WSTYDLIWA CECHA MIASTA
Ze sprzątaniem psich odchodów ma problem nie tylko Opola. Wiele polskich miast szuka sposobu na właścicieli czworonogów. Najważniejsza jest edukacja i siła przyzwyczajenia. Właśnie dlatego np. w Szczecinie, kilka miesięcy temu wolontariusze roznosili po domach i rozdawali na ulicach papierowe torebki, do których można zbierać nieczystości. Zastanawiano się również nad zatrudnieniem osoby, która mogłaby się tym zająć. Pomysł przepadł na tamtejsze radzie miasta. Podobnie było we Wrocławiu. Tam również walka z zanieczyszczaniem miasta skończyła się na rozdawaniu papierowych torebek.
WC PIES
Kilka lat temu w Kluczborku zainicjowano akcję pod hasłem "WC pies". W wyznaczonym wydziale urzędu miasta można było odebrać zestaw złożony z woreczków i plastikowej łopatki. Część zestawów miała być rozdana za darmo, część dostępna za symboliczną złotówkę. W kilku miejscach miasta pojawiły się również czerwone kosze z napisem "WC pies", do których można było wrzucać torebki. Akcja się nie powiodła. Bardzo mało osób zgłosiło się pod odbiór torebek. Czerwone kosze zamieniono w zwykłe kosze na śmieci. Jedyną pozostałością po pomyśle jest widoczny do dziś napis na kubłach "WC pies".
Powód jest prosty i śmierdzący - trawniki zasłane są psimi odchodami. Ulubionym miejscem spacerów piesków i ich właścicieli jest plac Daszyńskiego i plac Wolności.
- To jest poważny problem. U nas nie ma nawyku sprzątania po psie. Musimy to robić za właścicieli psów. Kiedy ekipa zaczyna strzyc trawnik, jej członkowie muszą zakładać maseczki na twarz i gumowe rękawiczki - mówi Grażyna Wolanin z firmy Zieleń Miejska, zajmującej się dbaniem o miejskie tereny zielone.
Również na chodnikach bardzo często pojawiają się psie odchody, których nikt nie sprząta. Wczoraj usłane nimi było przejście między ulicą Barlickiego a Strzelców Bytomskich (obok biblioteki głównej Uniwersytetu Opolskiego). Każdy kto tamtędy przechodził musiał bacznie patrzeć pod nogi. Moment nieuwagi i "wypadek" gotowy. Ślady świadczyły o tym , że niejednej osobie się on przytrafił.
- Sama mam psa i nie mogę na to patrzeć. Wiem, że sprzątanie po nim nie jest żadnym problem. Wystarczy łopatka i miotełka - mówi pani Katarzyna, właścicielka teriera.
Niestety większość właścicieli myśli zupełnie inaczej - nie sprzątają, bo nie czują takiej potrzeby. Czasami jednak potrzeba zamienia się w przymus. Dzieje się tak, jeżeli właściciel, którego piesek właśnie załatwił potrzebę na środku chodnika, trafi na strażnika miejskiego.
- W takich wypadkach zazwyczaj strażnik nakazuje sprzątnięcie zanieczyszczenia. Jeszcze nie mieliśmy przypadku żeby ktoś odmówił. Jeżeli tak by się stało, grozi za to grzywna w wysokości do 500 złotych - mówi Jan Piotrowski, komendant Straży Miejskiej w Opolu.
Znacznie mniejszym wydatkiem jest zakup zestawu, który ułatwi sprzątanie. W jego skład wchodzi dziesięć woreczków. W każdym z nich jest papierowa łopatka. Woreczki są jednorazowe. Zestaw kosztuje około 10 złotych.
- Takie zestawy bardzo trudno spotkać w hurtowni, ale jak są, to je zamawiamy. Ludzie coraz częściej zaczynają o nie pytać. Tak jest przynajmniej w naszym sklepie - mówi Anna Jacheć ze sklepu "Agat".
Same zestawy, o które zresztą bardzo trudno (możne je kupić tylko w niektórych sklepach zoologicznych), nie rozwiążą problemu. Potrzebne są specjalne kosze, do których można byłoby je wrzucać.
- Już jakiś czas temu zastanawialiśmy się nad rozwiązaniem tego problemu. Zainstalowanie specjalnych koszy to kosztowna inwestycja - mówi Stanisław Ciepły, wiceprezydent Opola.
Wiceprezydent sam jest właścicielem dwóch psów. Jak twierdzi, psy biegają po jego ogródku działkowym. Na pytanie co by zrobił, gdyby jego pies załatwił potrzebę na miejskim chodniku, odpowiedział: - Niestety, zachowuję się jak typowy opolanin.