Tomasz Grzyb: Jeżeli wyjeżdżasz, musisz wiedzieć po co

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Zdaniem dra Tomasza Grzyba, młodzi członkowie MN mają na rynku pracy nieco więcej atutów niż ich polscy koledzy. Na zdjęciu uczestnicy Kuźni Młodych Liderów DWPN w Kamieniu Śląskim.
Zdaniem dra Tomasza Grzyba, młodzi członkowie MN mają na rynku pracy nieco więcej atutów niż ich polscy koledzy. Na zdjęciu uczestnicy Kuźni Młodych Liderów DWPN w Kamieniu Śląskim. Krzysztof Ogiolda
Dr Tomasz Grzyb, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, referent na seminarium "Zostać w Polsce czy wyjechać?"

- Podczas seminarium organizowanego przez Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej poprowadzi pan warsztaty nt. znaczenia narodowości na rynku pracy. Co chce pan przekazać jego młodym uczestnikom?
- Chciałbym, żeby spojrzeli na swój paszport jako na źródło szans, ale też źródło zagrożeń, z których trzeba sobie zdawać sprawę. W ciągu ostatnich kilkunastu lat problemem na Opolszczyźnie jest to, że patrzymy na emigrację zarobkową wyłącznie jako na źródło zwiększenia dochodów. To bywa krótkowzroczne.

- Ale skuteczne. Kto wyjeżdża zarabia więcej od tego, kto zostaje.
- W psychologii mówi się o dwóch rodzajach celów. Pierwsze: to, co chcę osiągnąć tu i teraz, drugie: zostaną osiągnięte - lub nie - za jakiś czas. Chcę pokazać, że cele bliższe mogą stać w sprzeczności z tym, co dotyczy przyszłości.

- Na przykład...
- Człowiek kończy szkołę średnią. Dostrzega, że studia nie dają już gwarancji zatrudnienia i zdobycia atrakcyjnej pracy. Daje sobie rok albo dwa na to, żeby zarobić pieniądze. Widzi, że jego koledzy z tej samej wioski lub miasteczka wyjeżdżają do Holandii czy Niemiec. Pracują fizycznie i są to zajęcia z perspektywy tamtych krajów nisko płatne, z naszej płatne dobrze. Za to bez specjalnej perspektywy rozwoju. Doświadczenie pokazuje, że po roku większość tych ludzi nie ma ochoty ani na powrót, ani na edukację. Nie chcą biedować na studiach i myśleć o własnym rozwoju. I to jest niebezpieczne.

Ważne

Ważne

Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej i Fundacja Konrada Adenauera zapraszają na seminarium dla młodych działaczy MN nt. "Zostać w Polsce czy wyjechać?" 17-18 maja w Pałacu Lucja w Zakrzowie koło Gogolina. Podczas spotkania referenci dokonają dogłębnej analizy obecnej sytuacji polskiego i niemieckiego rynku pracy, ze szczególnym wskazaniem sytuacji młodego pokolenia. Wypełnioną kartę potwierdzenia uczestnictwa należy przesłać do 15 maja faksem pod nr 77/402 51 15, e-mailem na adres: [email protected] lub pocztą na adres ul. 1 Maja 13/2, 45-068 Opole. Więcej informacji: Andrea Halenka, tel. 77/402 51 05, program www.haus.pl

- Ale młody człowiek nie wyciągnąłby wcale z szuflady paszportu ani niemieckiego, ani polskiego, gdyby tu na miejscu pracę miał, ale jej od lat brakuje...
- Oczywiście, gdyby praca była na miejscu i była lepiej płatna, wielu by nie wyjeżdżało. Ale ja chcę wywołać inną refleksję. Jeśli młody człowiek stwierdza, że rodzina, przyjaciele, relacje są ważne i znajdzie tu pracę, to gdy będzie się spotykał z kolegami, którzy wyjechali do Niemiec czy Holandii i będzie się czuł jak ostatni frajer. Bo będzie pracował dwa razy ciężej za dwa razy mniejsze pieniądze.

- Ma więc jeszcze jeden argument, żeby wyjechać.
- W psychologii jest pewne podstawowe pojęcie tłumaczące osiąganie sukcesów w życiu. Jest nim zdolność do tzw. odraczania gratyfikacji. Ono się w praktyce sprowadza do zasady: wolę poczekać, znieść gorsze warunki finansowe, ale za 7-10 lat być w lepszej sytuacji niż obecna. Przed laty Walter Mischel prowadził takie badania na małych dzieciach. Proponował każdemu z nich słodką piankę. Dziecko, które zgodziło się na nią poczekać 15 minut, odrzucając pokusę natychmiastowego otrzymania nagrody, dostawało dwie sztuki. Udawało się to 30 procentom dzieci. Kiedy Mischel zbadał dalsze losy tych dzieci, po 15 latach okazało się, że te, które miały zdolność odraczania gratyfikacji, dochodziły w życiu dalej.

- Jaki z tego wniosek dla młodych Opolan zastanawiających się, czy mają wyjechać, czy zostać?
- Jeśli ktoś wyjeżdża z założeniem: wyjadę na pięć lat popracuję, zarobie i wrócę, to bardzo często okazuje się, że w momencie powrotu są oni o pięć lat wstecz - w sensie rozwoju zawodowego - od swoich rówieśników, choć pieniędzy mają rzeczywiście więcej. Nie mam nic przeciwko migracji zarobkowej. Byle wiązała się ona także z rozwojem zawodowym. Jeszcze w średniowieczu istniało takie zapomniane słowo jak: wandr. Uczestnik takiego wandru, zwykle czeladnik, szedł w świat. W jednym mieście u tamtejszego mistrza uczył się zawodu. Szedł do kolejnego miasta i u innego mistrza zdobywał kolejne umiejętności. Wracał przygotowany do samodzielnego wykonywania zawodu. Do takiego modelu emigracji zarobkowej bym namawiał: zdobyć na Zachodzie umiejętności, np. cieśli czy murarza, żeby potem wrócić i tutaj - wykorzystując tamte doświadczenia - założyć firmę o zbliżonym do zachodniego standardzie.

- Takich przykładów trochę w regionie jest.
- Na szczęście. Bo to - powtarzam - jest najbardziej pożądany model emigracji, a nie wyjazd tylko, żeby zarobić pieniądze. Tego też ganić nie wolno, jakaś forma radzenia sobie to jest. Ale trzeba pamiętać, że ceną za to bywa pewien zastój w życiu.

- Na ile młodym ludziom ze środowiska mniejszości, to że znają zwykle dobrze język niemiecki i mają przynajmniej częściowo niemiecką tożsamość, może na rynku pracy pomóc.
- Jestem przekonany, że są w lepszej sytuacji od swoich polskich rówieśników. A mogliby być w jeszcze lepszej. Opowiem o tym na przykładzie. W 1990 roku ukazał się na rynku księgarskim satyryczny "Przewodnik po Polsce" Michała Ogórka. Fragment poświęcony Opolszczyźnie wygląda tak: Na Śląsku Opolskim mieszkał lud pracowity i miłujący porządek, ale pozbawiony nadmiaru polotu i fantazji. Połączono go z ludnością napływową, która polotu i fantazji miała w nadmiarze, za to mniej zapału do solidnej pracy. Udało się - drwił Ogórek - powstała społeczność, która nie ma ani zapału do roboty, ani polotu. To tylko żart. Nie jest to sprawiedliwa ocena i ja się z nią kompletnie nie zgadzam. Przytaczam ją po to, by młodzi ludzie z niemiecką tożsamością, nawykiem solidności i pracowitości czerpali też z polskiej części swojej tożsamości. Wtedy osiągną zdecydowanie więcej. O tym też chcę mowić podczas warsztatów: skoro żyjemy na styku różnych tożsamości, nie obrażajmy się na żadną z nich. Z każdej zaczerpnijmy to, co w niej najlepsze.

- Emigracja za pracą - nie tylko po 1989 roku, znacznie wcześniej - należy do śląskiego losu. Wciąż hamletyzujemy: jechać czy zostać? Arcybiskup Alfons Nossol wiele razy przywoływał przykład ojca, który "na saksach" zarabiał na spłatę zbudowanego dla rodziny domu. To są nasze skrzydła czy jednak "żelazne buty", które ciągną nas w dół?
- Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie: Jechać czy zostać? Przynajmniej ja jej nie znam. Ale bardzo mi zależy na osiągnięciu sytuacji, w której szczególnie młodzi ludzie już po podjęciu decyzji o emigracji lub o pozostaniu zadali sobie pytania: I co ja z tym zrobię? Po co jadę, na jak długo jadę, z czym i do czego, a jeszcze bardziej do kogo chcę wrócić? Dobrze, że został tu przywołany ks. abp Nossol. Bo on jako pierwszy na Śląsku Opolskim mówił jasno, że emigracja to jest także poważne zagrożenie. Że wiele w życiu można, ale za wszystko się płaci. Nie zawsze pieniędzmi. Często dodatkowym wysiłkiem, ciężką pracą...

- ...bywa że rozbitym małżeństwem i rodziną.
- Tę świadomość musimy mieć, że za kilka, kilkanaście lat będziemy przeżywać poważne problemy z młodymi ludźmi wchodzącymi w dorosłe życie. Bardzo się obawiam o wzorzec rodziny, który oni mają w głowach. Im często nikt już nie mówił: Jak coś robisz, rób to dobrze albo daj spokój - zgodnie ze śląskim wzorcem. Czasem mówiła to babcia. Niby szanowana, ale przecież traktowana trochę z przymrużeniem oka. Pytania o wyjazdy i powroty będą się pojawiały w każym pokoleniu. Ważne, by odpowiedzi były bardziej świadome niż dotąd. Wiem, że wiele osób jest w takiej sytuacji finansowej, że wyjazd wydaje się im jedynym rozwiązaniem. Byle wiedziały, na jak długo godzą się na taki układ i jakich granic we wzajemnych relacjach nigdy nie przekroczą. Powinny to wiedzieć. Nie wierzmy, że jakoś to będzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska