Truskaweczko, zgłoś się

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Jedyne na Opolszczyźnie Centrum Nasłuchowe Sztabu Ratownictwa Drogowego funkcjonuje w Strzelcach Opolskich.

Marek Papierz, Krzysztof Kłys, Tomasz Adamski, Grzesiek Krawiec, Alicja Pańka, Paweł Kapica, Olimpia Grela i Arek Bogacki to trzon sztabu, do którego należy ponad dwadzieścia osób. - Liczba niestała, bo jedni zatrzymują się u nas na dłużej, a inni po kilku spotkaniach rezygnują - wyjaśnia Krzysiek. Siedziba centrum mieści się w domu na skrzyżowaniu ulicy Opolskiej i Gogolińskiej. Pomieszczenia otrzymali od gminy i sami je wyremontowali.

Efekty są imponujące. Na ścianach pokoju radiowego panele, na środku stół, pod oknem stanowiska nasłuchowe, obok akwarium pełne pielęgnic. Nad nim napis: "Nie karmić ryb". To przywilej Arka i dziewczyn. Okno frontowe zastawili kartonową ścianą - Bo odchył podczas wiatru był taki, że liczyliśmy tylko dni, kiedy wyleci - komentuje Ala. Za czynsz, wodę i energię elektryczną płaci gmina. Od niej otrzymali ubrania: białe albo niebieskie koszule z charakterystycznymi, okrągłymi plakietkami. Na nich krzyż, oznaczający ratunek, i mapa Polski.
W wyposażeniu centrum nasłuchowego są radiotelefony i przenośny sprzęt do łączności bezprzewodowej. Korzystają z niego w terenie. - Proszę napisać, że szukamy sponsorów na doposażenie nas w sprzęt łącznościowy - mówi Marek Papierz. Podkreślają, że darowiznę można odpisać od podatku.

Znużeni kierowcy tirów na dźwięk damskiego głosu w radiu CB od razu się ożywiają. - Nazywają zdrobniale: truskaweczko, rybeńko - opowiada Ala. - Czasami, kiedy przekraczają granice żartu, ostro doprowadzamy ich do porządku - dodaje. Ona i Olimpia są jedynymi dziewczynami w centrum nasłuchowym.
Wykonują te same zajęcia co ich koledzy. Ich praca polega przede wszystkim na słuchaniu. Kilkadziesiąt godzin w miesiącu spędzają przy stanowisku radiowym na kanale drogowym, z którego korzystają kierowcy samochodów ciężarowych. Słuchają ich rozmów i odpowiadają na pytania o stan dróg w okolicy i zatłoczenie.
Wspomagają działania straży pożarnej i policji w akcjach ratunkowych na drodze. Przekazują informację o zdarzeniach.
Poza tym zabezpieczają imprezy plenerowe, między innymi podczas Dni Ziemi Strzeleckiej i Biegu Strzelca. Wtedy właśnie korzystają z przenośnych radiotelefonów. Są jednostką obrony cywilnej, podlegającą miejskiemu szefowi OC.
Powstali po powodzi z 1997 roku. - Kiedy okazało się, że cała łączność przewodowa, a nawet telefony komórkowe zawiodły, jedynym narzędziem kontaktu były radiotelefony - wyjaśnia Marek Papierz.

Pracują charytatywnie, zdarza się, że dokładają "do interesu": eksploatują samochody rodziców, z własnej kieszeni płacą za benzynę. Podczas styczniowej akcji na autostradzie wykorzystali domowe termosy, herbatę i kawę. To był najbardziej spektakularny moment w tym roku. - Nasza praca nie należy do efektownych. Bo na pewno mało porywające jest kilkunastogodzinne siedzenie przy radiotelefonie - mówi Arek. Czwartego stycznia było inaczej.
- Zakopałem się na trasie z Kędzierzyna-Koźla do Strzelec. Zadzwoniłem do kolegów, żeby przyjechali mi pomóc - opowiada Paweł. Sam zabrał się do odkopywania auta. Udało się mu przed przyjazdem kolegów. Spotkali się przy autostradzie. - Auta na pasie prowadzącym na Wrocław stały w sznurku. Nie mogły dalej się poruszać. Między tirami ugrzęzły samochody osobowe - relacjonuje Arek. Wrócili do Strzelec i zgłosili się do straży pożarnej i policji gotowi do pomocy. Od policji usłyszeli, że kierowcom brakuje ciepłych napojów.

Zorganizowali w domach termosy z kawą i herbatą, zabrali łopaty i latarki. Z takim ekwipunkiem pojechali na autostradę. - Zasugerowaliśmy policjantom, że skoro droga jest zamknięta, to może auta osobowe wrócą z nami do Strzelec - opowiada Paweł. - Nie wiadomo było, jak długo jeszcze ruch będzie zablokowany. Kierowcy tirów grzali się w swoich kabinach, ale niektórym małym autom brakowało już paliwa - dodaje. Udało im się wyprowadzić osobowe samochody.
Wszyscy członkowie sztabu podkreślają odpowiedzialność, jaka na nich spoczywa.

- Czasami chodzi o ludzkie życie i zdrowie. Nie możemy pozwolić sobie na żarty i brak profesjonalizmu. Dlatego każdy z nas musi przejść szereg szkoleń - mówi Marek. - Traktujemy to jak nagrodę, awans - uzupełnia.
Praca w centrum to także forma spędzania wolnego czasu. Marek podkreśla też aspekt wychowawczy ich zajęcia. - Nie siedzimy bezmyślnie w knajpach, nie kopiemy staruszek - żartuje. Jego zdaniem członkowie sztabu, za sprawą takich zajęć stają się bardzo szybko odpowiedzialni. - Jeżeli ktoś chce zobaczyć, na czym polega nasza praca, to zapraszamy w soboty - dodaje Marek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska