Nysa Motor została powołana do życia w 2000 roku, jako spółka córka warszawskiej Daewoo FSO. Spółka bez majątku, bo właścicielem wszystkich obiektów nadal pozostawał Żerań.
W sprawie tej prowadzi postępowanie nyska Prokuratura Rejonowa:
- Daewoo podwyższyło kapitał założycielski Nysy Motor o 70 milionów złotych - mówi Jarosław Rybczyński, prokurator rejonowy w Nysie. - Jednak Nysa musiała zaraz odprowadzić tę kwotę do Warszawy, jako opłatę z góry za użytkowanie majątku do końca 2006 roku.
Spółka bez majątku, z której w ten prosty sposób wypompowano kapitał, miała później kłopoty z zapłatą za podzespoły, co w efekcie doprowadziło do jej upadku. Syndyk jednak nie mógł sprzedać fabryki, bo właścicielem obiektów było Daewoo oraz banki, w których warszawska centrala zastawiła nyski majątek.
Mały click, wielkie nadzieje
W połowie ubiegłego roku w Nysie pojawił się Clickcarcorporation Wacława Stevnerta, który wynajął jedną halę i rozpoczął w niej budowę prototypu clicka, małego autka miejskiego.
- Zachodni eksperci obliczyli, że Polacy za kilka lat będą kupować do 800 tysięcy samochodów rocznie i chcemy zająć część tego rynku - tłumaczył Wacław Stevnert. - Chcemy zrobić sobie prezent pod choinkę i na gwiazdkę mieć już gotowy prototyp. Jeżeli homologacja pójdzie po naszej myśli, w maju pierwsze clicki zejdą z taśmy.
Prototyp clicka wyjechał na ulice w maju tego roku, ale produkcja dotąd nie ruszyła. W Nysie zarejestrowano natomiast powiązaną z Clickcarcorporation spółkę akcyjną Polska Fabryka Samochodów SA (PFS SA). Spółka nie chce zdradzić, skąd ma pieniądze, ograniczając się do stwierdzenia, że reprezentuje wyłącznie kapitał polski.
- PFS SA w tej chwili rozważa zakup całej fabryki - powiedział nam w czwartek 2 października Jarosław Marczyński, pełnomocnik syndyka Nysy Motor. - Kolejna tura rozmów w tej sprawie odbędzie się w poniedziałek, 6 października, na Żeraniu. Oferta PFS związana jest nie tylko z zakupem zakładu, ale także parku technologicznego, który pozwoliłby reaktywować produkcję poloneza. I nie chodzi tu tylko o trucka.
Już nikomu nie wierzę
Już nikomu nie wierzę
Józef Pałys, były pracownik Nysy Motor: - Straciłem nadzieję, że uda się w najbliższym czasie sprzedać naszą fabrykę i uruchomić produkcję. W tym roku mamiono nas ofertami clicka i pana Watersa. Już nikomu nie wierzę. Kilka razy słyszałem, że transakcja jest tuż, tuż i ludzie będą mieli pracę. Nic z tego dotąd nie wyszło. Według mnie, bankom i Żeraniowi zależy tylko na własnym interesie. Nasz los ich nie obchodzi. Ludzie w Nysie już półtora roku są bez pracy. Zasiłki kończą się i nie ma przed nami żadnych perspektyw. Postawili nas pod ścianą. Ja sam za chlebem muszę jeździć do Niemiec. Boli mnie to, bo zakład cały czas ma szansę produkować i sprzedawać samochody.
Angielska oferta
Drugim chętnym na zakup Nysy Motor jest Anglik, Alan Waters, właściciel C.A.R. International Ltd. Firma produkuje kilka typów samochodów terenowych "Ibex".
Alan Waters oferował za fabrykę 14 milionów złotych. Po negocjacjach z Daewoo i głównymi wierzycielami tej firmy Anglik podniósł cenę do ponad 30 milionów.
- Czy oferta Alana Watersa jest wiarygodna? - zastanawia się Jarosław Marczyński. - Trudno mi to jednoznacznie określić. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że jego firma Car International, która jest związana w jakiś sposób z Roverem, chce zakupić zakład za kredyt z odroczonym terminem płatności, gdzie zastawem ma być majątek przedsiębiorstwa, a gwarantem Skarb Państwa. Taki biznes każdy chciałby zrobić.
Piotr Liniewski, główny specjalista do spraw współpracy z zagranicą i rozwoju gospodarczego w Urzędzie Miejskim w Nysie, ma inne informacje:
- Pan Waters wystąpił z taką propozycją na początku negocjacji, bo tak poradziła mu wynajęta w Polsce firma prawnicza. Działała ona w interesie klienta i wskazała mu najbardziej dla niego korzystną drogę zakupu. Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Alan Waters zapewnił sobie źródło finansowania w zachodnich bankach, z którymi jego firma współpracuje na co dzień.
Jarosław Marczyński wzrusza ramionami i twierdzi, że opiera się na sprawdzonych informacjach:
- Nie mieszam się do polityki i do tego, co mówią politycy, jak pan Liniewski. Nie chcę tego komentować.
W sierpniu tego roku nyska gmina zawarła jednak z Daewoo i jego wierzycielami porozumienie o podziale 30 milionów złotych, które miał zapłacić za zakład Alan Waters.
Pełnomocnik syndyka jest sceptyczny: - Podzielili się sumą wirtualną, bo brytyjski kontrahent teraz się nie odzywa. A sytuacja w Daewoo znacznie się zmieniła...
Syndykowi chodzi o podpisane w poniedziałek 29 września porozumienie o oddłużeniu całej warszawskiej Daewoo.
Banki pod ścianą
Daewoo-FSO miało 591 milionów złotych długu w siedmiu bankach: BPH PBK, Banku Handlowym, Pekao SA, Millennium, ING Banku Śląskim i Kredyt Banku. Rząd do kilku miesięcy dążył do restrukturyzacji tego długu. Banki były niechętne, bo oznaczałoby to dla nich zrzeczenie się znacznej części należności.
- Jeśli banki będą zwlekały z restrukturyzacją długu, będziemy musieli podjąć decyzję o złożenie wniosku o upadłość przed pierwszym października, czyli przed wejściem w życie nowego prawa upadłościowego - przestrzegał pod koniec lipca w rozmowie z dziennikarzami Tadeusz Soroka, wiceminister skarbu.
Ministrowi chodziło o to, że do października syndyk w pierwszej kolejności zaspakajał roszczenia Skarbu Państwa, więc banki nie dostałyby praktycznie nic. Dopiero nowe prawo upadłościowe stawia interesy wierzycieli prywatnych nad państwem.
Przyparte do ściany banki wybrały mniejsze zło.
W nocy z 16 na 17 września zgodziły się na porozumienie o redukcji zadłużenia mniej więcej o połowę i rozłożenie spłaty reszty należności na blisko trzy lata, z roczną karencją.
18 września, na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy FSO, przedstawiciel koreańskiego Daewoo Motor nie chciał jednak zaakceptować porozumienia, co doprowadziło nawet do protestu związkowców w Warszawie.
Ogłoszono kilkudniową przerwę w obradach. Wiceminister gospodarki Jacek Piechota poleciał do Seulu. Udało mu się najpierw przekonać syndyka Daewoo Motor do oddłużenia FSO, a następnie skłonić koreańskie państwowe instytucje finansowe do podpisania porozumienia oddłużeniowego.
W poniedziałek, 29 września, podczas drugiej tury walnego zgromadzenia akcjonariuszy, reprezentant Daewoo Motor zagłosował za zamianą części długów Żerania wobec Seulu na nowe akcje, a następnie podpisał porozumienie określające warunki oddłużenia. Mówiąc jaśniej - banki zamieniły część swojego zadłużenia na akcje przedsiębiorstwa, czyli stały się jego współwłaścicielami.
Co to oznacza dla Nysy?
- Wydłużenie procedur - macha ręką Jarosław Marczyński.
Nikt nic nie wie
- Wstrzymane są co prawda egzekucje komornicze, ale tak naprawdę nie wiemy, jakie są szczegóły tej ugody, a w nich często tkwi diabeł - mówi pełnomocnik syndyka Nysy Motor. - Jeżeli otwarto postępowanie układowe, to sprzedaż majątku nastąpi w drodze negocjacji. Zmieniają się wtedy również relacje właścicielskie - po zamianie zadłużenia na akcje Koreańczycy są w mniejszości. Natomiast banki mają teraz jeszcze więcej do powiedzenia, bo są współwłaścicielami firmy.
Krystyna Danilczyk, rzecznik prasowy Daewoo FSO, nie potrafi nic powiedzieć o dalszych losach Nysy Motor:
- Proszę pytać w banku Millennium, oni powinni mieć informację.
- Sprzedaż zakładu w Nysie jest uzależniona od uprawomocnienia się postępowania układowego dotyczącego warszawskiego Daewoo - mówi Maciej Mężyński, rzecznik prasowy Millennium. - Kiedy to będzie? To zależy od sądu. Nic nam nie wiadomo o ugodzie w sprawie podziału proponowanych przez pana Alana Watersa 30 milionów złotych za fabrykę. Nie możemy komentować ofert handlowych, więc nie mamy też nic do powiedzenia o wiarygodności PSF SA i C.A.R. Corporation.
Wczoraj Jarosław Marczyński rozmawiał o sprzedaży Nysy Motor z przedstawicielem Alana Watersa, który pojawił się w Warszawie.
- Anglik był tak samo przerażony całą sytuacją jak ja - mówi Jarosław Marczyński. - Na razie mamy bardzo mało informacji i nie wiemy tak naprawdę, co dzieje się na Żeraniu. Nie wiemy też, jaka jest realna szansa sprzedaży nyskiego zakładu Polskiej Fabryce Samochodów, czy też Alanowi Watersowi, bo do 15 października w warszawskiej FSO trwa przerwa i nikt nie pracuje, łącznie z zarządem firmy.
Pełnomocnik syndyka podkreśla jednak, iż za ratowanie warszawskiej FSO zapłacimy wszyscy:
- Rząd zgodził się, by różnicę pomiędzy zamianą długów na akcje a umorzonymi Daewoo kredytami banki mogły odpisać sobie bezpośrednio od podatków - tłumaczy Jarosław Marczyński. - To po prostu powiększy o 510 milionów deficyt budżetowy państwa.
Syndyk prowadzi obecnie prace nad homologacją trucka, według mających nas od stycznia obowiązywać norm unijnych.
- Myślę, że po uzyskaniu homologacji znajdziemy partnerów do uruchomienia jego produkcji - mówi Jarosław Marczyński. - Zbyt będzie, bo już teraz mamy zamówienia.