Trendy z mchu i paproci (lub ze słomy)

Zbigniew Górniak
Zbigniew Górniak
Zbigniew Górniak archiwum
Jakiś czas temu słuchałem w radiu wywiadu z osobą, która określała się mianem coacha (czytaj: kołcza). Zapytana przez prowadzącego, co znaczy „coach” i czy nie można by mówić „trener”, „szkoleniowiec”, „instruktor”, osoba ta żachnęła się z odrazą. Tak się żachnąć nie potrafiłby nawet doktor habilitowany nazwany nieopatrznie magistrem. Kołcz to coś więcej niż trener - odparła osoba. - Kołcz to ktoś, kto łączy cechy personalnego doradcy motywacyjnego, psychologa, filozofa.

Ufff… personalny filozof! Może jeszcze w formie aplikacji na smartfona? Dziękuję, nie skorzystam. Od tamtej pory na wieść, że ma do mnie przemawiać coach, mój organizm w formie samoobrony reaguje chwilową głuchotą. Dlatego, gdy klikając po moim ulubionym opiniotwórczym portalu „Wszystko, co najważniejsze”, zobaczyłem zapowiedź tekstu o celebrytach, napisanego przez autora przedstawionego jako coach, zawahałem się. Bo skoro słuchając coacha, tracę słuch, to czy czytając go, nie stracę aby wzroku?

Maciej Bennewicz to coach, trener i pisarz oraz Twórca Ośrodka Rozwoju Psychologicznego „Persona”. Z wykształcenia socjolog…. - czytam o autorze i myślę: „gorzej być nie może”, ale brnę w tekst niczym Charles Marlow do jądra ciemności. Dlaczego? Pewnie przez wspomnianą zapowiedź, która schwytała mnie niczym żabi jęzor muchę, co raz jeszcze potwierdza, jak ważna jest umiejętność pisania dobrych wstępów. Bo szło to tak: „Miejsce mistrza zajął designer, trendsetter i celebryta. Ich zadaniem jest promowanie, tworzenie mód, przewidywanie trendów i w efekcie kreowanie popytu. Liczy się bowiem popularność, która gwarantuje sprzedaż, a autorytet został wprost wprzęgnięty w procesy komercyjne”. Dobre, pomyślałem, bo to kondensat tego, co tak bardzo denerwuje nas we współczesnej kulturze, reklamie, modzie, stylu życia, nowych hierarchiach oraz w autorytetach napompowanych lajkami na Facebooku. A potem już było tylko lepiej.
Celebryta ma sprzedawać, ale najwyższą emanacją celebry jest dziś design, twierdzi Bennewicz. To designer jest Bogiem i cesarzem w jednym. Autor go nie opisuje, ale wiecie sami, o kogo chodzi. To na ogół niezwykle chudy mężczyzna w wymiętoszonym tiszercie i w wełnianej skarpecie na głowie, którą nosi nawet w upały. Na nosie ma zabawną konstrukcję w odważnych kolorach, zwaną kiedyś okularami. Gdy chce sobie dodać elegancji, narzuca na podkoszulek niedokończoną marynarkę z grubą, wstępną fastrygą. To on oświadcza, że zacytuję znów autora, iż w tym sezonie będzie obowiązywał trend w modzie oparty na przykład o produkty ze słomy. I nikt nie będzie z tym dyskutował. Nikt nawet się nie zdziwi. Nie spyta o sens. Nie mówiąc już o zgodności takiej odzieży lub mebli z przepisami ppoż. - że tak sobie dorzucę dla hecy od siebie (sorry, panie kołcz).

Co ciekawe, współczesny produkt nie musi być trwały - ma być modny. Produkt nie musi być potrzebny - ma być prestiżowy. Nie musi być nawet ładny - ma być zgodny z trendem. Artysta, aktor, muzyk nie musi mieć kompetencji, ma być trendy. Ludzie dziś już nie muszą zdawać egzaminów, aby zająć wysoką pozycję społeczną i odnieść gigantyczny sukces materialny. Zaś krytyk przestał być dawnym mistrzem, który ocenia pracę czeladnika lub ucznia, krytyk nie musi dziś umieć, nie złożył wcześniejszego dowodu kompetencji, wystarczy, że otrzymał etat w prestiżowym medium - puentuje Bennewicz, a ja znów mu gorliwie przytaknę. Bo zerknijcie choćby na felietony Hołdysa w „Newsweeku” albo posłuchajcie tego infantylnego pohukiwania i pobekiwania większości jurorów rodzimych talent’s show, gdzie najbardziej wyrafinowaną językowo analizą obejrzanego występu jest nieco mocniejsza wersja przymiotnika „zarąbisty”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska