzyć czas, to najwięcej impulsów zżera narzekanie na: pracę, szefa i byłego faceta. Ale u nałogowca nie chodzi nawet o temat, tylko o samą przyjemność rozmawiania.

Moja koleżanka redakcyjna Anita na pytanie, czy jestem uzależniona od telefonu, odpowiedziała: - Nie chcę cię martwić, ale potrafiłaś zadzwonić, kiedy wychodziłam z redakcji na Pasiece, a kiedy wysiadałam z autobusu MZK 5 km dalej, ty wciąż gadałaś...

Okazało się, że Anita jako jedna z ofiar mojego nałogu, nie chcąc mi robić przykrości, kiedy monolog staje się nudny, przestawała słuchać.
Zdaniem Anity, gaduły, do których należę, są bardziej podatne na fonoholizm (uzależnienie od telefonu).

Ludzie, którzy cierpią na taką przypadłość, nie wiedzą, że telefonu można używać na przykład do umilania sobie drogi z pracy do domu czy z domu do sklepu. A osobom towarzyskim (taką niewątpliwie jestem) zastępują spotkania i zaspokajają nad wyraz rozwiniętą potrzebę kontaktu z ludźmi.

Kiedy jednak wysokość rachunków przekracza granice zdrowego rozsądku, a obietnice składane samej sobie, że to już ostatni raz, nic nie dają, czas założyć blokadę. Co uczyniłam.

Ja mam to szczęście, że korzystam ze służbowej komórki, w której po przekroczeniu wskazanego przeze mnie limitu operator blokuje połączenie wychodzące. Klienci indywidualni tak dobrze nie mają. Muszą się sami dyscyplinować.
Tymczasem blokada jest tym dla fonoholika, czym dla alokoholika esperal. I nie ma tu cienia przesady. Nieco więcej silnej woli trzeba, przy zakładaniu blokady na telefon stacjonarny na hasło, gdy zna się kod, którym można aparat odblokować. To jak rzucić palenie i nosić paczkę fajek w torebce. Wiem coś o tym. Nieprzypadkowe są analogie do innych nałogów, bo z uzależnieniem od telefonu nie ma żartów. Na razie wytrzymuję. Nie jest łatwo. Ale w końcu jest jeszcze... Skype.

Kto wklepie najwięcej sms-ów
Zdarza się, że do fonoholizmu może popchnąć miłość. - Mamy klienta, który płaci faktury za komórkę po 2 tys. zł - mówi Ewa Przysiężnik z salonu jednej z telefonii komórkowych w Opolu. - Jak się okazuje, są to rachunki za rozmowy z dziewczyną. Chce jak najdłużej mieć z nią kontakt. Czy jest uzależniony? Trudno powiedzieć. Chyba bardzo zakochany.

Karina Spałek, która sprzedaje telefony komórkowe w Krapkowicach, zauważyła wśród młodzieży nałogowe esemesowanie. - Przychodzi do mnie dziewczyna i chwali się, że dziennie wysyła 500 SMS-ów - opowiada Karina. - To nawet nie chodzi o to, co piszą, tylko kto wklepie najwięcej. Jedną ręką, w czasie lekcji, na rowerze. Myślę, że to już jest rodzaj uzależnienia.

Jak wykazały ostatnio przeprowadzone badania, Polacy wysyłają najwięcej SMS-ów wśród wszystkich nacji europejskich. Średnio sześć dziennie.

Sprzedający telefony obserwują też manię posiadania najbardziej "wypasionego" aparatu. - Mamy takich klientów, którzy bardzo często wpadają pooglądać najnowsze modele. A potem w komisach wymieniają swoje aparaty na nowsze. Niektórzy nawet dwa razy w tygodniu - mówi Karina Spałek z Krapkowic.

Kobiety płacą więcej
Jak wynika z badań amerykańskiej organizacji promującej zdrowie, ponad połowa mieszkańców tego kraju nie wyobraża sobie życia bez telefonu komórkowego. 53 procent deklaruje, że bez komórki by umarło.

Na jednym z brytyjskich uniwersytetów przeprowadzono ankietę wśród studentów na temat używania komórek. Czterdzieści procent z nich przyznało, że nie umiałoby sobie poradzić bez komórki. Dziewięć procent - że bierze ją ze sobą wszędzie.

Trzydzieści pięć procent stwierdziło, że urządzenie stanowi dla nich ucieczkę od problemów. Trzydzieści dwa procent studentów kilkakrotnie próbowało rzucić swój telefoniczny nałóg, bez skutku. Niektórzy obwiniali swój telefon za utratę pracy czy rozpad związku. - Osoby silnie uzależnione nie mogą się skoncentrować, bez przerwy sprawdzają, czy nie było połączenia albo nie przyszedł SMS - mówi psycholog Anna Włodarczyk. - Kiedy nie mogą się oderwać od telefonu, zaniedbują rodzinę, obowiązki, jest już naprawdę źle.

Okazuje się, że najbardziej podatna na uzależnienie jest młodzież i kobiety między 25. a 35. rokiem życia. - To by się zgadzało, gdyż właśnie z tych grup mamy najwięcej fakturowych rekordzistów - zauważa Ewa Przysiężnik.

Do rekordzistów należą też osoby, które dzwonią z zagranicy, najczęściej z Anglii do rodzin w Polsce, korzystając z karty telefonicznej. Nie są jeszcze nałogowcami. Ale potrzebują częstego kontaktu z bliskimi.

Mieliśmy takich klientów, którzy wydzwonili po 4 - 5 tys. zł i to, co zarobili na Zachodzie, wydali na telefon, nie zdając sobie sprawy, że na karcie nie ma naliczania sekundowego - wspomina Ewa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska