Trudne relacje rodzinne. Jak przygotować się do świąt?

Lina Szejner
Tamara Tymowicz, kierowniczka Ośrodka Interwencji Kryzysowej MOPR w Opolu.

- Ktoś powiedział, że prawdziwie piękne święta mogą mieć tylko ci, którzy nie muszą kłamać, bo kochają bez komplikacji, ci, którym udało się założyć rodzinę za pierwszym razem, oraz ci, co mają na bilet, by na ten czas przyjechać do kraju, bo gdzie indziej nie mają one takiego uroku. Czy pani się z tym zgadza?
- Niezupełnie. Osoby, którym wszystko w życiu dobrze się poukładało, bardzo często wcale tego nie doceniają. Potrafią zatruwać siebie i innych drobnymi problemami, które w ich mniemaniu urastają do rangi antycznej tragedii. W skrajnych przypadkach kobiety robią aferę, że mąż kupił "drapaka" zamiast pięknego świerka, a mężczyzna potrafi zwarzyć atmosferę wymówkami, że żonine pierogi z kapustą nie przypominają tych, które podawała jego mama. Wbrew pozorom osoby, które los prowadzi po krętych ścieżkach życia, mogą być podczas świąt szczęśliwe, bo Wigilia to dzień magiczny, a tę magię one kreują. Starają się włożyć w przygotowania świąteczne maksimum wysiłku, chcą, by były wyjątkowe i starannie przygotowują się psychicznie i emocjonalnie do przeżywania tych wyjątkowych dni w roku. To najczęściej przynosi dobre efekty. Ludzie znajdujący się w trudnych sytuacjach życiowych muszą reżyserować "świąteczny spektakl", nie mogą sobie pozwolić na to, by "wrzucić luz" i powiedzieć: niech się święta święcą.

- Ale w trudnych sytuacjach rodzinnych raz po raz wynikają zdarzenia, które niełatwo przyjąć, choć można się ich było spodziewać. Co ma na przykład powiedzieć mama nastoletnim dzieciom, gdy ich tato, który założył nową rodzinę, przed świętami wysyła "starym dzieciom" esemesa z życzeniami?
- Wyobrażam sobie, jakie refleksje cisną się wtedy matce na usta. Warto jednak powstrzymać się od ich wyrażania. Nastolatki zbuntowane w okresie dorastania i tak widzą problem ostro. Nie musimy im uświadamiać, że ten esemes jest dowodem słabości ich ojca, który boi się nawet telefonicznej rozmowy, by nie usłyszeć słów krytyki i żalów pod swoim adresem. Nie należy też bagatelizować problemu i pocieszać dzieci, bo one tego nie przyjmą. Najlepiej wtedy dziecko mocno przytulić i nic nie mówić. Ten nasz gest ma uświadomić mu, że jesteśmy z nim, że ma w nas wsparcie i nie jest samotne.

- Bywa tak, że dorosły już syn czy córka rodziców po rozwodzie chce zaprosić na święta ojca (solo lub z nową kobietą), a ta porzucona dostaje dreszczy na samą myśl o torturze przy wigilijnym stole. Powinna zatem, mimo wszystko, zmusić się do robienia dobrej miny do złej gry czy też odmówić uczestniczenia we wspólnej wigilii?
- Dzieci mają prawo do tego by zaprosić do siebie ojca, ale jeśli ich matka będzie przez cały wieczór zaciskać powieki, by nie wypłynęły spod nich łzy, i siedzieć z kluchą w gardle, to bardzo trudno będzie jej ukryć, w jakim jest nastroju. Wtedy i innym uczestnikom wieczerzy nie jest miło. Jeśli więc wiemy, że takie spotkanie mocno nas zaboli, warto zdobyć się na asertywność i stanowczo odmówić uczestniczenia we wspólnej wigilii.

- W podobnych sytuacjach bliscy często nie chcą słyszeć o odmowie, argumentując, że wigilia to tradycyjny czas wybaczania, okazja do pogodzenia się osób zwaśnionych, skonfliktowanych...
- Rodzinna wigilia wśród łagodzących nastroje zapachów i wzruszenie podczas dzielenia się opłatkiem sprawia, że z większą łatwością wybaczamy bliskim obraźliwe gesty, niesprawiedliwe oceny a także inne przykrości, które nie niosą za sobą brzemiennych skutków. Zupełnie inaczej to wygląda, gdy chodzi o problemy większego kalibru - takie jak na przykład niesprawiedliwy podział obowiązków rodzeństwa wobec starszych i wymagających opieki rodziców, poczucie niesprawiedliwego traktowania dzieci przez rodziców, nierównomierny podział pomocy finansowej pomiędzy dzieci, zdradę małżonka... Wtedy wybaczanie bywa bardzo trudne i jest procesem trwającym miesiące, a nawet lata. Przy takich problemach nie można liczyć na to, że świąteczna atmosfera złagodzi żal, ból i zmniejszy poczucie krzywdy. Dlatego przestrzegałabym przed zamysłem, że oto podczas wigilii porozmawiamy sobie z najbliższymi i spokojnie powiemy, co nam leży na sercu, bo to są sprawy będące zapalnym punktem. Wigilia nie jest do tego dobrym momentem. Może spowodować rodzinną aferę, a nawet do-prowadzić do tego, że ktoś zechce wyjechać.

- Często bywa tak, że ojciec po rozwodzie wpada do " starej" żony, córki czy syna wczesnym popołudniem, a po godzinie wychodzi do nowej rodziny. Jak zagospodarować pozostałą część wigilijnego wieczoru sobie i dziecku, żeby najmniej odczuwać smutek wynikający z tej powtarzającej się co roku sytuacji, do której nie można się przyzwyczaić?
- Na pewno nie należy włączać telewizora, gdzie emitują obrazki z sielankowych świąt albo okazjonalne filmy ze wzruszającymi scenami w bożonarodzeniowej oprawie. Ze starszym dzieckiem można obejrzeć wciągający film akcji, a z młodszym pograć w gry planszowe. Można też na późniejsze godziny zaprosić znajomych. Nie należy rozpamiętywać przeszłości, bo i tak jej nie zmienimy, a stan emocjonalny dorosłego człowieka wyczuwają nawet najmłodsze dzieci. Wpisuje się on w ich wspomnienia z dzieciństwa.

- Podobno najtrudniej przeżyć pierwszą wigilię po śmierci najbliższej osoby albo po rozstaniu. Jak się zachować w stosunku do kogoś, kto niedawno przeżył bolesną stratę i mówi, że w pierwsze święta po traumatycznym przeżyciu chce zostać sam? Dać mu spokój czy jednak namawiać na bycie z innymi?
- W innym stanie emocjonalnym są osoby, które taką traumę przeżyły w listopadzie, a w innym, jeśli zdarzyła się w styczniu. Te ostatnie często mówią, że chcą zostać same, ale nie zawsze tak jest naprawdę. Są tacy, którzy po ekstremalnych przeżyciach mają potrzebę schowania się przed światem, zostania sam na sam ze swoim bólem i wspomnieniami. Im trzeba na to pozwolić. Warto jednak być czujnym, żeby nie przegapić momentu, w którym ta samotność może się stać niebezpieczna dla osoby przeżywającej stratę. Z mojego doświadczenia wynika, że łatwiej przeżyć pierwsze święta po stracie wśród bliskich. Jeśli zmarło jedno z rodziców, nie należy zostawić na święta samego ojca czy mamy, nawet jeśli takie wyraża życzenie. Obecność dzieci pomaga przeżyć ten trudny czas i daje wsparcie. Nie można jednak zapominać, że po świętach także będzie go bardzo potrzebować.

- Jak to jest z zasadą, że w Wigilię nikt nie powinien zostać sam, choć jest samotny na co dzień? Czy święta spędzone w gronie dobrych znajomych pozwolą ogrzać się odbitym ciepłem obcej rodziny, czy też boleśnie uświadomią, jak źle jest być "solistą"?
- Każdy z nas inaczej przeżywa samotne święta. Są tacy, którzy własną samotność akceptują, przywykli do niej i nie czują się skrzywdzeni przez los. Ktoś, kto stale ma o to żal, spędzając święta w rodzinnej atmosferze, może przez chwilę poczuć się jak skrzywdzone dziecko. Myślę jednak, że i jedni, i drudzy, korzystając z niewymuszonego zaproszenia, doznają wtedy wiele serdeczności. Wigilia to czas, kiedy ludzie, nawet bez szczególnych starań, stają się na chwilę lepsi nie tylko dla najbliższych.

- Pomówmy teraz o tych, którym się udało za pierwszym razem założyć rodzinę, ale teściowa nie akceptuje synowej (albo odwrotnie), mieszkający w tym samym mieście rodzice obojga małżonków się nie lubią albo mama mieszkająca w innym mieście nie chce przyjechać do syna czy córki, bo w ich domu źle się czuje. Jak zorganizować święta, by nie stały się logistycznym i emocjonalnym koszmarem?
- Święta często bywają takie jak codzienność, więc warto zabiegać o polaryzację międzyrodzinnych stosunków w ciągu roku, bo potem wszystko będzie prostsze. Jeśli jest jak jest, młodzi powinni pamiętać o tym, by swoją obecnością sprawiedliwie obdzielić w święta rodziców obu stron. To pomaga zachować dobre relacje pomiędzy młodymi małżonkami i poprawia nastroje rodziców. Poza tym staramy się "odpuszczać", "wrzucić luz", nie zwracać uwagi na nieuświadomione gafy, a nawet zamierzone drobne złośliwości. Wigilia to czas, kiedy przery- wano nawet działania wojenne. Tym bardziej więc dla uniknięcia konfliktów możliwe jest rodzinne zawieszenie broni.

- Jak reagować, jeśli zauważymy, że w rewanżu na nasze starannie wyszukane prezenty otrzymujemy byle co. Często odzwierciedla to lekceważący stosunek do nas innych członków rodziny...
- Nawet za byle co dziękujemy, choć niekoniecznie wylewnie. Aby zapobiec podobnym niezręcznościom na przyszłość, można zaproponować ciągnięcie losów, kto komu kupuje prezent, a nawet ustalić kwotę, za jaką kupujemy. Aby nie było nietrafionych niespodzianek, prosimy przyszłych obdarowanych, by podpowiedzieli, o czym marzą. Można też uzgodnić, że prezenty kupujemy tylko dzieciom.

- Jeśli wiemy, że do wigilijnego stołu usiądą lewicowi liberałowie i ortodoksyjni prawicowcy, w jaki sposób zapobiec dyskusjom, które przypominają jatkę w sejmie?
- To problem wielu rodzin, bo jesteśmy narodem bardzo rozpolitykowanym. Kłótnie o polityczne racje bywają bardzo zajadłe i mogą się skończyć nie tylko przedwczesnym zakończeniem przyjęcia, ale długo po świętach zwaśnione osoby mogą pozostawać "w stanie wojny". Aby tego uniknąć, gospodarze powinni wystąpić z apelem, by odłożyć dyskusje o polityce na inny czas, a gdy komuś zdarzy się nieopatrznie zapędzić w zakazane rewiry - przerywać, wprowadzając nowy wątek do rozmowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska