Niektórzy z osadzonych twierdzą, że 40-latek z podkołobrzeskiej miejscowości zszedł z tego świata, bo strażnicy zignorowali ból brzucha, jaki dopadł go w nocy z 19 na 20 marca. Dyrektor więzienia major Wiesława Panaszewska zna te zarzuty, ale nie bardzo wierzy w tę wersję. - Ufam swoim ludziom - mówi. - Nie wierzę, że nie wezwaliby karetki, gdyby któryś z więźniów skarżył się na poważne dolegliwości. Nie wierzę, że fałszowaliby wpisy w książce dyżurów.
Nie miał powodu, żeby się truć
Panaszewska powołała duet więziennych śledczych, którzy wyjaśniają okoliczności zgonu Ryszarda G. Efekty ich pracy pani dyrektor ma poznać 10 kwietnia. Robocza hipoteza zgonu brzmi - skazany napił się jakiegoś żrącego płynu.
W to z kolei nie wierzą współwięźniowie. - Rysiek miał wszystko poukładane - twierdzą - niski wyrok (10 miesięcy więzienia za drobne przestępstwa - dop. red.), który zbliżał się do końca (miał wyjść w sierpniu - dop. red.), i nagraną robotę w firmie budowlanej. Nie miał powodu, żeby się truć.
Więcej w papierowym wydaniu "Głosu Pomorza" i elektronicznym wydaniu e-paper.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?