Piękna i wszechstronnie uzdolniona
Maria przyszła na świat prawdopodobnie w maju 1610 roku w Świdnicy, gdzie jej ojciec Henryk Cunitius był fizykiem miejskim, czyli lekarzem. Rodzina mieszkała w rynku pod numerem 8, w tzw. kamienicy pod Złotym Chłopkiem, która przetrwała do dziś.
- Jeśli chodzi o najważniejsze daty w życiu Marii, to mamy z nimi pewien kłopot – mówi dr Radosław Skowron z Muzeum Dawnego Kupiectwa w Świdnicy.
Nie zawsze chodzi tu o brak dokumentów, ale o celowe szyfrowanie.
Maria zajmowała się sporządzaniem horoskopów urodzeniowych i zajęcie to przysporzyło jej niemałej renomy. Podobno o postawienie horoskopu zwrócił się do Cunitii nawet król Jan Kazimierz.
- Przeczytałem swego czasu, że osoby, które zajmowały się astrologią, same unikały tego, by data ich narodzin była znana. Wszystko po to, aby ktoś niepowołany nie stworzył prognostyku i żeby się nie okazało, iż taka osoba urodziła się pod złą gwiazdą. Jeśli ktoś urodził się pod złą gwiazdą, inni ludzie go unikali – tłumaczy dr Radosław Skowron. - Maria ukryła dzienną datę urodzin w niemieckojęzycznej części swego dzieła pt. „Urania propitia”. Pisze w nim, że urodziła się w 1610 roku w Zielone Świątki. Biorąc pod uwagę specjalne tablice, a także różnice w kalendarzach juliańskim i gregoriańskim, można obliczyć, że był to prawdopodobnie dzień 29 maja.
Nie do końca też wiadomo, jaki jest rok urodzenia Marii. W grę wchodzą aż trzy daty: 1604, 1608 i 1610. Najbardziej prawdopodobna jest ta ostatnia.
- W biogramie, który w 1651 roku napisał Eliasz, jej mąż, podana jest informacja, że po raz pierwszy wyszła za mąż w wieku 13 lat i 6 miesięcy. Z drugiej strony zachował się zespół wierszy jej poświęconych, w którym czytamy, że wydarzenie to miało miejsce 30 września 1623 roku – wyjaśnia naukowiec. - Jeśli od 1623 odejmiemy 13, to wyjdzie nam 1610.
Maria odznaczała się wybitną inteligencją i to od najwcześniejszych lat. Kiedy była pięciolatką, nauczyła się pisać i czytać po niemiecku. W ciągu swojego życia opanowała sześć języków (oprócz ojczystego). Posługiwała się: łaciną, greką, hebrajskim, francuskim, polskim i włoskim. Studiowała Biblię i mitologię. Interesowała się historią. Pięknie malowała, śpiewała, grała na lutni. Uczyła się też jak być dobrą panią domu, ale też świetnie władała szablą. A przy tym była osobą bardzo skromną.
Geniusz odziedziczyła w genach
Można powiedzieć, że Cunitia geniusz odziedziczyła w genach, a w rodzinnym domu poczuła, jak wielką potęgą jest ludzki umysł. Zdobywanie wiedzy i poznawanie świata stało się dla niej wielką przygodą. Ojciec Marii utrzymywał kontakty z najwybitniejszymi naukowcami ówczesnej Europy.
Cunitius był człowiekiem renesansu o bardzo szerokich zainteresowaniach i talentach. Współpracował z duńskim astronomem Tycho Brahem. Odwiedził nawet słynną siedzibę naukowca, czyli Uranienborg na wyspie Van. Warto wspomnieć, że Duńczyk stworzył teorię pośrednią między heliocentryczną a geocentryczną. Według niej Ziemia była nieruchoma. Wokół niej krążyło Słońce, a z kolei wokół niego inne planety.
Intelektualne dysputy, opowieści o odkryciach Kopernika i Galileusza, nowych lądach i filozoficznych ideach, przyszłości zapisanej w gwiazdach czy budowie ludzkiego ciała rozpalały umysł dziewczynki, choć początkowo niewiele z nich rozumiała. Aby stały się także jej udziałem, musiała pokonać opór ojca, który nie chciał, by córka się kształciła.
Choć Henryk sam był wybitnie wykształcony, jednak hołdował krzywdzącemu i staromodnemu przekonaniu, że dla niewieściego mózgu i jego „duchów żywotnych” – czymkolwiek one były – nadmierna nauka nie jest wskazana. Może się zakończyć tragicznie, nawet delirium. Z czasem sam pan Cunitius zmienił zdanie i sam docenił talent Marii.
Ale nim to się stało, wydał ją za prawnika Dawida Gerstmanna.
- To, że Maria wyszła za mąż w wieku 13 lat i 6 miesięcy, nie było niczym nadzwyczajnym – tłumaczy dr Radosław Skowron. - A z drugiej strony na pewno taka „mądralińska”, sawantka, musiała dopiekać ojcu, dlatego pewnie z chęcią się jej „pozbył”. Ale to małżeństwo nie trwało długo, bo zaledwie trzy lata. Po śmierci pierwszego męża, Cunitia wróciła do domu. Miała jednak niezależność, w tym także finansową.
Połączyły ich astronomia i prawdziwa miłość
W tym czasie do domu Henryka Cunitiusa trafił Eliasz von Loewen, który został nauczycielem brata Marii.
- Zauważył on, że Maria o wiele więcej „łapie” z jego wykładów, ma szersze intelektualne horyzonty niż jej brat. Zauważył też, że potrafi świetnie liczyć – mówi dr Radosław Skowron. – W związku z tym Eliasz doszedł do wniosku, że z Marią można pójść dalej, można zająć się z nią teorią heliocentryczną.
Chociaż już wcześniej dotarły do nauczyciela informacje o genialnej dziewczynie, nie wierzył im bezkrytycznie.
Tak pisze o tym w we wstępie do dzieła żony: „(…) Od początku jednak nie miałbym wątpliwości, gdybym znał inne kobiety odnoszące jakieś sukcesy w naukach tego rodzaju. Wewnątrz pozostałem jednak innego zdania, powątpiewając głębiej, że zrozumienie tej dyscypliny może przypaść przedstawicielce płci pięknej. Nie chciałem jednak, co jest moim zwyczajem, robić komukolwiek kłopotu, lecz z ciekawości wybadać temat. Kiedy w końcu niespodziewanie zaproszono nas oboje do wspólnych studiów, gdzie pojawiła się okazja do rozmowy i dyskusji, szybko spostrzegłem, że jej sława ani próżna, ani przesadzona, jak zwykło się zdarzać, jest o wiele większa. Ona zaś jak sumienna i najszlachetniejsza, tak obdarzona naturalnym talentem, a gorliwą nauką i siłą woli wykształcona do godnego chwały przykładu (…)”. (tłumaczenie dr Katarzyna Borkowska)
Eliasza i Marię połączyły astronomia i głębokie uczucie. W 1629 roku stali się nie tylko małżonkami, ale także najwierniejszymi przyjaciółmi, naukowymi partnerami, którzy prawie nigdy się nie rozstawali.
Eliasz nie tylko nie hamował intelektualnych ambicji żony, ale co więcej, stał się jej przewodnikiem. Podczas gdy wielu naukowców nadal – za świętym Tomaszem z Akwinu – uważało kobietę za nieudanego mężczyznę, a niektórzy twierdzili nawet, że niewiasta to nie człowiek lecz monstrum, którego miejsce jest co najwyżej w kuchni, nie na salonach czy uniwersytetach, Eliasz dał Marii wolność, obdarzył szacunkiem i podziwem nie tylko dla jej wielkiej urody, ale przede wszystkim dla rozumu.
Maria przez swoje zainteresowania budziła nieufność. Ludzie nie potrafili zrozumieć tej dziwnej kobiety, która nocami siedzi na dachu i obserwuje niebo, a w dzień śpi. Snuli nawet domysły, czy nie ma ona konszachtów z diabłem. Świdniccy rajcy miejscy skarcili ją za nieobyczajne zachowanie, co wówczas było poważnym oskarżeniem.
Wielka tułaczka
Małżonkowie z powodu wojny 30-letniej musieli uciekać ze Świdnicy, gdyż nie zamierzali wyrzec się protestantyzmu, tak jak to uczyniło rodzeństwo Marii. Schronienie znaleźli w Byczynie, gdzie Eliasz dostał posadę fizyka miejskiego. Leczył ubogich, doglądał chorych w szpitalu, wytwarzał mikstury. Pomagała mu w tym żona, która również miała dar rozpoznawania chorób.
- Nie do końca wiadomo, czy najpierw Maria i Eliasz dotarli do Byczyny, czy też przekroczyli kordon i trafili do Polski, która była państwem bez stosów, która cieszyła się wolnością religijną dzięki konfederacji warszawskiej. Polska była pod tym względem fenomenem w Europie, która płonęła z powodów religijnych – tłumaczy dr Radosław Skowron. - Trzeba też pamiętać, że Polska miała wówczas milion kilometrów kwadratowych i składała się z wielu różnych nacji.
W Rzeczpospolitej Maria i Eliasz znaleźli schronienie w katolickim klasztorze cysterek w Ołoboku, którego udzieliła im ksenia Zofia Łubieńska.
- Oczywiście w zamian klasztor zyskał parę lekarzy, którzy potrafili stawiać diagnozy i sporządzać leki – opowiada naukowiec. - Kiedy Maria miała wolną chwilę, zajmowała się pisaniem swojego dzieła.
W Byczynie na dobre małżonkowie zamieszkali po podpisaniu pokoju westfalskiego w 1648 roku, który zakończył krwawą, długą i wyniszczającą wojnę.
Dokończyła to, co zaczął Galileusz
Efektem pracy Marii (którą w badaniach mocno wspierał Eliasz) stała się wspomniana już książka pt. „Urania propitia”, czyli „Urania łaskawa”, którą Cunitia wydała w Oleśnicy w 1650 roku. Książkę dedykowała cesarzowi Fryderykowi III.
Uczona dokończyła to, co zaczął Galileusz, który udowodnił, że Wenus na pewno krąży wokół Słońca, a Maria jako pierwsza opracowała sposób liczenia faz jej ruchu.
Ale zrobiła też dużo więcej. Opisała ruchy Saturna, Jowisza, Marsa, Merkurego i Księżyca. Bardzo dokładnie obliczyła i skorygowała trajektorie planet Układu Słonecznego. Zweryfikowała też obliczenia Johanna Keplera. Poprawiła kilka błędów, które wkradły się do obliczeń astronoma w jego słynnych tablicach rudolfińskich oraz przedstawiła je w znacznie łatwiejszej postaci, tak, że stały się nie tylko wiedzą dla wtajemniczonych, ale także adeptów „królowej nauk”, bo za taką uważała astronomię.
-„Urania propitia” to jest astronomia keplerowska. To książka dwujęzyczna, zawiera w części łacińskiej swobodny wybór naukowy. Natomiast jest podręcznikiem w części niemieckojęzycznej – mówi dr Radosław Skowron. - Dlatego stała się tak popularna. Miała wznowienia i kolejne wydania, stąd sporo egzemplarzy się zachowało. Nawet jeden jest w Bibliotece Kongresu Amerykańskiego.
Maria żyła w czasach, kiedy układ heliocentryczny był zakazany, zarówno u ewangelików, jak też katolików.
- Za to można było pójść na stos. Galileusz musiał się wyrzec tej teorii, Giordano Bruno spłonął na stosie. Zaś Maria mogła tylko w ukryty sposób być jej zwolenniczką – tłumaczy naukowiec. – Ale na pewno wszelkie jej obliczenia, jakie są w jej tablicach, są obliczeniami odnoszącymi się do Słońca jako centrum Wszechświata.
Książka ta była pierwszą publikacją, która wyszła spod pióra kobiety. Dzieło trafiło do ośrodków uniwersyteckich i przyniosło Marii sławę najmądrzejszej kobiety swoich czasów.
- Książka na pewno powstała w Byczynie. Nawet na stronie tytułowej widnieje łacińska nazwa „Bicini” – mówi Zbigniew Woźniakowski, prezes Stowarzyszenia Miłośników Byczyny. – Jeszcze pod koniec XIX wieku, w czasach pastora Koellinga, parafia ewangelicka w Byczynie szczyciła się jednym egzemplarzem dzieła Marii, które posiadała w swojej bibliotece.
- Maria Cunitia nie była osobą szeroko znaną. Była znana, ale tylko tym, którzy interesowali się astronomią, tak jak np. Heweliusz i krąg jego znajomych – twierdzi dr Katarzyna Borkowska z Instytutu Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk, która od lat zajmuje się postacią astronomki. - Wyszukiwali oni astronomów, z którymi mogli podzielić się wiedzą, wymienić się informacjami.
Z tymi wybitnymi postaciami Maria i Eliasz korespondowali.
Jan Herbinius, urodzony w Byczynie wybitny uczony, duchowny ewangelicki i pedagog, nazwał ją w liście „najszlachetniejszą, najbardziej uczoną kobietą, autorką przychylnego traktatu o Niebie”. Zaś „najszlachetniejszą i najuczeńszą Panią Cunitią” określił ją Jan Heweliusz, którego działa – wraz z mężem – recenzowali.
Z kolei francuski astronom Ismael Boulliant wyznał, że szczerze podziwia Marię za przenikliwość niezwykłe przymioty umysłu i wytrwałość, dzięki którym jej imię na trwałe wyniesione zostało na szczyt Olimpu.
Niestety, w Byczynie nie zachowały się żadne ślady po Marii i Eliaszu. 25 maja 1656 roku w mieście wybuchł wielki pożar, w wyniku którego spłonęło wiele kamienic, w tym dom naukowców razem z biblioteką, wyposażeniem, lunetami, korespondencją, a także wynikami ponad 200 obserwacji astronomicznych.
Kolejnym ciosem dla Marii była śmierć męża w 1661 roku. Po tych dwu wydarzeniach Cunitia zaprzestała wszelkiej działalności naukowej. Zmarła trzy lata później 22 lub 24 sierpnia 1664 roku i została pochowana na byczyńskim cmentarzu.
W uznaniu dla zasług Cunitii Międzynarodowa Unia Astronomiczna nadała imię badaczki jednemu z kraterów na Wenus.
W 360. Rocznicę śmierci Marii Cunitii w Byczynie odbyła się konferencja naukowa poświęcona tej wybitnej postaci, a w jej trakcie miało miejsce otwarcie Gwiezdnego Szlaku Astronomki Byczyna – Łubnice – Świdnica.
Cytaty zamieszczone w tekście pochodzą z tego wydarzenia.
#pomagaMY czyli Polska Press dla powodzian
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?