- Syn nocował tego dnia u kolegi, bo do nas zjechała rodzina i chciał zrobić im miejsce - opowiadała dziś przed sądem matka jednego z mężczyzn, który zginął pożarze. - Wychodząc powiedział, że widzimy się na śniadaniu i już więcej go nie zobaczyłam.
Tragiczne wydarzenia rozegrały się w maju ubiegłego roku w kamienicy w Namysłowie. Ogień pojawił się w nocy. Strażacy ewakuowali kilkunastu mieszkańców, w tym kilkoro podtrutych czadem.
Dwóch mężczyzn - 36- i 37-latek zmarło.
Prokuratura zarzuciła mieszkance kamienicy, że nieumyślnie spowodowała zagrożenie zdrowia i życia wielu osób. Oskarżona nie przyznaje się do winy.
Sylwia G., zanim doszło do zdarzenia, piła alkohol ze swoim konkubentem.
- Pamiętam, że tego dnia interweniowała policja i że go wyprowadzili. Wtedy zamknęłam drzwi na zasuwę i położyłam się spać - relacjonowała w postępowaniu przygotowawczym oskarżona 37-latka.
Kobieta twierdzi, że konkubent zaczął dobijać się do drzwi, a gdy mu nie otworzyła, wyłamał je.
- Groził, że załatwi mnie i moją rodzinę, podpalając dom. Położyłam się spać, a jak się obudziłam, to w mieszkaniu było już pełno dymu - relacjonowała przed prokuratorem oskarżona.
Kobieta utrzymuje, że to konkubent spełnił groźbę i wywołał pożar. Innego zdania jest prokuratura, która uważa, że za pojawienie się ognia odpowiada Sylwia G., która zostawiła w mieszkaniu świecie.
Kobieta miała wyłączony prąd, dlatego oświetlała w ten sposób mieszkanie.
Sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Opolu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?