Tomasz M. odsiaduje dożywocie. Przyznał się do kolejnego zabójstwa. Ruszył proces

Mario/360opole.pl
Już w więzieniu skazany na dożywocie Tomasz M. przyznał się do kolejnego morderstwa.
Już w więzieniu skazany na dożywocie Tomasz M. przyznał się do kolejnego morderstwa. Mario/360opole.pl
Dziś przed Sądem Okręgowym w Opolu ruszył proces 32-letniego Tomasza M. z Grodkowa.

W lipcu 2010 roku - za zabicie Marka Medyńskiego z Grodkowa - Tomasz M. został skazany przez opolski sąd na dożywocie, a jego 19-letni dziś brat Ryszard na 15 lat więzienia. Młodszemu z braci Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podwyższył karę do 25 lat więzienia.

Tomasz i Ryszard M. działali brutalnie. Uderzali kamieniem w twarz ofiary, kopali, bili i dusili stając na szyi ofiary. Przestali gdy Marek Medyński nie dawał już oznak życia. Potem zabrali mu buty warte 200 zł.

Już w więzieniu skazany na dożywocie Tomasz M. przyznał się do kolejnego morderstwa. W liście do prokuratury napisał, że chce się zmienić, chodzi na spotkania grupy religijnej, dręczą go wyrzuty sumienia, chce się też oczyścić z reszty grzechów.

Jak napisał, to on zabił w wigilię świąt Bożego Narodzenia 2008 roku swojego sąsiada. Do zbrodni doszło w mieszkaniu denata. Tomasz M. w tym dniu pochował swojego ojca. Po pogrzebie zaczął pić alkohol.

- W pewnym momencie przyszedł do mnie sąsiad i poprosił bym poszedł do sklepu zrobić mu zakupy - jedzenie, papierosy, alkohol - mówił Tomasz M. - Kupiłem co chciał i zaniosłem mu do mieszkania, potem zaczęliśmy pić razem.

Jak wyjaśnił oskarżony, razem z nim był też jego znajomy. W pewnym momencie sąsiad miał zapytać, czy nie wiedzą, którego z sąsiadów był dziś pogrzeb.

Tomasz M. odpowiedział, że jego ojca. Wtedy Andrzej J. miał powiedzieć "w końcu zdechł".

- Wówczas coś we mnie pękło i rzuciłem się na sąsiada. Powstrzymywał mnie kolega, który z nami był, ale nie zdołał - tłumaczył Tomasz M.

Tomasz M. zaczął dusić sąsiada. Zaatakowany mężczyzna najpierw dostał drgawek, a potem stracił przytomność. M. położył go na tapczanie i wyszedł razem ze znajomym (jego sprawa została wyodrębniona do osobnego rozpoznania).

Zwłoki Andrzeja J. znaleziono 29 grudnia. Były już w rozkładzie.

To m.in. dlatego policjantom i prokuraturze nie udało się ustalić, że przyczyną zgonu Andrzeja J. było morderstwo.

Jako przyczynę śmierci uznano wówczas zatrucie alkoholowe (denat miał ponad 3 promile alkoholu). Również sekcja zwłok przeprowadzona po ekshumacji nie wykazała, że przyczyną zgonu było uduszenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska