Truskolasy - to tutaj, tuż za miedzą Opolszczyzny, rodzą się piłkarskie gwiazdy

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Kuba Błaszczykowski jest przykładem, że można się wydobyć nawet z najgłębszej życiowej otchłani.
Kuba Błaszczykowski jest przykładem, że można się wydobyć nawet z najgłębszej życiowej otchłani. Grzegorz Jakubowski
W wiosce położonej 14 kilometrów od gminy Olesno wychowali się dwaj kapitanowie reprezentacji Polski: Kuba Błaszczykowski i Jerzy Brzęczek. Są zresztą ze sobą blisko spokrewnieni.

Truskolasy to wioska, którą mija się w drodze z Olesna do Częstochowy. Uwagę zwraca piękny kościół drewniany na wzniesieniu. Nietypowy, bo gonty pomalowane są na jasny kolor. Młodzież jeździ do Truskolasów na dyskotekę. Wioska wychowała aż dwóch kapitanów reprezentacji Polski: Jerzego Brzęczka i Kubę Błaszczykowskiego. Są zresztą blisko spokrewnieni: Jerzy jest wujem Kuby.

Jerzy Brzęczek to przede wszystkim kapitan reprezentacji olimpijskiej, która w 1992 roku zdobyła srebrny medal na igrzyskach w Barcelonie. Dzisiaj jest trenerem GKS Katowice. Kubę Błaszczykowskiego zna każdy kibic w Polsce. 74 mecze w reprezentacji, mistrzostwo Niemiec i finał Ligi Mistrzów w barwach Borussii Dortmund.

Brzęczka i Błaszczykowskiego łączą nie tylko więzy rodzinne, ale i pamięć ogromnej rodzinnej tragedii.

Matka zmarła na jego rękach

13 sierpnia 1996 roku życie niespełna 11-letniego wówczas Kuby zawaliło się. Tego dnia jego ojciec pchnął nożem swoją żonę. Niespełna 11-letni Kuba był świadkiem morderstwa, mama zmarła na jego rękach. O tragicznej śmierci matki zaczął otwarcie opowiadać dopiero niedawno. Szczegóły zawarł w książce biograficznej „Kuba”:

- Po tym wszystkim to ja trzy dni i noce cały czas spałem. Nic nie jadłem, nic nie piłem. A sam dzień pogrzebu to tylko jakieś urywki - opowiada Kuba Błaszczykowski.

Na kilka miesięcy zupełnie odpuścił piłkę nożną. Zaczął wagarować, bić się z rówieśnikami. Zastępująca mu matkę babcia, Felicja Brzęczek, tak wspomina ten buntowniczy okres: - Była w Kubie agresja, ale się nie dziwię. Kubuś dziś mówi: „Babciu, ja ci dopaliłem, wiem”. Nieraz mówiłam: Dawidku, weź mu wytłumacz, ile ja się upłakałam. On więcej w sobie miał tej agresji niż Dawid, jego brat. Niegrzeczny był - przyznaje Felicja Brzęczek. Dzisiaj dziennikarze często pytają Kubę, dlaczego przez lata ukrywał straszną tajemnicę, a teraz się otworzył.

- Chcę pokazać, że warto po prostu walczyć o siebie, żeby się nie poddawać. Obojętnie, jakie to życie będzie i jakie przeciwności spotkamy na swojej drodze, to najważniejszą rzeczą jest, żeby iść do przodu i starać się walczyć z tymi problemami i w pewnym sensie też nie użalać się nad sobą, tylko robić swoje - pisze Jakub Błaszczykowski w książce „Kuba”.

On sam jest przykładem, że można wydobyć się nawet z najgłębszej otchłani. Dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy na świecie, gra w lidze włoskiej. W barwach Fiorentiny dziennikarze sportowi uznali go za najlepszy transfer Fiorentiny.

Wchodził po piorunochronie po piłkę

Kuba Błaszczykowski jest jeszcze z tego pokolenia piłkarzy, które nie uczyło się piłki w szkółkach i akademiach piłkarskich, tylko na podwórkach z rówieśnikami, z którymi kopało się w piłkę do nocy. Kuba grał w nogę zawsze i wszędzie: w domu, w szkole, na drodze, przed obiadem, po obiedzie.

Na boisku zawsze było go widać, mimo że był najmniejszym ze wszystkich chłopaków, ale swoją zadziornością i ambicją dawał sobie radę z kolegami kilka lat starszymi. Od zawsze nienawidził przegrywać, więc ciągle chciał grać więcej i lepiej.

Po śmierci matki Kuba przeżył taką traumę, że przez dwa lata w ogóle nie rósł. W ósmej klasie miał zaledwie 152 cm wzrostu.

Wychowaniem Kuby i o trzy lata starszego brata Dawida zajęła się babcia Felicja Brzęczek. Babcia musiała tłumaczyć się z jego wybryków w szkole, często usprawiedliwiając, że sama wychowuje dwóch chłopaków i naprawdę jest jej ciężko. W podstawówce w Truskolasach wszyscy pamiętają Kubę jeszcze jako ucznia, jako drobnego chłopca, który nie rozstawał się z piłką.

- W szkole był uczniem przeciętnym, do prymusów to on nie należał. Wyróżniał się jednak tym, że ciągle grał w piłkę - mówi Małgorzata Zatyka, dyrektor Zespołu Szkół im. Stanisława Ligonia w Truskolasach.

Dyrektorka przymykała czasem oko na jego wybryki.

- Kiedyś piłka wpadła mu na dach szkoły, to wchodził po piorunochronie, aby ją zabrać i znów grać - śmieje się dyrektorka.

Jego ulubioną lekcją był oczywiście wuef. W piłkę grał nie tylko na lekcji, ale nawet po dzwonku na przerwę, na co oko przymykał wuefista ze szkoły w Truskolasach Stanisław Wrzesiński.

- Od razu było widać, że jest to talent czystej wody. Nie tylko dlatego, że dobrze grał, ale bardzo dobrze prezentował się na innych zawodach sportowych: w ręczną czy w bieganiu - mówi Stanisław Wrzesiński. - Kiedyś w hali sportowej w Truskolasach był lokalny turniej piłki nożnej, taki amatorski. Jakub nie grał, ale podczas przerwy w turnieju zaczął podbijać futbolówkę w taki sposób, że skupił uwagę wszystkich. Od razu wiedziałem, że będzie kiedyś grać w ekstraklasie. Nie pomyliłem się.

Do Truskolasów przyjeżdża lamborghini

Jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej wraz z bratem Dawidem rozpoczął treningi w Rakowie Częstochowa. Wiązało się to z dojazdem autobusem, 30 kilometrów w jedną stronę.

Później przyszedł czas na Górnik Zabrze. Na Górny Śląsk było jednak jeszcze dalej i Jakub musiał zamieszkać w internacie, gdzie większość młodych chłopaków, zamiast trenować, wolała popijać alkohol. Nie wytrzymał tam długo i po zaledwie trzech miesiącach wrócił. Rozpoczął treningi w wówczas IV-ligowym KS Częstochowa. Chciał grać na wyższym poziomie.

Dzięki pomocy Jerzego Brzęczka w 2006 roku przyjechał na testy do Wisły Kraków. W Krakowie już został, a ekstraklasowi piłkarze dziwili się, dlaczego chłopak o takim potencjale biegał do niedawna zaledwie po czwartoligowych boiskach. W Krakowie spędził trzy sezony. Pojawiła się oferta z Borussii Dortmund. Do Dortmundu przyleciał latem 2007 roku. Wówczas z drużyny z Signal Iduna Park odchodził Euzebiusz Smolarek. Błaszczykowski przez 8 lat grania w barwach BVB rozegrał niemal dwieście meczów i strzelił 27 goli. Kibice układali o nim piosenki. Był zawodnikiem, od którego trener rozpoczynał ustalanie składu.

- Dawniej, gdy Kuba przyjeżdżał do Truskolasów i odwiedzał szkołę, było w miarę normalnie. Mógł pooglądać, jak grają młodzi zawodnicy. Dziś już jest z tym problem, bo gdy tylko pojawia się w szkole, zjeżdżają się do nas dziennikarze, kibice. Korytarzem nie da się przejść - opowiada Stanisław Wrzesiński.

- Kubę wszyscy znają, więc choćby nie wiem jak się maskował, na dyskotece łatwo go poznać. Kiedyś Borussia Dortmund grała mecz w Bundeslidze o 15.30, a już po północy widziałem go w loży z chłopakami, gdzie śmiał się i żartował - mówi Szymon, cotygodniowy gość dyskoteki.

Kiedy przyjeżdża do Truskolasów, stara się unikać rozgłosu. Wizyty słynnego piłkarza w rodzinnej wiosce nie sposób jednak nie zauważyć. Zwłaszcza kiedy przyjeżdża odwiedzić najbliższych swoim ferrari 458 spider lub niedawno kupionym lamborghini huracan. Każdy z tych luksusowych samochodów kosztował około miliona złotych.

Gdyby nie wujek Jurek…

Jerzy Brzęczek przez całą karierę jest u boku Kuby Błaszczykowskiego, wspiera go. To najmłodszy brat mamy Kuby, Anny. Kapitan srebrnej reprezentacji olimpijskiej z 1992 roku miał wielki wpływ na to, że Kuba gra w piłkę.

Po tragicznej śmierci matki Kuba przestał trenować. Nie chciał słyszeć o piłce. Do powrotu do treningów przekonał go dopiero wujek. Jerzy Brzęczek użył argumentu, który przekonał 11-latka - przypomniał mu, że jego matka chciała, aby grał, była jego największym kibicem.

Nawet zdolnemu piłkarzowi z prowincji ciężko jest się przebić do świata wielkiej piłki. Kuba mógł liczyć na pomoc Jerzego Brzęczka. Wujek zawoził Kubę na testy do klubów na Śląsku, a ostatecznie do Wisły Kraków. Początkowo złośliwie komentowano, że tylko dzięki protekcji wpływowego wujka zawodnik z IV ligi dostał kontrakt w Wiśle Kraków.

Kuba jednak bardzo szybko zamknął usta wszystkim krytykom fenomenalną grą, której efektem było powołanie do reprezentacji Polski.

Jurek, Kuba, a teraz Robert

Rodzinny klan piłkarzy z Truskolasów powiększa się. Robert Brzęczek, syn Jerzego i kuzyn Kuby, od tego roku gra w MKS-ie Kluczbork.

- Coś w tym jest, że w rodzinie mamy piłkarskie geny - śmieje się Robert Brzęczek. - Mój tata Jerzy, Kuba i jego brat Dawid. Teraz do głosu dochodzi moja kuzynka Nikola Brzęczek, która gra w piłkę dużo lepiej niż chłopcy w jej wieku .

Jakub Błaszczykowski jest idolem również dla swojego kuzyna.

- Kuba w swojej karierze miał sporo kontuzji, jednak jego siła tkwi w tym, że mimo problemów potrafił wejść na światowy poziom i pozostać na nim - mówi Robert Brzęczek. - Muszę podpatrywać Kubę, a tak się składa że ostatnio gramy na tej samej pozycji, bo trenerzy przestawiają mnie ze środka na bok. U kuzyna najbardziej podziwiam umiejętność zachowania się na boisku. W trudnych sytuacjach, gdy otoczony jest kilkoma innymi zawodnikami, radzi sobie.

Często porównywany do ojca Robert Brzęczek też jest już reprezentantem Polki. Ma na swoim koncie występy w młodzieżowych reprezentacjach. W kadrze do lat 18 rozegrał dwa mecze, a w drużynie U-19 jedno spotkanie.

- Marzeniem każdego młodego zawodnika jest, aby grać z orzełkiem na piersi. Wiadomo, że głównym celem jest pierwsza kadra reprezentacji, do której mam nadzieję kiedyś trafić - kończy Robert Brzęczek.

O rodzinnych Truskolasach Kuba Błaszczykowski nie zapomniał. Zapowiada, że po zakończeniu kariery tu wróci, chociaż w to mało kto wierzy. Mała wieś zrobiła się za ciasna dla piłkarskiego milionera. Błaszczykowski jest jednak pomysłodawcą i głównym organizatorem rozgrywanego co roku Ogólnopolskiego Turnieju Halowej Piłki Nożnej Młodzików „Kuba Cup”. Zazwyczaj jest na turnieju osobiście. Kuba założył też fundację charytatywną „Ludzki Gest”, która pomaga dzieciom. Wie, ile znaczy dorastanie bez rodziców, i chce wspierać najmłodszych w realizacji swoich marzeń.

Jakub Błaszczykowski i Jerzy Brzęczek nie tylko urodzili się tuż za opolską miedzą, ale kilka lat temu związali się z Opolszczyzną, kiedy wybudowali w Opolu centrum rozrywki Kubatura. Na specjalne okazje wpada tam Jakub, na co dzień można spotkać jego brata Dawida. Rodzina Błaszczykowskich trzyma się razem nie tylko na boisku.

Jeszcze przed transferem do Fiorentiny Jakub Błaszczykowski napisał wraz z dziennikarką Małgorzatą Domagalik biografię pt. „Kuba”. To nie jest typowa biografia piłkarza, zwłaszcza że Małgorzata Domagalik już we wstępie zaznacza, że na futbolu kompletnie się nie zna. Książka opowiada głównie o tym, jak Kuba Błaszczykowski podnosi się z ogromnej tragedii. Kuba opowiada makabryczne szczegóły piekła w domu Błaszczykowskich z ojcem alkoholikiem znęcającym się nad żoną, co skończyło się zamordowaniem jej. Kuba zdradza też, że każdy strzelony gol dedykuje swojej mamie Annie, dlatego podnosi ręce do nieba.

Rok 2014 Kuba Błaszczykowski stracił pod względem piłkarskim przez kontuzje.

W styczniu 2014 r. zerwał więzadło krzyżowe przednie w prawym kolanie, a gdy we wrześniu był gotowy, aby wrócić do gry, doznał kontuzji mięśnia czworogłowego uda. Stracone miesiące i fatalne wyniki drużyny z Dortmundu w poprzednim sezonie spowodowały, że Kuba musiał poważnie zastanowić się nad swoją przyszłością. Gdy był w formie, na jego stole leżały oferty z topowych klubów z ligi angielskiej. Kupić chciały go m.in. Manchester City i FC Liverpool. Kiedy jednak zawodnik ma długotrwałą kontuzję i nie gra, trudno o przejście do europejskiego krezusa. 31 sierpnia 2015 r., czyli w ostatni dzień tzw. okienka transferowego, Błaszczykowski trafił do włoskiej Fiorentiny, na razie na zasadzie rocznego wypożyczenia. Początek zarówno drużyna z Florencji, jak i Kuba mają świetny. Fiorentina jest aktualnie liderem włoskiej Serie A, a „La Gazzetta dello Sport” uznała Jakuba Błaszczykowskiego za najlepszy transfer w lidze. Fiorentina już chce wykupić go z Borussii Dortmund. Błaszczykowski wrócił też do reprezentacji Polski, zagra z nią w finałach Euro 2016.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska