Spis treści
Grupy kolędnicze w okresie świąt Bożego Narodzenia odwiedzały gospodarzy i składały im życzenia, przede wszystkim szczęścia i pomyślności w życiu rodzinnym oraz w gospodarstwie. Szczególnymi adresatkami życzeń były również panny na wydaniu. Tu warto zaznaczyć, że kolędowali zazwyczaj młodzi mężczyźni.
Dziś do tradycji nawiązuje się niezależnie od płci i miejsca, co udowodniły na przykład panie z Koła Gospodyń Wiejskich Radawczanki:
Kolędnicy wędrowali ostatnio także po Zaciszu:
Kolędowanie czy też chodzenie z kozą to pochód po wsi (dziś także w miastach) z maszkarą zwierzęcą zrobioną na wzór kozy. Dawniej był to zwyczaj powszechnie praktykowany na wsiach. Im liczniejsza grupa, tym więcej postaci.
Wizyta kolędników miała zapewnić dobrobyt
Etnografowie wyjaśniają, że kolędowanie spełniało szereg funkcji magicznych o charakterze wegetacyjnym i zaduszkowym. Miało ono przede wszystkim zapewnić płodność ziemi, urodzaj, dobrobyt dla ludzi oraz zwierząt.
Płodnościowy wydźwięk mają różnego typu psoty i figle szczególnie w zoomorficznych formach kolędniczych (koza, turoń – tur, kobyłka). Urodzaj i dobrobyt należało „zakląć” tj. sprowadzić – przez wypowiadanie życzeń pomyślności urzeczywistnić powodzenie i szczęście, według schematu działania magicznego, wyjaśnia Muzeum w Przeworsku.
Kolędnicy zaczynali wędrówki już w Wigilię
Kolędnicy szczególnie aktywni byli na św. Szczepana, czyli 25 grudnia, w Nowy Rok i na Trzech Króli, czyli 6 stycznia. Muzeum w Przeworsku, opisując zwyczaj we wsiach regionu przeworskiego, pisze, że chodzenie po kolędzie rozpoczynano najwcześniej w dzień Wigilii wczesnym rankiem lub po wieczerzy.
Z kolędą chadzano na terenie dzisiejszego województwa podkarpackiego w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, na Szczepana, na św. Jana, w przeddzień Nowego Roku, w Nowy Rok aż do święta Trzech Króli.
Kolędnicy pojawiali się też pod koniec karnawału. W kulturze ludowej na terenach dzisiejszego kujawsko-pomorskiego spotkać można było pochody przebierańców z maszkarami zwierzęcymi właśnie w ostatnich dniach karnawału. Wówczas takie odwiedziny miały odpędzić zimę, wszelkie zło i zachęcić wiosnę do szybkiego przybycia.
Stój kolędników ma funkcje magiczne
Kolędujących można było rozpoznać z daleka nie tylko dzięki drewnianej głowie kozy czy gwieździe na kiju. Sami byli ubrani w kosmate kożuchy odwrócone sierścią na wierzch, do tego przepasani powrósłami ze słomy, zamaskowani, garbaci.
Postać diabła dzwoniła dzwonkiem, pojawiali się również „droby” i „turki” strzelający z batów, a te dźwięki razem miały odstraszać złe moce.
Muzeum w Przeworsku objaśnia schemat i powiązania poszczególnych kolędujących postaci zgodnie z ich funkcjami magicznymi, które dawniej przypisywano:
(...) przedmioty związane z płodnością przez obecność w domu sprowadzają na ten dom płodność. Garb to właściwość postaci związanych z podziemnym światem zmarłych – przez nadanie takiej cechy Żydowi, Dziadowi kreuje się ich na opiekunów ziemi. Poza tym Żyd (znany chłopu z dnia codziennego) to nosiciel szczęścia i bogactwa – spotkanie go w okresie świątecznym wróży powodzenie na cały rok.
Turoń i scenki podczas kolędowania
Czym jest turoń, a dokładniej łeb turonia, wyjaśnia m.in. Muzeum Etnograficzne w Krakowie. Z opisu wynika, że to wycięta z drewnianego klocka zwierzęca głowa z kwadratową, ruchomą szczęką i z rogami z patyków nabijanych gwoździami.
Pierwotnie głowa turonia była osadzona na kiju, wraz z kożuchem lub derką okrywającą człowieka, stanowiła maskę, za którą chował się kolędnik odgrywający zwierzę. Turoń to nawiązanie do zwierząt, które już wyginęły. Uosabia zwierzę odznaczające się wielką siłą i żywotnością. Tury były dzikimi zwierzętami podobnymi do dużych ras bydła domowego, żyły w puszczach Europy, zanim te przekształcono w tereny rolnicze.
Turoń, obok kozy, barana, konia, kobyłki, niedźwiedzia, to maszkara zwierzęca, pojawiająca się w Polsce w grupach kolędniczych i zapustnych. Kolędowanie to nie tylko, jak się dziś powszechnie uważa, śpiewanie pieśni o Bożym Narodzeniu, lecz także obrzędowa forma składania życzeń noworocznych, mająca długą tradycję, wyjaśnia Muzeum Etnograficzne w Krakowie.
„Za kolędę dziękujemy, zdrowia szczęścia winszujemy!" - padało, gdy kolędnicy chłopcy i młodzi mężczyźni otrzymywali drobne upominki za odegrane widowiska. Były to zazwyczaj komiczne scenki, w których Żyd lub Dziad próbował sprzedać bydlę, zachwalając jego zalety.
Najważniejsze jednak w widowisku było odegranie sceny, w której zwierzę pada, udając śmierć. Po wielu zabiegach udawało się turonia przywrócić do życia, po czym znów podskakiwał, zaczepiał, dokazywał ze zdwojoną siłą, wspomina Muzeum Etnograficzne w Krakowie.
Obrzęd kolędowania z zabawą na koniec
Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej wyróżnia kilka rodzajów grup kolędniczych. Popularne było kolędowanie z maszkarą zwierzęcą. Na terenie Puszczy Sandomierskiej chodzono po kolędzie z żywym koniem. Mawiano, że koń chodzi „ze szczęściem”.
Chodzono także z gwiazdą. Odgrywano widowiska zwane Herodami przedstawiające biblijną opowieść o królu Herodzie, w którą wplatano zabawne wątki ludowe. Na terenie województwa podkarpackiego kolędowano również z Rajem – była to poszerzona wersja Herodów (o scenę rozgrywającą się w Raju pomiędzy Adamem i Ewą). Kolędnikom często towarzyszyli muzykanci.
Obrzęd kolędowania, jak przypomina Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej, składał się z kilku faz:
- zaczynał się od prośby o pozwolenie na kolędowanie,
- następnie śpiewano kolędę religijną, odgrywano scenki rodzajowe,
- po czym następowało właściwe kolędowanie o świeckim charakterze (forma życzeń).
Zakończeniem kolędowanie niejednokrotnie była zabawa z tańcami, podczas której jeden z kolędników porywał do tańca dziewczynę.
Polacy opracowali lek na śmiertelną chorobę
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?