To klęska! Kukurydza usycha na pniu, buraki za małe, dla bydła nie ma trawy

Jarosław Staśkiewicz
Jeżeli nie będzie solidnych opadów, zamiast 60 zbiorę tylko 20 ton buraków z hektara i będę musiał płacić kary cukrowni za niewywiązanie się z kontraktu – mówi Tomasz Wiciak, rolnik z Kowalowic w powiecie namysłowskim. – Na piaskach już nic nie rośnie, a suszę widać nawet na najlepszych glebach.
Jeżeli nie będzie solidnych opadów, zamiast 60 zbiorę tylko 20 ton buraków z hektara i będę musiał płacić kary cukrowni za niewywiązanie się z kontraktu – mówi Tomasz Wiciak, rolnik z Kowalowic w powiecie namysłowskim. – Na piaskach już nic nie rośnie, a suszę widać nawet na najlepszych glebach. Jarosław Staśkiewicz
Opolscy rolnicy nie pamiętają aż takiej suszy. Liczą straty i narzekają, bo szanse na pomoc państwa są nikłe.

– Jeśli czasem się zdarzało, że ucierpiał jeden rodzaj upraw, np. zboża, to potem jednak padało i plony buraków czy kukurydzy były już normalne – przypomina Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu. – A w tym roku schnie wszystko, od zbóż po łąki.

 

– Plony zbóż tego lata były u nas mniejsze o 30–50 procent, a w przypadku zbóż jarych ten spadek jest jeszcze większy – wtóruje mu Tomasz Wiciak, rolnik z Kowalowic. – Teraz podobnie jest z kukurydzą i burakami, a na tym się nie skończy. Ziemia tak sucha i twarda, że zrobił się ogromny problem z wjechaniem z uprawką pożniwną, bo agregaty nie mogą się zagłębić w glebę. A za tydzień trzeba już siać rzepaki ozime. Jeżeli nie popada, to zasiewy będą opóźnione, a to odbije się na wschodach rzepaku.

Jeżeli pomoc nie przyjdzie z nieba w postaci deszczu, rolnicy nie mogą liczyć na zbyt wiele

 

Problem mają też hodowcy bydła. – Łąki nie są zielone, tylko żółte – mówi prezes Czaja. – Jeśli nie będzie siana, nie będzie kukurydzy, to czym gospodarze mają karmić bydło?

 

– Pracuję w rolnictwie 50 lat i takiej suszy jeszcze nie było – mówi z przekonaniem dr Władysław Kościelniak, emerytowany ekspert z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Łosiowie, specjalizujący się w uprawach soi.

Ta roślina, teoretycznie odporna na wysokie temperatury, ucierpi tak samo jak zboża czy buraki, a zbiory wypadną w tym roku na przełomie sierpnia i września – miesiąc wcześniej niż zwykle.

– Zsoją jest źle i bardzo źle – podkreśla dr Kościelniak. - Pogoda sprawiła, że zakończyła już wegetację i nie wykształci dobrze nasion, a dobrze wyglądają tylko te uprawy, które znajdują się na glebie utrzymującej wilgotność. Na pozostałych problemem są nie tylko wysokie temperatury, ale też niska wilgotność powietrza. Wdzień wynosi około 20-25 procent i rośliny tracą przez to wodę.

 

Co dalej? Jeżeli pomoc nie przyjdzie z nieba w postaci deszczu, rolnicy nie mogą liczyć na zbyt wiele.

– Od suszy ciężko się ubezpieczyć, inaczej niż od gradobicia czy przemarznięcia – mówi Tomasz Wiciak. – Według niektórych ubezpieczycieli suszę meteorologiczną mamy wtedy, gdy nie pada co najmniej 6 tygodni. Ale wystarczy opad rzędu jednego litra na metr i suszy już nie ma. To absurd, bo nikt nie patrzy na rzeczywiste szkody. A teraz, żeby naprawdę coś pomogło, musielibyśmy mieć tu w ciągu tygodnia 50–70 litrów deszczu.

Żadna z opolskich gmin nie jest na liście zagrożonych suszą, rolnicy nie mają co liczyć na kredyty preferencyjne

 

Z pomocą nie spieszy się również państwo. Żadna z opolskich gmin nie jest na liście zagrożonych suszą, rolnicy nie mają co liczyć na kredyty preferencyjne. Za to wszyscy musimy się liczyć z podwyżką cen żywności.

Każdy niedobór wody powoduje obniżenie plonów, ale nie każdy oznacza suszę - wynika z komunikatów państwowego instytutu w Puławach.

Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa (IUNG) opracowuje mapy obszarów rolnych, przedstawiające m.in. tereny zagrożone suszą. Jak wynika z najnowszej, w żadnej gminie w Polsce takiego zagrożenia nie ma.

- Bzdura! Każdy to widzi gołym okiem, a wyniki z Puław pokazują, że ich metodologia się nie sprawdza - ocenia Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu.

Niestety, to właśnie dane z IUNG są podstawowym kryterium w staraniach o kredyt preferencyjny dla gospodarstw dotkniętych suszą.

- Dziś żadna nasza gmina tego kryterium nie spełnia - podkreśla Marek Świetlik, dyrektor Wydziału Infrastruktury i Nieruchomości w Urzędzie Wojewódzkim w Opolu.

Wprawdzie w 23 opolskich gminach pracują komisje szacujące szkody, ale rolnicy tracą nadzieję, że te szacunki do czegoś im się przydadzą.

- W dodatku komisje wyruszyły w teren zbyt późno, wielu rolników było już po żniwach. Teraz nie będą mieli żadnego papierka, choćby do pokazania w banku, by ubiegać się o przesunięcie terminu spłat kredytów - podkreśla prezes Czaja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska