Trwa odpust kalwaryjski ku czci aniołów stróżów na Górze św. Anny. Kilka tysięcy pątników na dróżkach NMP

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Pielgrzymi z różnych części Śląska wyruszyli na dróżki o 13.00 spod kościoła św. Krzyża. Nie wystraszyli się deszczu i wędrowali, modląc się i śpiewając od kaplicy do kaplicy.

Sobotnie dróżki odbywają się w specyficznym poważnym nastroju. Pielgrzymi wspominają zdarzenia związane z męką Pana Jezusa i z tzw. zaśnięciem Matki Bożej. Figurę Najświętszej Maryi Panny Zaśniętej z kaplicy Domek Maryi niosły ubrane na czarno dzieci Maryi. Pomagali im górnicy. W czasie tego symbolicznego pogrzebu Matki Bożej orkiestra kalwaryjska tradycyjnie gra pogrzebowego marsza. Gwardian klasztoru, o. Jonasz zachęcił uczestników, by modlili się w tej części obchodów za swoich zmarłych rodziców.

Hanna i Rafał Hojka z dziećmi Krzysiem (3,5 roku) i Kasią (7 lat) pielgrzymowali – razem z dużą grupą parafian - z Rybnika Niedobczyc. Pani Hania szła pieszo, pan Rafał z dziećmi przyjechał. Będą na całych obchodach, łącznie z niedzielą, gdy pątnicy pójdą na dróżki chwalebne z Poręby z figurą Matki Bożej Wniebowziętej.

To nasza rodzinna tradycja – mówią. - Hania zaczęła tu jeździć jako pierwsza, a mnie potem ściągnęła – przyznaje mąż. - A mnie przekazała tę tradycję mama. W tym roku mama zmarła. Za nią i o zdrowie i zgodę dla rodziny się modlimy. Obiecaliśmy, że będziemy kontynuować to, co nam przekazała.

Przy kalwaryjskich stacjach pielgrzymi słuchali kazań nt. Eucharystii. Pierwsze wygłosił o. Bogdan, franciszkanin, kiedyś proboszcz na Górze św. Anny, obecnie w Złotoryi.

- O tym, że nasza wiara jest w kryzysie świadczy nie to, że popełniamy grzechy, ale to, iż łatwo rezygnujemy z uczestnictwa w niedzielnej mszy św. Nie opowiadajmy naszym dzieciom, jak było dawniej, jak chodziliśmy z dziadkami czy rodzicami do kościoła. Idźmy z nimi razem. Po to, żeby one jako ludzie dorośli w Kościele zostali. Nie wystarczy mówić. Trzeba dać świadectwo.

Ks. Damian Gajdzik przyjechał na obchody z Chorzowa, pochodzi z Przyszowic koło Gliwic. - Czczę św. Annę. Każdy ma takie miejsce, do którego się przyjeżdża, by się od codziennego życia oderwać, odpocząć. Dla mnie Góra św. Anny jest takim miejscem. Pierwszy raz przyjechałem tu 50 lat temu jako 4-letni chłopak z rodzicami. Tu niebo się styka z ziemią. Warto się tu pomodlić, ale ja przyjeżdżam także dla orkiestry, bo jestem fanem orkiestr dętych.

Wiele parafii tradycyjnie pielgrzymuje właśnie na odpust aniołów stróżów. Jest wśród nich parafia św. Karola Boromeusza na opolskich „Chabrach”.

- Tę tradycję wprowadził jeszcze mój poprzednik – mówi proboszcz, ks. Zbigniew Bienkiewicz. - Cieszę się, że udało się ją podtrzymać, choć jest nas z powodu epidemii wyraźnie mniej niż w poprzednich latach. To jest odpust ku czci aniołów stróżów. Aniołowie są w dzisiejszych czasach mało doceniani. Patrzymy na nich trochę z przymrużeniem oka, spychając ich w świat baśni albo magii. A Pismo św. uczy, że aniołowie czuwają nad nami jako wysłannicy Pana Boga. Odpust o tym przypomina.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska