To nie było wielkie bicie

Elżbieta Maszkowska
Grzegorz jest jedynakiem. Ma 16 lat i na swoim koncie dwa wyroki za rozboje, w tym za pobicie matki.

Sąsiedzi w domu Grzegorza bardzo często słyszeli krzyki i awantury. Ale nie reagowali. Bali się. Dopiero gdy pewnego dnia zobaczyli siniaki na twarzy mamy Grzegorza, postanowili przerwać tyranię. Opowiedzieli o tym znajomemu policjantowi.
- Musi być jakiś sposób na przywołanie gagatka do porządku. Przecież to jeszcze dziecko. Co z nim będzie, jak dorośnie - mówi zdenerwowany sąsiad Grzegorza.
Grzegorzowi coraz częściej zdarzało się rozmawiać z matką, używając pięści.
- Nie chcę o tym mówić. Było, minęło. To jest mój syn. Każdemu może się zdarzyć - tłumaczy pani Joanna, mama Grzegorza.
Grzegorz twierdzi, że to nie było wielkie bicie i że nie zdarza się to codziennie.
- Po prostu kilka razy wkurzyłem się na matkę i jakoś tak wyszło - tłumaczy swoje zachowanie Grzegorz.

Pierwsze przestępstwo popełnił w wieku 13 lat. Ukradł ze sklepu batonik. Ale nikt go nie złapał na gorącym uczynku. Wtedy stwierdził, że łatwiej jest kraść, niż prosić mamę o kieszonkowe.
Dalej wszystko potoczyło się samo. - Miałem kolegów, z którymi niekiedy dla zabawy kradliśmy coś ze sklepów. To były drobiazgi: papierosy, piwo, gazety, niekiedy coś do jedzenia - mówi Grzegorz.
Nie żałuje tego, co robił. Twierdzi, że to były tylko żarty. Jednak nie skończyło się na drobnych kradzieżach. Z kolegami zaczęli chodzić na dyskoteki. A tam nie brakowało okazji do bójek.
- My nigdy nie zaczynaliśmy pierwsi. Jak ktoś nas sprowokował -to dostał. Ale to była obrona własna. A to chyba nie jest przestępstwo - tłumaczy Grzegorz.
- Ja nie raz widziałam, jak on z tymi swoimi koleżkami się zachowuje. Widziałam, jak zaczepiali chłopaka z kamienicy naprzeciwko. Najpierw podstawiali mu nogę, a jak tamten coś do nich powiedział, oni zaczynali go szturchać, popychać i kopać - mówi sąsiadka Grzegorza.

W końcu Grzegorz za rozboje i pobicie matki został oskarżony. Ponieważ jest nieletni, powinien trafić do ośrodka opiekuńczo-wychowawczego. Ale w ośrodku nie ma wolnych miejsc. Chłopak dalej mieszka z matką.
- Jak znajdą dla mnie miejsce, to pojadę do tego poprawczaka, chociaż nie wiem, po co w ogóle mam tam jechać. Przecież nic złego nie zrobiłem - twierdzi Grzegorz.

PS. Imiona bohaterów zmieniłam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska