W niedzielę 15 lutego pas startowy na lotnisku w Skarbimierzu zamienił się w jeden wielki tor przeszkód. "Zimowa szkoła jazdy" zorganizowana przez Automobilklub Opolski we współpracy z "Peugeot Bomi" i Brzeską Grupą Rajdową zgromadziła około 80 aut, których kierowcy przyjechali po naukę.
- Każdy potrafi ruszać z piskiem opon, a nie każdy potrafi zachować się w takich warunkach, na śliskiej nawierzchni - mówił Waldemar Wieczorek, młody kierowca z sześcioletnim stażem, który przyjechał na lotnisko razem z ojcem - Jerzym.
Polonez Wieczorków w ciągu godziny przeszedł prawdziwą próbę techniczną: gwałtowne skręty, poślizgi, przyspieszenia i hamowania, a wszystko to odbywało się na śnieżno-lodowej nawierzchni.
- Najpierw trzeba się nauczyć podstawowych zasad kręcenia kierownicą - to jest najważniejszy element z techniki jazdy i w sytuacjach kryzysowych trzeba umieć właściwie tą techniką operować - tłumaczył Jarosław Strzelecki, doświadczony kierowca rajdowy, a od dwóch kadencji prezes Automobilklubu Opolskiego, który był jednym z instruktorów "Zimowej szkoły jazdy". - Zasada jest taka, że jeżeli chcemy skręcać samochodem w prawo i chcemy to zrobić szybko, to rękoma operujemy tylko na prawej połówce kierownicy i zawsze ciągniemy ją w dół - nie można podpychać kierownicy.
Po chwili polonez kierowany przez Waldka mija słupki pierwszego slalomu, a pasażerowie obijają się o drzwi. Gdy kierowcę ponosi fantazja, auto jedzie nawet bokiem, ale Wieczorek szybko docenia rady doświadczonego rajdowca i coraz pewniej pokonuje slalom.
Kolejna próba polega na omijaniu przeszkody na drodze.
- Rozpędzamy się, na wysokości pierwszych słupków zaczynamy hamować, a tuż przed pudłem zdejmujemy nogę z hamulca i omijamy przeszkodę - tłumaczył Andrzej Gogulski - wielokrotny uczestnik rajdów samochodowych, mający na koncie tytuł wicemistrza Polski w wyścigach górskich. - Tu chodzi o to, aby wyzbyć się strachu przed puszczeniem hamulca, bo tylko wtedy samochód będzie skręcał - dodawał Gogulski.
Ta próba większości kierowcom wychodzi słabo: najczęściej nie rozpędzają auta do odpowiedniej prędkości i potem nie mają żadnego problemu z ominięciem okazałego pudła po telewizorze. Tymczasem na drodze w nagłej sytuacji, przy prędkości 90 km/h, nie będzie czasu na zastanawianie się.
- To jest najważniejsze: ludzie muszą nauczyć się panować nad samochodem instynktownie i hamowanie przed przeszkodą trzeba ćwiczyć wiele razy, żeby potem na drodze umieć to zrobić bez namysłu - podkreślał Stanisław Kozłowski, rzecznik prasowy Polskiego Związku Motorowego. - Dlatego jestem trochę podłamany tym, że niektórzy posłuchali, jak trzymać ręce na kierownicy, jak prawidłowo siedzieć, jakie ruchy wykonywać, ale nie ćwiczą tego, mimo że mają tu doskonałą okazję.
Tymczasem Wieczorkowie dojeżdżają do ostatniej próby - szerokiego slalomu, gdzie porad udzielają kierowcy rajdowi: Uriasz Mirowski i Maciej Kluczka.
- Jedziemy od słupka do słupka, a prędkości będą przyzwoite, bo 50-60 km/h to nie jest mało - tłumaczy Waldkowi Uriasz Mirowski z Brzeskiej Grupy Rajdowej, czołowy polski kierowca w Pucharze PZMotu, którego wyścigi wielokrotnie opisywaliśmy w "7 Dniach". - Polonez ma silnik tylnonapędowy, więc przy dodaniu gazu tył ucieka nieco na zewnątrz - instruuje Uriasz, który przez cztery godziny znalazł tylko kilka chwil wytchnienia na łyk kawy przyniesiony przez jego żonę i pilota rajdowego - Alinę Mirowską.
Omijanie słupków rozstawionych szeroko, niemal przy brzegach dawnego pasa startowego, przypomina niektórym oglądane w telewizji lub ćwiczone na komputerze rajdy samochodowe. Można się rozpędzić, ostro skręcić i poćwiczyć poślizgi. Dlatego duża część z ponad 80 kierowców, którzy przyjechali na lotnisko, wielokrotnie ponawia próby i przed startem tworzy się spora kolejka. Można zobaczyć cały przekrój aut jak i kierowców. Jest sportowe cinquecento, małe twingo, są golfy, kilka bogato wyposażonych toyot, audi z efektownie grającym silnikiem, a nawet peugeot 206 w wersji kabriolet. Po rejestracjach widać, że samochody przyjechały nie tylko z Brzegu i Opolszczyzny, ale także z Dolnego i Górnego Śląska. Za kierownicami siedzą w większości młodzi mężczyźni, ale są też panie w średnim wieku i starsi panowie.
- Przyjechali tu ludzie z Sosnowca, Polkowic, Legnicy i aż się wierzyć nie chce, że przy tak dużym zapotrzebowaniu żaden ubezpieczyciel nie jest zainteresowany organizacją takich imprez - ocenia Kozłowski.
Dla Jerzego i Waldemara Wieczorka niedzielna szkoła była bardzo dobrym sprawdzianem: - Każda sytuacja jest inna i niepodobna do poprzedniej, dlatego trzeba będzie tu spędzić trochę czasu, żeby to wszystko wytrenować - mówił pan Jerzy, kierowca z ponad 30 - letnim stażem. - Dzisiaj niewiele się nauczyłem praktycznie, ale na pewno dostałem bardzo cenne rady i choć ciężko w krótkim czasie przezwyciężyć złe przyzwyczajenia, takie jak nieodpowiednie trzymanie kierownicy, to na pewno trzeba próbować - dodawał młodszy z Wieczorków.