To była bardzo trudna zima dla opolskich bezdomnych

Redakcja
Noclegownia w Opolu-Groszowicach tej zimy przeżywała prawdziwe oblężenie. Schronisko przewidziane  na 50 osób, musiało pomieścić 90 bezdomnych.
Noclegownia w Opolu-Groszowicach tej zimy przeżywała prawdziwe oblężenie. Schronisko przewidziane na 50 osób, musiało pomieścić 90 bezdomnych. Sławomir Mielnik
Ludzie koczujący na mrozie, kiedy przychodzili do schroniska, byli nie tylko zziębnięci, ale ciężko chorzy. Ponad 120 bezdomnych, którzy trafili do Bielic, trzeba było od razu odwieźć do szpitala.

Kończy się zima - najtrudniejszy czas dla bezdomnych i dla pracowników schronisk, którzy starają się pomieścić wszystkich, szukających ciepłego kąta.

Brat Ryszard Winiarz, który od 30 lat prowadzi schronisko dla bezdomnych im. św. Brata Alberta w Pępicach, uważa, że mijająca zima, choć wcale nie najbardziej sroga, była od lat najtrudniejsza.

- Nigdy jeszcze nie odebrałem tylu błagalnych telefonów od ludzi potrzebujących schronienia przed zimnem, którym musiałem odmawiać. Często słyszałem, że rozmówca wykonał już kilka telefonów do różnych noclegowni i wszędzie mu odmówiono. Najwięcej przyjąłem bezdomnych, którzy jeszcze latem mieli dach nad głową.

Najczęściej żyli w konkubinatach i mieszkali u kobiet, z którymi się związali. Kiedy stracili pracę, partnerki, najczęściej obarczone dziećmi, nie mogły ich jednak utrzymywać. Ci ludzie zjawiają się w schroniskach w dość dobrym stanie. Mieszkali w normalnych warunkach, byli zadbani.

Brat Winiarz uważa, że i tak bezdomni nie są dziś tak osamotnieni jak dawniej. Gminne ośrodki pomocy społecznej mają lepsze niż bywało kiedyś rozeznanie, w jakich warunkach żyją ich podopieczni. Już we wrześniu i październiku starają się znaleźć na zimę miejsca w schronisku tym, którzy mieszkają we własnych domach albo mieszkaniach, ale nie będą w stanie ich ogrzać i samodzielnie utrzymać się w trudnym okresie.

Winiarz podkreśla też, że obecnie nie ma problemu, by na przykład wezwać pogotowie do osoby bez żadnych dokumentów i bez ubezpieczenia. A dawniej były.

Na niekorzyść zmieniło się jedno - przybyło bezdomnych. W schronisku w Pępicach są 43 łóżka. Wszystkie w zimie zajęte. Gdy zaczyna robić się tłoczno, brat Winiarz rozkłada materace w świetlicy i jadalni, które trzeba na noc zwijać, bo - zgodnie z przepisami - nie mogą one stanowić dla nikogo “stałego miejsca pobytu".

Schronisko w Bielicach może pomieścić 154 bezdomnych. Przez całą zimę były zajęte wszystkie łóżka, choć dawniej bywały też i puste.

- W stosunkowo najlepszym stanie zdrowia zjawiają się u nas osoby kierowane przez gminne ośrodki pomocy społecznej - mówi Urszula Chudobowicz, która od 16 lat kieruje schroniskiem. W małych środowiskach człowiek potrzebujący łatwiej ją znajdzie.

W najgorszej sytuacji są ci, którzy koczują na działkach lub w pustostanach większych miast. Trafiali do nas brudni, głodni, wycieńczeni i przemarznięci, a nierzadko bardzo schorowani.

Od kilku lat zauważamy, że coraz więcej zgłasza się do nas ludzi starszych, po 60-tce, a także niepełnosprawnych. Większość wymaga pomocy lekarza, więc zawozimy ich do przychodni. Niektórzy mieli “tylko" grypę, ale zdarzały się przypadki schizofrenii, a także gruźlicy i to w stopniu mocno zaawansowanym.

W tej sytuacji, gdy do czynienia z prątkującymi osobami mieli pracownicy schroniska, konieczne było przeprowadzenie profilaktycznych badań także u nich. Badania lekarskie ujawniły też u kilku bezdomnych choroby nowotworowe. Wszyscy trafili do szpitali.

Urszula Chudobowicz twierdzi, że obecnie stan zdrowia bezdomnych jest znacznie gorszy niż jeszcze kilka lat temu. W 2010 r. trzeba było odwieźć do szpitala 60 osób. Tej zimy - ponad 120.

Noclegownia przy ul. ks. Jerzego Popiełuszki w Opolu tej zimy przeżywała prawdziwe oblężenie.

- Schronisko przewidziane jest na 50 osób, ale musieliśmy rozlokować 90 bezdomnych - informuje Elżbieta Urzędowska, kierowniczka placówki. - Rozkładaliśmy materace, lokowaliśmy ludzi na piętrowych łóżkach, byle tylko nikt nie zamarzł. Jedna z kobiet wydawała nam się nazbyt ospała, apatyczna.

Kiedy zbadaliśmy jej krew na zawartość cukru, okazało się, że ma już bardzo zaawansowaną cukrzycę, bez pomocy medycznej zapadłaby w śpiączkę. Lekarz, który do nas przyjechał, ujawnił tę chorobę także u innych przebywających u nas bezdomnych.

Niektórzy z nich mieli niegojące się, zainfekowane rany. Niektórym trzeba było amputować kończyny. Dla tych ludzi, gdy już opuszczą szpital, musi się znaleźć miejsce w całodobowych placówkach opiekuńczych, bo sami nie daliby sobie rady.

Do opolskiej noclegowni trafiali przede wszystkim ludzie starsi, bez szans na pracę. Drugą, niemałą grupę stanowią młodzi mężczyźni w wieku 23-25 lat, którzy opuścili więzienia albo zostali wyeksmitowani z mieszkań. Z powodu eksmisji trafiła tam cała rodzina.

- Bezdomni w starszym wieku są spokojni, nawet apatyczni - charakteryzuje mieszkańców noclegowni Elżbieta Urzędowska. - Młodzi niestety są nadpobudliwi i agresywni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska