Tomasz Adamek: - Chciałbym walczyć z gwiazdorami

fot. Sławomir Mielnik
- Przyjechałem do USA, by podbijać serca amerykańskiej widowni, a starciem z Gołotą tego nie zrobię. Mam inne plany - mówi Adamek.
- Przyjechałem do USA, by podbijać serca amerykańskiej widowni, a starciem z Gołotą tego nie zrobię. Mam inne plany - mówi Adamek. fot. Sławomir Mielnik
Zawodowy mistrz świata wagi junior ciężkiej federacji IBF: - Nie ma złych walk o pas mistrzowski. Każdy zawodnik jest trudny i do każdej walki trzeba ciężko trenować i doskonale się przygotować.

Tomasz Adamek po raz trzeci w karierze wywalczył pas mistrza świata w boksie zawodowym. Po mistrzostwie świata WBC wagi półciężkiej i IBO junior ciężkiej, "Góral" sięgnął po pas mistrza świata federacji IBF juniorciężkiej. 11 grudnia w amerykańskim Newark pokonał niejednogłośnie na punkty broniącego tytułu Steve'a Cunninghama. Teraz odpoczywa, przygotowuje się do świąt i myśli o kolejnym rywalu.

- Święta spędzi pan w Polsce, czy w USA? - spytaliśmy Tomasza Adamka.
- Od lata mieszkamy z rodziną w Nowym Jorku i tutaj zostaniemy na święta.

- Będzie choinka, karp, barszcz z uszkami?
- To nasze pierwsze święta poza ojczyzną, ale postaramy się mieć Wigilię z tradycyjnymi potrawami, które pojawiają się w polskich domach. Nie wiem tylko co z karpiem, bo jeszcze go w tutejszych sklepach nie widziałem. Ale pochodzimy po polskich sklepach i myślę, że karpia też dostaniemy.
- Jest tęsknota za wyjątkowym klimatem panującym w polskich domach w tym czasie?
- Pewnie, że chciałoby się być w Polsce i w swojej ojczyźnie przeżywać Boże Narodzenie. Ale jeśli jest się z rodziną, to można przeżyć święta wszędzie. Raz w życiu w tym okresie byłem poza domem i przyznam, że wówczas przeżywałem największą tęsknotę. Teraz jest inaczej. W Nowym Jorku jesteśmy razem z rodziną, są tu polskie parafie, na pewno będzie Pasterka, kolędy.

- Podczas przygotowań udzielał się pan w kuchni?
- Nie było takiej potrzeby. Tutaj tyle się nie przygotowuje w kuchni, więcej potraw kupuje się w sklepach. Poza tym będziemy u zaprzyjaźnionego księdza, więc i przygotowań do Wigilii jest nieco mniej.

- Co Pan by chciał dostać pod choinkę?
- Od rodziny modlitwę o zdrowie i siłę na następny rok. Z prezentów człowiek się tak nie ucieszy, bo niczego nam nie brakuje. Dla mnie największym darem jest możliwość przebywania razem z rodziną.

- Dla polskich kibiców świąteczny prezent już pan zrobił. Jest pan pierwszym Polakiem, który zdobył dwa mistrzowskie pasy w dwóch różnych kategoriach wagowych.
- Cieszę się, iż nie zawiodłem kibiców. Parę miesięcy temu obiecałem im, że będę mistrzem świata. Opatrzność dała mi to szczęście, że mogłem pokazać dobry boks i zdobyć pas.

- O tytuł federacji WBC stoczył pan pasjonujący pojedynek z Paulem Briggsem. Pana ostatnia walka o pas IBF ze Stevem Cunninghamem też była zacięta i emocjonująca. Który pas trudniej było zdobyć?
- Zdecydowanie walka, po której pierwszy raz zdobyłem pas była dla mnie najcięższa. Wówczas w dwóch miejscach miałem złamany nos, walczyłem więc z rywalem i własnym bólem. To było bardzo bolesne zdobycie pasa. Jednak każde zwycięstwo to wielka radość. Teraz też przecież nie było łatwo, to Cunningham wchodził do ringu jako mistrz świata. Pokazałem jednak dobry boks i serce do walki.

Sylwetka

Sylwetka

Tomasz Adamek urodził się 1 grudnia 1976 roku w Żywcu. Przygodę z boksem rozpoczął w wieku 12 lat w miejscowym Góralu. W 2000 r. został zawodowcem. We wrześniu 2004 r. podpisał kontrakt z najsłynniejszym promotorem Donem Kingiem. Zdobył pas prestiżowej federacji WBC, pokonując Australijczyka Paula Briggsa. Stracił go w lutym 2007 r. przegrywając z Chadem Dawsonem.
9 czerwca 2007 r. w Katowicach pokonał przed czasem Luisa Pinedę z Panamy i został mistrzem świata federacji IBO w nowej kategorii wagowej - junior ciężkiej. Związał się też z nowymi promotorami: Main Events i Ziggy Promotion inc.
11 grudnia pokonał Steva Cunninghama i zdobył pas mistrzowski federacji IBF.
Jego bilans to 36 zwycięstw (w tym 24 przed czasem) i jedna porażka.

- To prawda, że kiedyś miał pan sen, w którym pokonał Cunninghama?
- Tak, dwa lata temu miałem sen, w którym walczyłem z nim w Nowym Jorku. Widziałem ring i na pewno pokonałem Steva przed czasem, widziałem go na deskach. Teraz, na jawie, Cunningham trzy razy miał deski, ale wygrałem na punkty. To taka mała różnica.

- A jaki rywal się teraz panu śni?
- Na razie mam konkretną walkę, 21 marca, a na liście IBF podany jest BJ Flores. Oczywiście teraz nie mogę w stu procentach powiedzieć, że właśnie z nim będę boksował. Najważniejsze, że mamy zarezerwowaną halę i że pojedynek pokaże telewizja Versus. Zobaczymy co do tego czasu wynegocjujemy z telewizją Showtime. Chcemy walczyć w hali Prudential Center w Newark, gdzie pokonałem Cunninghama. Jest tu mnóstwo Polaków, na pojedynek przyjdzie wielu kibiców. Możemy wybrać zawodnika, ale żeby walka dobrze się sprzedała, to trzeba szukać rywala z dobrym rekordem wygranych walk i wysokim miejscem na liście. BJ Flores jest numerem dwa na liście IBF, federacja akceptuje jego jako rywala. Dlatego taka walka by się sprzedała i myślę, że byłaby ciekawa.

- Jednak BJ Flores na pewno nie należy do pana wymarzonych przeciwników?
- Nie ma złych walk o pas mistrzowski. Każdy zawodnik jest trudny i do każdej walki trzeba ciężko trenować i doskonale się przygotować. Jeśli chodzi o rywali wymarzonych, to są nimi bokserzy z wielkim nazwiskiem, jak Roy Jones. Walka z tak utytułowanym przeciwnikiem to szansa, by na trwałe zapisać się w pamięci kibiców również w USA. To także pewność, iż walka zostanie pokazana w telewizjach Showtime, czy HBO, największych stacjach promujących bokserów.

- I szansa na większe pieniądze. Sto tysięcy dolarów za zwycięstwo w walce o pas ze Stevem Cunninghamem wrażenia nie robi.
- To fakt, że olbrzymich pieniędzy nie było. Podstawa to telewizja, a naszej walki nie pokazywało HBO ani Showtime. Do tego Cunninghama też niewiele osób znało. Wprawdzie jest Amerykaninem, ale dotąd w Stanach bił się bardzo rzadko, walcząc głównie w Europie.

- Obawiał się pan werdyktu sędziów. To rywal był u siebie i bronił pasa, a pan go nie znokautował?
- Nigdy nie wiadomo co orzekną sędziowie i pewien niepokój musi być. Jednak po trzech nokdaunach i wygraniu przeze mnie kilku innych rund, trudno bym nie zwyciężył. To byłoby oszustwo i chyba największy przekręt w historii boksu zawodowego, choć historia zna takie przypadki. Na szczęście tylko jeden sędzia był zaspany i nie zauważył mojej przewagi.

- Czy po walce słynny promotor Don King pogratulował zwycięstwa?
- Nie było go na konferencji prasowej. Ale w ten sposób nie zlekceważył mnie, tylko swojego zawodnika. Ja mam swoich promotorów i oni na konferencji byli.

- Chyba się nie lubicie?
- Dlaczego? Był moim promotorem, potem się rozstaliśmy. Taki jest ten biznes. Dzisiaj jestem szczęśliwy, pokonałem Cunninghama - jego zawodnika, mam perspektywy na przyszły rok. A Kinga szanuję za to, co zrobił w boksie.

- Jak odbiera pan spekulacje na temat walki Adamek - Gołota?
- To wymysł dziennikarzy, w dodatku mocno rozdmuchany. Ja nie myślę o takiej walce. Andrzej ma już cztery dychy na karku i walka z podstarzałym rywalem w Stanach nie przyniosłaby mi żadnego pożytku. Po prostu by się nie sprzedała, w Polsce może tak, ale nie tu. Przyjechałem do USA, by podbijać serca amerykańskiej widowni, a starciem z Gołotą tego nie zrobię. Mam inne plany. Chciałbym walczyć z gwiazdorami w USA i tu się sprzedawać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska