Terapia na Małej Panwi

Robert Lodziński
Robert Lodziński
30 podopiecznych ośrodka Monar w Zbicku pod Opolem płynie spływem kajakowym po Małej Panwi. Na wodzie są już trzeci dzień.

Po raz pierwszy monarowski spływ zorganizowano w ubiegłym roku. Jego pomysłodawcą był Roman Piniaś, kierownik ośrodka z Zbicku i zarazem pasjonat kajakarstwa turystycznego. - Spływy kajakowe od wielu lat urządzały już inne krajowe ośrodki Monaru w kraju. Dzięki nim podopieczni uczą się radzenia sobie ze stresem i przeciwnościami - mówi kierownik ośrodka w Zbicku.

Oprócz samych walorów turystycznych spływ spełnia funkcje terapeutyczne. - Jest dla wszystkich sprawdzianem funkcjonowania w ekstremalnych warunkach, uczy także współpracy, pokazuje świat w zupełnie inny sposób.
Ubiegłoroczna wyprawa po Małej Panwi przypominała bardziej szkołę przetrwania niż krajoznawczą wyprawę. - Przez większość dni padał deszcz, a temperatury sięgały zaledwie 12 stopni Celsjusza. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku pogodę będziemy mieli znacznie lepszą. Jednak deszcze i zimno pierwszego dnia sprawiły nam trochę problemów - mówi Piniaś.
Ekspedycja kajakarska zaczęła się w Krupskim Młynie (województwo śląskie). Każdego dnia jej uczestnicy pokonują od 5 do 20 kilometrów. Przepływane odległości nie są duże, należy jednak pamiętać, że dla większości kajakarzy to pierwszy kontakt z tym sportem (w ciągu dwóch pierwszych dni przydarzyły się kajakarzom tylko dwie wywrotki)
- Pierwszego dnia, kiedy padał deszcz, było zimno i mokro, a ja byłam zmęczona, miałam ochotę rzucić cały ten spływ. Dzień później zrobiło się ciepło, spojrzałam na wszystko spokojniej i bardzo się cieszę, że dalej płynę - mówiła wczoraj Marta Kozłowska.

Wszyscy uczestnicy wyprawy zapewniali, że Mała Panew jest rzeką stworzoną wprost do tego rodzaju turystyki. - Jest tu wyjątkowo dużo pięknych miejsc, warto więc wypłynąć kajakiem. Jedynym dużym mankamentem jest brudna woda - mówił Marcin Kończak. - Pływanie kajakiem z prądem rzeki nie jest ani ciężkie, ani skomplikowane. Można polecić to każdemu - dodaje Tomasz Trzciński.

Wczoraj uczestnicy spływu dotarli do Żędowic, gdzie musieli pokonać niewielki wodospad. Pod koniec tygodnia dotrą do Jeziora Turawskiego. Stamtąd rzeką Jemielnica zamierzają dopłynąć aż pod sam ośrodek w Zbicku. Koniec spływu zaplanowano na niedzielę. - Ostatni odcinek będziemy musieli płynąć pod prąd. W zeszłym roku ta sztuka nam się nie udała. Przeszkodziła w tym przede wszystkim fatalna pogoda. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym roku zorganizujemy kolejny spływ Małą Panwią - zapewnia Roman Piniaś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska