To nie polskie truskawki. Polskie są tylko kobiałki

Jarosław Staśkiewicz
Amatorzy truskawek mogą je już kupować, ale warto pamiętać, że owoce na straganach nie pochodzą z polskich plantacji. Te zaczną dojrzewać najwcześniej na początku czerwca.
Amatorzy truskawek mogą je już kupować, ale warto pamiętać, że owoce na straganach nie pochodzą z polskich plantacji. Te zaczną dojrzewać najwcześniej na początku czerwca. JAR/Archiwum
Sezon na truskawki jeszcze się nie zaczął, ale na ulicach opolskich miast od wielu dni można już kupić owoce z południa Europy.

 

Opole, Brzeg, Kędzierzyn-Koźle... - praktycznie w każdym opolskim mieście stoją charakterystyczne stragany: stoliki z parasolami, gdzie od początku maja można kupić truskawki.

 

Ceny powoli spadają, ale wciąż są wysokie - dziś kilogram tych owoców kosztuje 14-15 zł.

Mimo to wielu z nas nie może się oprzeć pokusie.

 

Nawet w pierwszych dniach maja część klientów ślepo wierzyła, że owoce pochodzą z naszych pól.

- Przecież są sprzedawane z kobiałek - potrafią argumentować, nie mając pojęcia o terminach dojrzewania truskawek.

 

- Mamy trzy odmiany, w tym także tę najwcześniejszą i na razie tylko tej jednej, którą dodatkowo przykrywaliśmy fizeliną, są owoce. Ale jeszcze zielone - tłumaczy pani Anna z gospodarstwa w Rozumicach w powiecie głubczyckim. - Jeśli w najbliższych dniach będzie słońce, albo będzie parno, za tydzień powinniśmy rozpocząć pierwsze zbiory, ale to też nie jest wcale takie pewne. Pozostałe odmiany mają dopiero zawiązki.

 

Skąd więc truskawki w kobiałkach na ulicznych straganach?

To po prostu efekt zaradności grupy handlarzy, którzy trzeci rok z rzędu przywożą truskawki z Hiszpanii i opanowali rynek w południowo-zachodniej Polsce.

 

Owoce przyjeżdżają na giełdy na paletach, następnie są przesypywane ze skrzyneczek, do których pakują je Hiszpanie, do naszych kobiałek.

Wczesnym rankiem są rozwożone samochodami po wielu miastach Dolnego Śląska i Opolszczyzny, gdzie od rana do późnego popołudnia handlują nimi wynajęci sprzedawcy spod parasoli.

Wieczorem auta znowu przyjeżdżają, zabierają stragany, rozliczają sprzedawców i tak przez cały maj - dopóki na rynku nie pojawią się rodzime truskawki.

 

 

A sezon na polskie owoce dopiero się zaczyna - na razie w postaci truskawek ze szklarni.

- Chyba widać różnicę? - pyta retorycznie Jacek Juchniewicz z Brzegu, który pierwszą partię do prowadzonego z żoną sklepu przywiózł dopiero w poniedziałek.

- Są dużo mniejsze niż te importowane. Tamte mają też dużo większe listki i wydłużony kształt.

 

Truskawki szklarniowe dopiero się zaczynają, na gruntowe jeszcze musimy poczekać

 

Jak mówi pan Jacek, coraz więcej klientów rozróżnia polskie i importowane owoce.

- Ale pierwszy rok to była masakra – dodaje. - Ludzie przychodzili i pytali: Są nasze truskawki? Nie ma? A przecież tam na straganie już mają!

Truskawki przyjeżdżają z Hiszpanii, a za chwilę podobna historia będzie z czereśniami - najpierw na rynku pojawią się m.in. te z Węgier.

 

Niestety, w tym roku zapowiada się drożyzna, bo wiele owocowych plantacji zniszczyły wiosenne przymrozki.

- Nasze na szczęście nie ucierpiały, bo dzięki Bramie Morawskiej mamy tu specyficzny mikroklimat - wyjaśnia pani Anna z Rozumic. - Ale póki nie ma owoców na rynku, trudno jeszcze wyrokować o ich cenach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska