Terror w Budkowicach [wideo]

Redakcja
Team H. i P. to postacie znane w Budkowicach. Ludzie wspominają, że od zawsze były z nimi kłopoty. Już w szkole. Potem było coraz gorzej.
Team H. i P. to postacie znane w Budkowicach. Ludzie wspominają, że od zawsze były z nimi kłopoty. Już w szkole. Potem było coraz gorzej. Sławomir Mielnik
Była druga w nocy, gdy ktoś zaczął kopać w drzwi jej domu. Na zewnątrz zaświszczały lecące w stronę okien butelki. - To w pokoju syna - pomyślała pani Anna i w panice pobiegła do dziecka.

- Kiedy tam wpadłam, chłopczyk leżał w łóżeczku pełnym ostrych odłamków. Wszędzie leżało porozbijane szkło. Nigdy tak się nie bałam o życie swojego syna. Ktoś nas zaatakował. Gdy wszystko ucichło, dostałam esemesa: "0:1 dla mnie kurwo. Gramy dalej" - mówi pani Anna.

Wiedziała, że to zrobili H. i P. Ta dwójka jest znana w całych Budkowicach. Od kilku lat terroryzuje wieś. Ich bezkarność sprawia, że są coraz śmielsi, pobłażanie tylko podsyca ich agresję. Szarżują po wsi samochodami, okradają domy, zastraszają sąsiadów. Ludzie się boją i mają dość tego ucisku. Niektórzy odgrażają się linczem.

- P. ma wytatuowane z tyłu "psychol", a na kolanach "j" i "p", czyli "jestem psycholem". Jak na człowieka spojrzy, to aż go dreszcz przeszywa. Jak coś chcą, to nie protestuję. Bo się boję. Każdy wam coś o nich powie, ale nikt nic dobrego - mówi jedna z mieszkanek Budkowic.

Kradną

Team H. i P. to postacie znane w Budkowicach. Ludzie wspominają, że od zawsze były z nimi kłopoty. Już w szkole. Potem było coraz gorzej.

- Pani, tu był taki okres, że co drugi dzień jakaś chałupa była ograbiona. Nie wiem, czy wszystko to ich sprawka, ale na pewno większość. Zawsze mają taki sam sposób działania. Wybierają domy ludzi, którzy mieszkają na Zachodzie, rozbijają szybę i wchodzą jak do siebie - mówi pan Janusz.

Tak było u syna pana Kazimierza. - Jak zobaczyliśmy mieszkanie po tym włamaniu, to ręce nam opadły. Telewizory zniknęły, ogrzewanie podłogowe rozwalone siekierą, powykręcane miedziane części, ubrania z szaf powywalane i wszędzie ropa... Przyznali się w sądzie, ale co to dało? Proszę mi powiedzieć, jak to może być, że taki jeden z drugim tyle złego zrobili, a teraz chodzą sobie po wsi jakby nigdy nic. Niczego im nie można zrobić? Toż to chłystki, mają po 20 lat!

Duet H. i P. według ludzi miał włamywać się do domów nie tylko w Budkowicach, ale i w Jełowej czy w Radomierowicach. Ktoś widział też, że mają broń.

- Dlatego ludzie się boją. Najbardziej starsi, bo nie wiadomo, co może im do głów strzelić. Ten P. to ma ponoć "żółte papiery", więc nikt go nie rusza, ale ja myślę, że on to jest mądrzejszy od nas wszystkich - mówi pani Zofia.

Piratują

Ludzie narzekają też, że H. i P. jeżdżą po wiosce jak po torze wyścigowym. Co rusz mają nowe auto, poprzednie leży gdzieś rozbite. - Skąd? Nie mam pojęcia, bo nie pracują. Najgorsze, że człowiek nawet nie wie, czym aktualnie jeżdżą. Tak to by przynajmniej mógł uciec z ulicy, jak zobaczy ich samochód - mówi pan Józef.

Ludzie opowiadają, że u H. i P. to normalne, że wsiadają za kółko po pijanemu, po narkotykach... i bez prawa jazdy.

- Policja wielokrotnie ich zatrzymywała, ale nic im nie zrobili. Oni nawet nie mają tych aut porejestrowanych. Policja woli się ustawić pod sklepem i biednych ludzi za picie piwa mandatami karać po 100 zł. Uzbiera się takiemu pijaczkowi potem z 300 zł zaległości, to zaraz go zabierają, a z tymi nie potrafią się uporać. To dupy, nie policja!

Mieszkańcy mówią, że nie raz było tak, że H. i P. spowodowali wypadek. Jeden z nich miał miejsce kilka miesięcy temu.

- Proszę sobie wyobrazić, że jednej nocy potrącili pieszego w Zawadzie. Trzy tygodnie potem chyba był pogrzeb, bo tak chłopaka poturbowali, a potem jeszcze tej samej nocy wjechali w karetkę na drodze do Zagwiździa! Policja dalej nic nie zrobiła!

Biją

Mieszkańcy nie zostawiają na stróżach prawa suchej nitki po ostatniej akcji w Dębińcu. Tam mieszka była konkubina jednego z nich. Kiedy pojechała do swojego domu po ubranka dla syna, obecni na miejscu H. i P. stłukli ją.

- Policja przyjechała, ale ponoć tylko kazali jej stamtąd jechać. W sumie to nie ma im się co dziwić. Nie ma co zadzierać z tymi dwoma. Oni się z nikim nie liczą. Ktoś im podskoczy, od razu dostaje po ryju. Nieważne, facet czy dziewczyna. Mojego kolegę, mężczyznę około czterdziestki, tak kiedyś skopali, że nie potrafił o własnych siłach wstać. Kiedy z obdukcją poszedł zgłosić sprawę na policję w Dobrzeniu, to mu powiedzieli, że to nic takiego i żeby nie przesadzał - opowiada pan Karol.

Inna z mieszkanek opowiada, że jej syn śpi z młotkiem pod kołdrą, bo czymś podpadł bandytom. - Oni powiedzieli, że go zabiją. Ciągle wypisują mu takie esemesy - mówi kobieta.

Ludzie niechętnie mówią o H. i P. - A co mam pani powiedzieć. Tyle razy straszyli. Ja tam nie potrzebuję kłopotów - załamuje ręce jeden z mieszkańców.

Inny z mieszkańców twierdzi, że z H. i P. nie ma żadnych problemów. - Raz, drugi postraszyłem, że jak będą mi podskakiwać, to zakosztują śrutu w tyłek. Podziałało. Mam teraz z nimi spokój. Ale wiem, że rozrabiają. Moim zdaniem to wynik wieloletnich zaniedbań policji. Nikt nie reagował na ich wybryki, to się teraz czują bezkarni i robią, co chcą - mówi.

Podobnych opinii jest więcej - że mówią "dzień dobry", obiecują, że już nie będą jeździć po pijanemu, że jak mają jakieś zadania (najczęściej prace społeczne zasądzone przez sąd), to wykonują je wzorowo i z pieśnią na ustach.

- Moim zdaniem mówią tak ci, co nie mają jeszcze i nie chcą mieć z nimi styczności. A reszcie nikt nie chce pomóc. Chyba czekają, aż tamci naprawdę zrobią komuś krzywdę.
Policja nie zgadza się z zarzutami mieszkańców, że nic nie robi.

- Wobec tych osób toczy się w sumie osiem postępowań w sprawach karnych. Są one na różnym etapie: od prowadzonego postępowania, gdzie przedstawiono zarzuty, do sporządzonych już przez prokuratora aktów oskarżenia, gdzie sprawy czekają na wokandę - mówi asp. sztab. Bogusław Walkowicz, komendant policji w Dobrzeniu Wielkim.
Oprócz tego H. i P. mają także kilka spraw związanych z wykroczeniami.

- Te zostały już zakończone, m.in. mandatami karnymi nałożonymi na łączną sumę ponad 1,5 tysiąca złotych. Są to mandaty za jazdę bez uprawnień czy prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Przy czym w tym drugim przypadku mówimy o przestępstwie zagrożonym karą do dwóch lat pozbawienia wolności. Najcięższy zarzut w przypadku tych osób dotyczy rozboju. Ta sprawa jest już w sądzie i czeka na wokandę. Za ten czyn grozi nawet do 10 lat pozbawienie wolności - mówi komendant.

- Apelujemy do mieszkańców, aby wykazali większą otwartość w kontaktach z nami. To zdecydowanie przyśpieszy prowadzenie postępowań, a także zapobiegnie powstawaniu nieporozumień w związku z brakiem informacji, co się z tymi osobami dzieje. A dzieje się dużo. Robimy wszystko, co jest umocowane w prawie, aby ludzie na terenie gminy czuli się bezpiecznie.

* Wszystkie imiona zostały zmienione na prośbę mieszkańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska