Tomasz Białek trofea zdobywa na wnuka Agnieszki czy też na brata Justyny

Zbigniew Górniak
Gdyby sprzedać wszystkie trofea pana Tomasza - wystarczyłoby na auto średniej klasy.
Gdyby sprzedać wszystkie trofea pana Tomasza - wystarczyłoby na auto średniej klasy. Paweł Stauffer
Jego pokój wygląda trochę jak suszarnia w klubie piłkarskim albo jak pub dla kibiców. Z sufitu zwieszają się klubowe szaliki, a na wieszakach rozpięto blisko 200 koszulek.

Te koszulki nigdy nie zostaną wyprane, bo złożyli na nich swe podpisy gwiazdorzy futbolu, siatkówki, hokeja. Są też rękawice bramkarskie z Górnika Zabrze i plastrony, czyli te upstrzone reklamami bezrękawniki, jakie skoczkowie narciarscy ubierają na zawody. Tu dodatkowo upstrzone autografami, z których najważniejszy złożył w Zębie Kamil Stoch. Taka szmatka, mniej odzieżowo wyrafinowana niż kamizelka odblaskowa, chodzi na Allegro po tysiąc złotych.

Ale „odzieżówka” to tylko dodatek do głównej kolekcji, ona powstała niejako przy okazji podróży po Polsce i Europie, których celem głównym jest coś innego. Bo Tomasz Białek z Kromołowa koło Brożca w gminie Walce poluje przede wszystkim na autografy.

Ma ich 6,5 tysiąca i gdyby je wystawił na Allegro, mógłby sobie potem kupić bardzo przyzwoity samochód. Nówkę sztukę. Ale Tomasz ich nie sprzeda, wręcz przeciwnie - będzie na nie chuchał i dmuchał, bo urządza dla swej kolekcji specjalny pokój w nowo budowanym domu. Będą tam antyramy pokryte specjalną folią, która powoduje, że autografy nie blakną od światła słonecznego i nie znikają. A gdy zabraknie ścian na antyramy, na półkach wylądują klasery posegregowane wg tematów: kino polskie, kino światowe, nobliści, muzyka, piłka nożna, skoki, siatkówka, prezydenci, premierzy, inne…

Sam wśród nastolatek

Szkoda takiego znikającego autografu, bo zdobycie każdego okupione zostało zapobiegliwością, cierpliwością, pomysłowością. Nie licząc kosztów związanych z podróżami. O, weźmy ostatni weekend. Pan Tomasz w „Karolince” czaił się w tłumie fanek Krzysztofa Ibisza („Tak, wiem, to czasem bywa krepujące” - mówi), aż udało mu się dopaść celebrytę. Tyle że w przeciwieństwie do gruppies, on nie miał w dłoni jakiegoś pośpiesznie wyrwanego karteluszka albo innej serwetki, lecz solidne zdjęcie, na którym gwiazdor uśmiecha się na tle logo Polsatu.

- Przygotowuję sobie wcześniej zdjęcia, drukuję je i to się opłaca, bo gwiazdy zupełnie inaczej patrzą wtedy na takiego proszącego o autograf, doceniają, że ktoś się do spotkania z nimi przygotował - tłumaczy pan Tomasz. - Tego samego dnia udało mi się zdobyć autografy Rafała Maseraka i Agnieszki Kaczorowskiej, bo oni byli z Ibiszem całą ekipą. Jak to, kto to jest Kaczorowska?!

Zawstydzony, idę niby to do toalety i dzwonię do żony, a ona wrzuca Kaczorowską w Google. Po chwili wiemy, że to tancerka klasy „S”, uczestniczka „Tańca z gwiazdami”, a portal pomponik.pl wyrzuca na samą górę news, że Kaczorowska stała się bohaterką kolejnego skandalu po tym, jak rozbiła związek znanego sportowca. Na wszelki procesowy wypadek redakcja opatruje tę informację znakiem zapytania. No, bo co, zapytać nie wolno?

Wracam do pokoju-suszarni, a pan Tomasz, wyczuwszy moją wintidż oldskulowość, podsuwa mi pod nos podpisane mazakiem czarno-białe zdjęcie blond dryblasa o nogach jak słupy. Dryblas robi wślizg do piłki i nawet na zdjęciu słychać, jak jego rywalowi trzeszczą stawy i ścięgna.

- Ale tego to pan pewnie rozpoznaje i pamięta? - pyta Tomasz Białek.
Oczywiście, że znam i pamiętam! To Jerzy Gorgoń, podpora obrony polskiej „jedenastki Górskiego”, facet nie do przejścia, legenda Górnika Zabrze i śląskich lokali rozrywkowych z dancingiem i striptizem. Bohater licznych anegdot z serii „pan piłkarz się bawi”. Do dziś w formie, trenuje ponoć jakąś piłkarską młodzież w Szwajcarii.

Sport i celebryci z TV. A gdzie autografy ze świata sztuki? Tomasz Białek kiwa głową: mam i takie - i podsuwa pod nos kartkę formatu A-4 zadrukowaną wierszem „Miłość”. Pod spodem odręczny podpis autorki: Wisława Szymborska. Swoje imię noblistka zapisała nawet przez „V”, co dodaje tylko autografowi wartości. Coś jak znaczek „mauritius” z drukarską skazą.

- Prośbę wysłałem do poetki na jej prywatny krakowski adres - zwierza się kolekcjoner z Kromołowa. - Taki adres jest czasem nawet cenniejszy niż sam podpis. Jak się go zdobywa? Ja jestem administratorem forum kolekcjonerskiego, mamy tam zamkniętą grupę VIP zbieraczy i się wymieniamy adresami ważnych ludzi.

Zawodowo Tomasz zajmuje się logistyką w prywatnej firmie transportowej w Głogówku. Studiuje zaocznie logistykę na opolskiej WSZiA. Niedawno się ożenił. Reakcja żony na jego hobby? - Wzięła mnie z całym majdanem, więc nie ma pretensji.
Pojedynek na nazwiska

Pokazuje mi albumy z autografami. Kogo tu nie ma! Aktorzy, piosenkarze, sportowcy, kucharze, politycy, duchowni. Proponuję panu Tomaszowi zabawę. Ja będę rzucał nazwisko, a on mi powie: ma czy nie ma.

- Niech pan startuje - Tomasz uśmiecha się jak zawodowiec któremu amator zaproponował pojedynek.

- Gajos?

- Ba, jasne, że mam. Pojechaliśmy na wycieczkę do Warszawy, wszyscy na zwiedzanie, a ja do teatru polować na Gajosa.

- Linda?

- Mam, zdobyłem w końcu w tym roku z Lewadzie pod Kędzierzynem, gdzie Linda przyjeżdża na konie. Ja tam się co rok wkręcałem na oszustwo. Kiedyś wszedłem jako wnuk Agnieszki Perepeczko. Gdy ochrona interweniowała, ona potwierdziła. Spodobałem jej się, może dlatego, że przyniosłem do podpisu seksowną fotę, była na niej w luźnej bluzeczce bez biustonosza. W tym roku dostałem już od organizatorów zaproszenie do strefy VIP w Lewadzie.

- Justyna Kowalczyk?

- No wie pan? Jak mógłbym nie mieć Justyny. Pojechałem za nią do Szklarskiej Poręby i tam oszukałem ochronę, że jestem jej bratem. Szef ochroniarzy zerknął na mnie i powiedział: nawet pan do niej podobny.

- Michael Jackson?

- Mam, na pocztówce konia z lat 90.

- Lewandowski?

- Robert? Od „Lewego” mam aż dwa autografy. Specjalnie po nie pojechałem do Dortmundu, gdzie mam wujka. Wujek ma taki karnet fana, który upoważnia do oglądania otwartych treningów. Zabrał mnie i mam. Borussia to klub, na który się zawziąłem szczególnie: mam aż 180 autografów byłych lub obecnych zawodników drużyny.

- Błaszczykowski?

- Phi… Poszedłem do „Kubatury” w Opolu.

- Ale teraz pana zażyję, panie Tomaszu. Ksiądz Twardowski?

Pan Tomasz sięga na półkę i zdejmuje z niej tom wierszy mistrza Twardowskiego. Otwiera okładkę, celuje palcem w autograf.

- To nie jest specjalnie dla mnie, ale autograf autentyczny. Skąd go mam? Specjalnie chodzę na pchle targi i przeglądam stare płyty oraz książki, bo mogą być na nich dedykacje. Na płytach jeszcze nie trafiłem, ale znalazłem tego Twardowskiego.
Uwaga na fałszywki

Gdyby przyszło mi do głowy pytać o nazwiska takie jak Depardieu, de Niro, Polański, Zanussi, Grabowski, Redford, Strasburger, Nielsen, Banderas, Reno czy śp. Williams - mój rozmówca przytaknąłby. Nie przyszło mi do głowy tylko dlatego, że on mi już wcześniej pokazał te podpisy. Robin Williams podpisał mu się na swojej płycie „Między piekłem a niebem”, a Roman Polański na filmie „Piraci”. Nie, nie zdobył tych autografów osobiście (poza podpisami Strasburgera i Grabowskiego), lecz napisał do gwiazd listy. Wysyła ich od 10 do 20 miesięcznie. I tak przez 10 ostatnich lat. Koszt jednego listu z wkładką to około 10 złotych.

- Zawsze do koperty wkładam kopertę zwrotną oraz znaczki, a jak to idzie za granicę, to taki specjalny kupon międzynarodowy, żeby gwiazda nie musiała wydawać pieniędzy - tłumaczy. - Nie, żeby gwiazda zbiedniała przez te znaczki, ale taki gest budzi szacunek, pokazuje, że komuś zależy.

Szacunek za szacunek. To dlatego gwiazdor lub gwiazda, która odpisuje mu np. po 8 miesiącach, potrafi się nawet wytłumaczyć ze zwłoki: pan wybaczy, że dopiero teraz, ale miałem plan zdjęciowy na Hawajach. Ale w przypadku gwiazd najgorsze jest nie tyle czekanie, co trudność ze zdobyciem prywatnego adresu.

Listy z prośbami to druga metoda zdobywania okazów do kolekcji (po metodzie pierwszej, czyli własnoręcznym upolowaniu autografu). Trzecią metodą jest wymiana z innymi hobbystami, a czwartą kupno autografów na Allegro. Ale tu zdarza się mnóstwo podróbek.

- Nabrałem się już tak na fałszywki autografów Niemena i Marka Perepeczki - przyznaje się. - Gdy mam wątpliwości, wysyłam autograf do zaprzyjaźnionego grafologa, on bierze za ekspertyzę niewielkie pieniądze.

Dla prawdziwego kolekcjonera podpis musi być złożony ręką gwiazdy. W grę nie wchodzą żadne odbitki, ksera czy inne nadruki.

- Niektóre gwiazdy idą na łatwiznę, bo nie chce im się podpisywać i ich menedżerowie robią odbitki. Ja takie coś od razu wrzucam do pudła i pod łóżko.

Warto mieć porządny pisak. Kiedyś kolega pana Tomasza z Rudy Śląskiej długo polował na Cristiano Ronaldo, gdy ten przyjechał do Polski z drużyną na Euro. Czaił się, czaił z odkrytym, bo gotowym do akcji pisakiem, a kiedy już dopadł mistrza, a mistrz mu się na podpisał w biegu na zdjęciu, okazało się, że pisak nie zostawił żadnego śladu, bo zdążył już wywietrzeć. Można sobie w takich sytuacjach zapluć brodę.

- Są tacy, którzy żyją ze zbierania autografów - mówi Tomasz. - Znam małżeństwo, jeżdżą po imprezach z plikami fotek, podsuwają gwieździe do podpisu po 20-30 zdjęć. Nie chcą nawet osobistych dedykacji, tylko podpis. A potem to wystawiają na Allegro. Za taką masówkę dostaje się 50-70 zł od sztuki, ale ziarnko do ziarnka…
Szczakiel obok Paris Hilton

Co dziwne, mimo że mieszka na Opolszczyźnie, pan Tomasz nie ma autografu Pawła Kukiza. Jednak swój patriotyzm lokalny eksponuje w sposób wyrazisty: w centralnym punkcie jego kolekcji stoi zdjęcie opolanina, Jerzego Szczakiela, mistrza świata na żużlu z 1973 roku. Pan Jerzy stoi na komodzie obok Paris Hilton.

Kolejny opolski akcent - a raczej rój akcentów, to podpisy i koszulki siatkarzy kędzierzyńskiej ZAKSY. Głupio by było nie skorzystać, gdy ma się do nich niecałe 30 kilometrów. Inny lokalny ślad to autograf abp. Alfonsa Nossola. Tenże obiecał nawet panu Tomaszowi wstawić się w sprawie autografu u samego abdykowanego papieża Benedykta, więc kolekcjoner za niedługo delikatnie się przypomni.

Tomasz Białek na początku swej kolekcjonerskiej kariery zabiegał o autograf papieża Jana Pawła II. Kardynał Dziwisz odpisał mu z Rzymu, że ponieważ nie potrafi spełnić jego marzenia, więc wysyła mu zafoliowany skrawek papieskiej szaty. Czasem pan Tomasz modli się do tej relikwii.

- Miałem kłopot ze zdaniem prawa jazdy. Poprosiłem Jana Pawła II i zdałem śpiewająco - wspomina.
Ten szczątek papieskiej szaty to jeden z trzech najcenniejszych okazów w kolekcji Tomasz Białka. Kolejny to niemiecka pocztówka z lat 70. przedstawiająca pensjonat z pruskiego muru z ustawionym przed nim oplem kapitanem. To budynek, w którym w 1974 roku, podczas mistrzostw świata w piłce nożnej, mieszkała słynna srebrna jedenastka Górskiego. Na odwrocie są autografy wszystkich piłkarzy i samego trenera. Tę kartkę ktoś z ekipy wysłał do warszawskiej siedziby PZPN, dziś jest historyczna.

- Kumpel zbieracz wyszperał ją na pchlim targu w Gdańsku, właściciel nie zdawał sobie sprawy z jej wartości - objaśnia pan Tomasz. - A ja ją od kolegi dostałem. Tak po prostu, w ramach wdzięczności. Kiedyś pomogłem mu materialnie w trudnej życiowej sprawie.

Warto być dobrym, karma dotyczy nawet autografów. Z wdzięczności kolega podarował panu Tomaszowi także inną kartkę: wysłaną w 1976 roku z Montrealu do siedziby Urzędu Rady Ministrów w Warszawie. Na odwrocie są podpisy wielu naszych sportowych gwiazd, które wtedy, na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu zdobywały dla Polski medale. To była urodzajna dla nas olimpiada: 7 złotych, 6 srebrnych i 13 brązowych.

Czasem zdarzają się panu Tomaszowi ciekawe fuksy. Fuks pierwszy: nie miał jeszcze autografu Zygmunta Chajzera, pojechał do Czech w zupełnie innym celu, a tu - bingo! - idzie sobie Chajzer. Fuks drugi: Elena Hight, mistrzyni olimpijska w snowboardzie, przysłała panu Tomaszowi swój olimpijski dres. A w kieszeni zwitek; 120 dolarów. Napisał do niej, czy ma odesłać. Odpisała, że nie musi.

Rynek autografów w Polsce jest jeszcze małą niszą, tymczasem na Zachodzi inwestorzy śledzą pilnie wskaźnik PFC40 Autograph Index, w skład którego wchodzi 40 najbardziej pożądanych autografów świata. Od 2000 roku indeks ten wzrósł aż 466 procent, co daje 13,2 proc. rocznie. Tyle nie jest w stanie zapewnić nam żadna lokata bankowa. Kto 15 lat temu kupił fotografię z podpisem George’a Harrisona, zyskał jeszcze więcej - prawie 1700 proc. Mniej zyskowny był Paul McCartney, który podrożał 1328,6 proc., ale właśnie nadrabia straty.

Fałszywki po śmierci
Śmierć znanych gwiazd powoduje wysyp ich autografów, najczęściej fałszywych. Po zgonie Michaela Jacksona na Allegro ceny jego autografów sięgały nawet 500 zł. Połowa z nich to były podróbki. Zaalarmowali o tym opinię publiczną kolekcjonerzy z forum dyskusyjnego www.smell.fora.pl. Allegro umyło ręce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska