Ten manekin to mój pomysł

Redakcja
Z Tadeuszem Jarmuziewiczem, posłem Platformy Obywatelskiej, rozmawia Katarzyna Kownacka

- Tradycyjnie już pytam o kierunek studiów i pracę magisterską...
- Byłem studentem Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Opolu na kierunku przetwarzanie i użytkowanie energii elektrycznej. Pracę pisałem "na spółę" z kolegą pod kierunkiem prof. Rojka.
- Oblewał pan egzaminy?
- Zdarzyło mi się podchodzić do egzaminów po raz drugi czy trzeci. Poza tym na trzecim roku się ożeniłem i ...powtarzałem ten rok. Pamiętam trzeci termin u docent Jastrzębskiej, zwanej Krwawą Mary. Sytuacja była niewesoła i w końcu padło sakramentalne pytanie: "Jarmuziewicz, dlaczego pan jest nieprzygotowany?". Zapytałem, czy mam być szczery, na co Krwawa Mary odpowiedziała, że tylko szczerość ją interesuje. Opowiedziałem jej więc, że tak zatraciłem się w pochłaniającej mnie grze w szachy korespondencyjne, że zupełnie brak mi sił na naukę. Jastrzębska stwierdziła, że wśród wielu studentów nie miała szachisty i skapitulowała. "W szczytowej formie nie jesteś. Dostateczny" - powiedziała. Tuż po mnie zdawał taki sam olimpijczyk jak ja. Zachęcony moim sukcesem zaczął opowiadać, że pasjonuje go jazda konna. Krwawa Mary wyrzuciła delikwenta kwitując "Co wy mi tu o koniach pieprzycie!"
- A pamięta pan "numer stulecia"?
- Oj, wywinęliśmy taki...To był drugi, może trzeci rok. Mieszkałem w środkowym akademiku WSI. Zorganizowano jakiś wieczorek poetycki i z tej okazji w akademiku stały rekwizyty, między innymi manekin. Między jednym a drugim piwem zaczęliśmy włóczyć tego manekina. Brakowało pomysłu, co z nim zrobić. Wreszcie dorwaliśmy jakiś sznur i wywiesiliśmy kukłę za kuchenne okno. Wydawało nam się to niesamowicie śmieszne. Do czasu, kiedy przerażeni przechodnie zaalarmowali policję, że ktoś się powiesił. No i się zaczęło - dochodzenie, przesłuchania. Okazaliśmy się bardzo zgrani. Winowajcy nie znaleziono. Po dwudziestu latach mogę się przyznać. To był mój pomysł...
- Pozostali przyjaciele z tamtych lat?
- Oczywiście. Tylko czasem trudno ich zlokalizować. Kto wyjechał do Stanów Zjednoczonych, ktoś do Niemiec. Kilka osób jest na miejscu. Ale widujemy się najczęściej przypadkiem.
- A miłość z czasów studiów?
- Byłem kochliwym facetem. W czasie studiów miałem dwie miłości. Do jednej dojeżdżałem w rodzinne strony na Dolny Śląsk, a druga była w akademiku. No i przyszedł taki moment, że się o sobie dowiedziały...Z tą pierwszą mamy za sobą już 22-letni staż małżeński.
- A druga?
- A drugą zajął się kolega z pokoju obok. I są ze sobą 21 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska