Tragiczny wypadek pod Jełową. Jest nowa opinia w sprawie, miażdżąca dla sprawcy

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Proces rozpoczął się 17 lutego 2016 roku.
Proces rozpoczął się 17 lutego 2016 roku. Archiwum (O)
Proces w sprawie tragedii na drodze był już na finiszu. Na wyrok trzeba będzie jednak poczekać, bo pojawiły się nowe dowody.

O sporządzenie prywatnej opinii wystąpili bliscy czteroosobowej rodziny, która zginęła w tragicznym wypadku samochodowym pod Jełową. Sąd postanowił dopuścić ją jako dowód w sprawie. Problem w tym, że obrońca 22-letniego Michała Cz. otrzymał opinię kilka minut przed dzisiejszą rozprawą.

- Już na pierwszy rzut oka widzę, że zawiera ona błędy - przekonywał mecenas Grzegorz Ćwiek, który poprosił o odroczenie rozprawy. - Jeśli mam skutecznie bronić mojego klienta, muszę zapoznać się z opinią i ewentualnie zadać biegłemu uzupełniające pytania.

Biegły miał m.in. stwierdzić, co doprowadziło do tragedii. W opinii czytamy, że „główną, bezpośrednią i jedyną przyczyną wypadku było nieprawidłowe zachowanie się na jezdni Michała Cz. (...) Nie zachowując szczególnej ostrożności, prowadząc pojazd z prędkością nie mniejszą niż 142 kilometry na godzinę, oskarżony zdecydował się na brawurową i skrajnie niebezpieczną jazdę, a przede wszystkim podjęcie zabronionego w zaistniałej sytuacji drogowej manewru wyprzedzania kolumny pojazdów”.

W opinii znalazło się również stwierdzenie, że oskarżony „realizując skrajnie karygodny manewr wyprzedzania” nie dał nadjeżdżającemu z naprzeciwka kierowcy żadnych szans ucieczki.

Do tragedii doszło 19 kwietnia ubiegłego roku. Prowadzone przez Michała Cz. audi z impetem zderzyło się z oplem, którym podróżowało małżeństwo z dziećmi. Rodzice oraz chłopcy w wieku 6 lat i 1,5 roku zginęli na miejscu. Ciężko ranny został również młody mężczyzna, który był pasażerem audi.

CZYTAJ 4 osoby zginęły pod Osowcem. Nowe informacje [zdjęcia]
Oskarżony 22-latek tłumaczył przed sądem, że zaczął wyprzedać, ponieważ samochód jadący z przeciwka był jeszcze daleko.

- Dopiero w trakcie manewru zauważyłem drugie auto, które było znaczne bliżej - przekonywał sprawca tragicznego wypadku. - Nie mogłem już nic zrobić. Dlatego nacisnąłem gaz do końca, licząc, że zdążę jeszcze wyprzedzić.

Nie zdążył, co doprowadziło do dramatu. Obrona dowodziła, że do wypadku przyczynił się niesprawny reflektor w samochodzie małżeństwa, przez co sprawca nie mógł w porę zauważyć nadjeżdżającego auta. Biegły nie miał wątpliwości, że światło jednak działało, a kierujący oplem nie przyczynił się do wypadku.

Kolejna rozprawa ma się odbyć przed świętami Bożego Narodzenia.

Tragedia pod Osowcem. Cztery osoby nie żyją

Tragedia pod Osowcem. Cztery osoby nie żyją

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska