Rodzina z Ustki przyjechała w czwartek do Nysy. Zaparkowali swój samochód na Placu Kościelnym w centrum i poszli zwiedzać miasto. Już po godzinie 21 wrócili na parking, żeby pojechać na miejsce noclegu i wtedy ktoś usłyszał żałosne miauczenie, wydobywające się spod maski samochodu.
Właściciel Mitsubischi otworzył maskę i chciał wyciągnąć kota z komory silnika, ale zwierzę się zaklinowało i nie było w stanie wyjść. Wtedy poprosił o pomoc straż pożarną.
- Kot był wycieńczony i odwodniony – opowiada Dariusz Pryga, rzecznik nyskiej straży pożarnej. – W porozumieniu z właściciele auta strażacy rozebrali część podwozia, żeby się dostać do zwierzaka.
Do akcji włączyła się też policja. Patrol mundurowych udał się do najbliższego czynnego sklepu i zakupił karmę dla wymęczonego kota. O zgubionym zwierzak zawiadomiono stowarzyszenie Bezdomne Koty Nysa. Jego przedstawiciele – pani Monika i pan Artur, mimo późnej pory poszli na miejsce i przejęli kota pod opiekę.
- Bardzo dziękuję im za zaangażowanie, sama akurat byłam poza Nysa i nie mogłam się tam zgłosić – mówi Julita Madera ze stowarzyszenia Bezdomne Koty Nysa. – Na naszej stronie na Facebooku natychmiast zamieściłam zdjęcie kota z informacją o poszukiwaniu właściciela. Dwie godziny później właściciele zgłosili się po zgubę. Okazało się, że kot zginął tydzień wcześniej, w centrum Nysy, a jego właściciele wcześniej bezskutecznie go poszukiwali. To bardzo fajna akcja. Dziękuję też nyskim strażakom, którzy nie pierwszy raz zgłaszają do nas uratowane koty.

Lucyna Nenow - wizyta prezydenta Dudy w Jaworznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?