Tragiczny pożar na os. AK w Opolu. Drugi miesiąc lokatorzy żyją poza swoimi mieszkaniami. I jeszcze trochę poczekają

Mateusz Majnusz
Mateusz Majnusz
Nadal trwa prokuratorskie śledztwo dotyczące przyczyn pożaru, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Pod uwagę brane są dwa scenariusze - albo było to przypadkowe zaprószenie ognia albo jeden z mieszkańców świadomie wzniecił pożar.
Nadal trwa prokuratorskie śledztwo dotyczące przyczyn pożaru, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Pod uwagę brane są dwa scenariusze - albo było to przypadkowe zaprószenie ognia albo jeden z mieszkańców świadomie wzniecił pożar. Marcin Skomudek / Radio Opole
Blok przy ul. Batalionu „Zośka” 5 na osiedlu Armii Krajowej w Opolu będzie stał pusty do końca lutego. W tym czasie mają się zakończyć się prace budowlane związane ze wzmocnieniem ścian konstrukcyjnych i stropu. Dla 45 mieszkańców każdy dzień oznacza tęsknotę za dotychczasowym mieszkaniem i życiem.

W pożarze, który wybuchł 30 grudnia na opolskim osiedlu, zginęła trzyosobowa rodzina - ojciec, babcia i syn. Na tę chwilę nie jest jeszcze znana oficjalna przyczyna pożaru. Opolska prokuratura nadal bada, czy było to podpalenie czy przypadkowe zaprószenie ognia.

Udział w akcji gaśniczej brało ponad 30 strażaków z dziesięciu jednostek straży pożarnej. Akcja służb trwała 6 godzin i zakończyła się po północy.

- Już wówczas prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski zadeklarował wsparcie dla poszkodowanych mieszkańców. Monitorowaliśmy na bieżąco przebieg wydarzeń, byliśmy w kontakcie z pracującymi na miejscu służbami. Dla ewakuowanych został podstawiony autobus MZK, by tam mogli poczekać, aż zakończą się działania służb - tłumaczy Daria Strąk z opolskiego ratusza.

Mieszkańcy otrzymali wówczas informację, że nadzór budowlany zdecydował o wyłączeniu z użytkowania na co najmniej dwa dni pionu z powodu uszkodzeń budynku. Większość osób noc spędziła u rodziny i znajomych, natomiast trzy osoby znalazły schronienie w ośrodku „Szansa”. Tam też została udzielona im pomoc psychologa.

Od wczesnych godzin porannych następnego dnia po pożarze na miejsce przyjechali pracownicy MOPR-u i Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, którzy starali się dotrzeć do lokatorów i zapytać, czy potrzebne jest im wsparcie, w budynku zostawiono także ulotki z numerami telefonów i adresami, gdzie szukać pomocy, podobne informacje były także udostępniane m.in. w mediach społecznościowych miasta oraz w mediach tradycyjnych działających na terenie Opola i regionu.

- W ośrodku „Szansa” schronienie znalazło ostatecznie siedem osób poszkodowanych w pożarze na os. AK. Dziś w „Szansie” przebywa pięć osób, dwie osoby zostały zakwaterowane w mieszkaniach przy Toropolu, a jedna osoba, z uwagi na stan zdrowia, mieszka w hotelu. Wszyscy ci mieszkańcy mogą tam pozostać tak długo, jak będą tego potrzebować - zapewnia Daria Strąk.

Nadal trwa prokuratorskie śledztwo dotyczące przyczyn pożaru, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Pod uwagę brane są dwa scenariusze - albo było to
Nadal trwa prokuratorskie śledztwo dotyczące przyczyn pożaru, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Pod uwagę brane są dwa scenariusze - albo było to przypadkowe zaprószenie ognia albo jeden z mieszkańców świadomie wzniecił pożar. Marcin Skomudek / Radio Opole

Remont kosztować będzie kilkaset tys. zł

Po przeprowadzonej przez inspektorat budowlany ekspertyzie stwierdzono, że żeby lokatorzy mogli wrócić do swoich mieszkań, konieczne jest wykonanie wzmocnienia ścian i stropów w mieszkaniu, które uległo zniszczeniu w wyniku pożaru i mieszkaniach sąsiednich oraz przywrócenie prądu i gazu.

Miano to zrobić do końca stycznia, jednak pod koniec miesiąca Spółdzielnia Mieszkaniowa w Opolu poinformowała, że prace remontowe potrwają do 28 lutego.

- Byliśmy w szoku, gdy okazało się, że kolejny miesiąc trzeba będzie koczować u znajomych i rodziny. Dla wielu z nas taka sytuacja jedynie pogłębiła negatywne przeżycia, jakich doświadczyliśmy z powodu pożaru - tłumaczy jeden z mieszkańców ewakuowanego bloku.

Przyczyną przedłużenia terminu był brak wystarczającej ilości materiałów budowlanych w Polsce. Siatki kompozytowe oraz specjalna zaprawa do wykonania wzmocnień ścian i stropu została bowiem sprowadzona z Włoch, prosto od producenta.

Do tej pory wymieniono już okna w lokalach mieszkalnych oraz na klatce schodowej, zakończono remont obudowy szybu windowego, instalacji oddymiania oraz instalacji elektrycznej na klatce schodowej. Nadal trwa remont uszkodzonej elewacji zewnętrznej budynku i instalacji telekomunikacyjnych wraz z telewizją kablową oraz w związku z czwartkową dostawą materiałów z Włoch, oczekiwaną od ponad tygodnia, niezwłocznie rozpoczną się także prace wzmocnienia konstrukcji budynku.

- Priorytetem jest wykonanie wszystkich prac wzmocnienia budynku: ścian, stropu i elewacji. Po ich wykonaniu zostanie przywrócony właściwy stan techniczny budynku, który zapewni bezpieczna i trwałą eksploatację budynku na kolejne lata. Zależy nam na jak najszybszym powrocie mieszkańców do swych mieszkań - podkreśla Arkadiusz Kowara, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Opolu.

Wstępnie, koszty wszystkich prac związanych z usuwaniem skutków pożaru oszacowano na kilkaset tysięcy złotych.

Wszystkie mieszkania nie nadają się do użytkowania?

Zdaniem lokatorów bloku przy ul. Batalionu „Zośka” 5 konieczne powinno być wykonanie kolejnej ekspertyzy, która być może pozwoliłaby już teraz wrócić do mieszkań niektórym osobom.

Powołują się przy tym na autora pierwszej ekspertyzy, który stwierdził, że poza mieszkaniem, w którym doszło do pożaru oraz mieszkań bezpośrednio nad nim i pod nim, zdarzenie nie wywołało w pozostałych mieszkaniach skutków, mogących mieć wpływ na dalsze użytkowanie ich przez lokatorów.

- W ekspertyzie stwierdzono, że uszkodzeniu uległy elementy konstrukcyjne w mieszkaniu, gdzie wybuchł pożaru i w mieszkaniach bezpośrednio nad i pod tym mieszkaniem, jak również elementy elewacji budynku. Zniszczony został pion instalacji elektrycznej, zasilającej wszystkie 32 mieszkania, uszkodzone zostały tynki ścian i balustrady na klatce schodowej oraz klatka schodowa, która była zasmolona sadzą i częściowo zagruzowana. Uszkodzenia te mają wpływ na bezpieczeństwo użytkowania całego budynku i wszystkich mieszkań. Natomiast w pozostałych mieszkaniach nie stwierdzono uszkodzeń elementów konstrukcyjnych budynku - wyjaśnia prezes zarządu Spółdzielni.

Jednocześnie podkreśla, że z ekspertyzy jednoznacznie wynika, że uszkodzenia elementów konstrukcji budynku mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo konstrukcji całego budynku, stąd do czasu ich naprawy wydany został zakaz użytkowania wszystkich mieszkań.

Mieszkańcy powołują się jednak na kolejną tezę z ekspertyzy, w której stwierdzono, że konstrukcja pionu mieszkań znajdujących się po przeciwnej stronie klatki schodowej nie została naruszona i nie stanowi zagrożenia.

Inaczej sprawę widzi jednak spółdzielnia, która argumentuje, że „uszkodzenia konstrukcji budynku i elewacji – do czasu ich naprawy - mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo eksploatacji całego budynku.”

- Decyzję o wyłączeniu z użytkowania wszystkich mieszkań w bloku wydał Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, na podstawie ustaleń ekspertyzy, która wskazuje, iż uszkodzona została konstrukcja budynku w trzech mieszkaniach i elewacja budynku oraz pion instalacji elektrycznej wszystkich mieszkań. Uszkodzone elementy konstrukcji budynku i elewacji mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo konstrukcji całego budynku, który, o czym należy pamiętać, jest wykonany z prefabrykatów wielkiej płyty - wyjaśnia prezes Kowara.

Nadal trwa prokuratorskie śledztwo dotyczące przyczyn pożaru, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Pod uwagę brane są dwa scenariusze - albo było to
Nadal trwa prokuratorskie śledztwo dotyczące przyczyn pożaru, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Pod uwagę brane są dwa scenariusze - albo było to przypadkowe zaprószenie ognia albo jeden z mieszkańców świadomie wzniecił pożar. Marcin Skomudek / Radio Opole

Mieszkańcy domagają się kolejnej ekspertyzy

Pan Adam (imię zmienione) w rozmowie z nto przekonuje, że nowa ekspertyza pozwoliłaby jednoznacznie stwierdzić, czy pomimo trwających od miesiąca prac budowlanych wszystkie mieszkania nadal nie nadają się do użytkowania.

- Uważam, że spółdzielnia nie będzie zlecała kolejnych analiz, ponieważ są to dodatkowe dla niej koszta, a inspektor nadzoru budowlanego sam od siebie nie może zmienić decyzji, jeśli nie otrzyma nowych dokumentów. Nadzór budowlany może co prawda sam przeprowadzić taką ekspertyzę, ale wydaje mi się, że swoją decyzję woli podjąć na podstawie czyjeś ekspertyzy, ponieważ wówczas ponosi mniejszą odpowiedzialność. Bardzo bym chciał, aby miesiąc po tej tragedii, do jakiej doszło w naszym bloku, ktoś poczuł się do odpowiedzialności i przeprowadził kompleksową analizę, czy rzeczywiście wszystkie mieszkania nadal są uszkodzone i stanowią niebezpieczeństwo - wyjaśnia mieszkaniec os. AK w Opolu.

Zwraca także uwagę, że do czasu, aż osobiście nie doświadczymy przymusowego opuszczenia swojego mieszkania, nie będziemy wiedzieli, że każdy kolejny dzień to tęsknota za dotychczasowym życiem.

- Zdaję sobie sprawę, że pożar mógł uszkodzić część budynku albo nawet cały blok. Z tego powodu żaden mieszkaniec nie chce, aby decyzje o dopuszczeniu niektórych mieszkań do użytkowania były podejmowane pod presją czasu, niechlujnie i nieprofesjonalnie. Tutaj rozchodzi się przecież o życie 45 osób. Chcemy jednak, aby w poczuciu empatii zrozumiano także nas, ludzi, którzy z dnia na dzień musi opuścić swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania. Jedyne, czego chcemy, to przeprowadzenie kolejnej ekspertyzy - tłumaczy lokator, prosząc o anonimowość.

Spółdzielnia Mieszkaniowa w Opolu nie pozostawia jednak złudzeń, że nie przeprowadzi kolejnej ekspertyzy.

- Decyzje Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego jednoznacznie stwierdzają, że uszkodzenia elementów konstrukcji budynku mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo pozostałych mieszkańców, stąd do czasu ich naprawy wydany został zakaz użytkowania wszystkich mieszkań - podkreśla Arkadiusz Kowara, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Opolu.

Dużo niewiadomych odnośnie pożaru

Nadal trwa prokuratorskie śledztwo dotyczące przyczyn pożaru, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Pod uwagę brane są dwa scenariusze - albo było to przypadkowe zaprószenie ognia albo jeden z mieszkańców świadomie wzniecił pożar.

Jak udało nam się dowiedzieć, najmłodsza ofiara, 30-letni mężczyzna dobrze był znany opolskiej policji. Pod koniec października zeszłego roku został zatrzymany w jednym ze sklepów w pasażu przy ul. Szarych Szeregów w Opolu, gdy w samych majtkach i z wetkniętymi w nie telefonem, wszedł do jednego ze sklepów, grożąc kasjerce. Mężczyzna został wówczas zabrany przez funkcjonariuszy do szpitala neuropsychiatrycznego przy ul. Wodociągowej i tam decyzją lekarzy pozostał na obserwacji.

- Cały czas trwa opracowywanie opinii przez biegłego z zakresu pożarnictwa oraz biegłego z zakresu medycyny sądowej. Do tego czasu z uwagi na dobro postępowania, nie ma możliwości udzielenie szerszych informacji - tłumaczy prokurator Stanisław Bar, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomorskie Targi Mieszkaniowe "Dom Mieszkanie Wnętrze" w Gdyni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska