Trzecie powstanie śląskie było politycznym zwycięstwem Polski

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Oddział powstańców z powiatu raciborskiego, maj 1921 roku. Na tablicy charakterystyczny napis: Powstańze Górno Ślanscy.
Oddział powstańców z powiatu raciborskiego, maj 1921 roku. Na tablicy charakterystyczny napis: Powstańze Górno Ślanscy. Archiwum Państwowe w Opolu
Prof. dr hab. Ryszard Kaczmarek, historyk, pracownik Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego oraz Instytutu Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej w Katowicach, autor książki „Powstania śląskie 1919-1920-1921. Nieznana wojna polsko-niemiecka”, współredaktor „Słownika Powstań Śląskich”.

Zanim porozmawiamy o III powstaniu śląskim tuż przed setną rocznicą jego wybuchu, wróćmy na chwilę do plebiscytu. Przy wszystkich towarzyszących mu emocjach głosowanie za Niemcami lub za Polską przebiegało w Niedzielę Palmową 1921 roku bez incydentów?
Głosowanie rzeczywiście przebiegało spokojnie. Nie znam incydentów, które miałyby szerszy charakter. Pewne napięcia tworzyło to, co działo się wokół punktów do głosowania. Grupowali się tam zwolennicy jednej lub drugiej strony, na ulicach było wielu emigrantów, którzy przyjechali głosować spoza Śląska. Można na filmach zobaczyć, jak tłoczą się w Katowicach przed Komisariatem Plebiscytowym, gdzie ich przyjmowano. To, co stało się później, było efektem zupełnie innego odbioru wyników przez obie strony sporu. Zresztą w pierwszych dniach po głosowaniu tylko wyników cząstkowych. Niektóre gazety zaczęły podawać rezultaty dla poszczególnych miejscowości. Dość szybko zorientowano się, że ostateczne zwycięstwo będzie po stronie niemieckiej. I to budowało z jednej strony obraz triumfu na ulicach miast śląskich w większości zdominowanych przez Niemców, z drugiej oficjalne enuncjacje polskie też mówiły - jak się okazało bezpodstawnie - o zwycięstwie. To był urzędowy optymizm, a po trosze ustawianie się pod to, co było najważniejsze, czyli będące efektem plebiscytu przyszłe rozstrzygnięcie graniczne.

W czasie wciąż trwających - także w sieci - dyskusji o rocznicy powstania często podnosi się, zwłaszcza po niemieckiej stronie, argument, że zgodnie z traktatem wersalskim zwycięzcy plebiscytu miał przypaść cały Śląsk i tego zapisu ostatecznie nie dotrzymano...
Aneks do artykułu 88. nie był do końca precyzyjny. Niemcy rzeczywiście tak go interpretowali, że zwycięzca bierze wszystko. Ale w tym aneksie zapisano także, że będą brane pod uwagę głosy w poszczególnych gminach. To pozostawiało pewną furtkę interpretacyjną, by wyniki liczyć nie całościowo, tylko gminami. To jest dziwne, że nie sprecyzowano tego jednoznacznie, by po akcie głosowania nie było wątpliwości. Powstała możliwość różnego podchodzenia do wyników głosowania. Doświadczenia z innych plebiscytów - śląski był jednym z najpóźniejszych - wskazywały na to, że sporne tereny raczej dzielono. Tak zrobiono w Szlezwiku, a także na Warmii, Mazurach i Powiślu, gdzie kilka gmin jednak przyłączono do Polski. Na Śląsku też ostatecznie wyniki w gminach miały wyznaczyć granicę.

Tyle że nie było to wcale łatwe.
Dało się mniej więcej powiedzieć, gdzie ta granica miała przebiegać i ona byłaby dość podobna do tego, co się w końcu stało w 1921 roku. Tyle tylko, że w środku wschodniej części Śląska - zaliczał się do niego w dużej mierze Górnośląski Okręg Przemysłowy - zostawały “rodzynki” niemieckich miast. Tam się nie dało żadnej linii granicznej jednoznacznie wytyczyć.
Trzecie powstanie śląskie było dziełem Wojciecha Korfantego...
Chodziło mu o demonstrację zbrojną, która miała się szybko zakończyć i pomóc wyegzekwować żądania polityczne Polski.

Skoro Polska miała otrzymać tylko dwa powiaty na Śląsku – pszczyński i rybnicki - nie zostawało jej nic innego jak bić się o korzystniejsze granice?
Początkowo polskie plany wojskowe zakładały, że powstanie wybuchnie tylko jako kontrakcja na działania niemieckie. Zakładano, że to Niemcy przegrają i nie zaakceptują wyników plebiscytu. W ostatnim planie wojskowym - z trzeciej dekady kwietnia – już nie ma tego zastrzeżenia, że celem powstania jest odpowiedź na zaczepne działania Niemiec. To oznacza, że w okolicach 18-20 kwietnia podjęto decyzję o wybuchu powstania. Reszta jest znana. Korfanty kontaktuje się z Kęszyckim, ma informacje od Le Ronda i decyduje się na powstanie.

Jak do powstania odnosiły się poszczególne mocarstwa?
W reakcji na to, co się stało na Górnym Śląsku premier Francji Aristide Briand przekazał stanowisko absolutnie sprzeciwiające się jakimkolwiek walkom i określając je jako szaleństwo rozpętane przez Polaków, co było dla strony polskiej rozczarowaniem, bo Francja to był jedyny sojusznik Polski w Radzie Trzech. Brytyjczycy zareagowali jeszcze ostrzej. Trzynastego maja premier David Lloyd George wygłosił słynne przemówienie, stając po stronie niemieckiej i dowodząc, że Niemcy zostali napadnięci i że jest to sprzeczne z postanowieniami traktatu wersalskiego. Włosi już w trakcie pierwszych dni powstania opowiadali się za zachowaniem spokoju i na południu regionu, uznając że powstanie jest sprzeczne z warunkami traktatu pokojowego, interweniowali zbrojnie. W maju - przed kontrofensywą niemiecką - sytuacja dyplomatyczna Polski była bardzo niekorzystna.

Ile w wybuchu, przebiegu i charakterze III powstania śląskiego było miejsca na spontaniczność, a ile starannie i z góry przygotowanej poza Śląskiem akcji wojskowej?
Najwięcej spontaniczności było po stronie polskiej w roku 1919. Choć i tutaj konspiracja była mocno uzależniona od pomocy zewnętrznej, a jej brak zdecydował o krachu pierwszego powstania. Zakładano, że po wybuchu walk - za zgodą sprzymierzonych - wkroczą oddziały Wojska Polskiego i zajmą Górny Śląsk. Natomiast drugie powstanie częściowo, a trzecie całkowicie było przygotowane w pełnej współpracy Dowództwa Obrony Plebiscytu ze sztabem Wojska Polskiego. Ten nadzór pełnił najpierw okręg poznański, a potem generał Szeptycki w krakowskim okręgu wojskowym. I to on nadzorował przygotowanie planu wojskowego i logistykę dla powstania.

Jak zachowywała się – w kontekście zewnętrznej pomocy - strona niemiecka?
Prawie identycznie. W 1919 roku Niemcy nie musieli się takich sposobów imać. Na Górnym Śląsku stacjonowały regularne oddziały niemieckie. Natomiast w 1921 roku na początku demonstracji Korfantego byli nieprzygotowani, ale od drugiej dekady maja sytuacja się zmieniła i oni również przystąpili do tworzenia własnych oddziałów wojskowych.

Selbstschutz był formacją niezależną?
Niemiecki Selbstschutz, czyli tzw. Samoobrona Górnego Śląska, formalnie nie był podporządkowany Rzeszy Niemieckiej. Ale kiedy wybrano Karla Hoefera na dowódcę Selbstschutzu, to natychmiast pojechał do Berlina na rozmowy z kanclerzem Niemiec i z ministrem obrony, a potem rozmawiał we Wrocławiu z dowódcą okręgu Reichswehry, a potem miał stały kontakt z dowództwem okręgu Reichswehry we Wrocławiu. Po stronie niemieckiej biły się oczywiście także oddziały ochotnicze, ale uzbrajane z magazynów Reichswehry. Bez logistycznej pomocy – i z Niemiec, jak z Polski - walki w czasie powstania zapewne zamarłyby po kilkunastu dniach.

Wciąż dobrze mają się dwa stereotypy. Jeden podtrzymywał sam Korfanty, że powstanie było samorzutnym zrywem polskiego ludu na Śląsku, drugi głosi, że po stronie niemieckiej biły się przede wszystkim oddziały przybyłe z Bawarii, a nie niemieccy Ślązacy.
Trudno żeby Korfanty deklarował, że jego armia powstańcza jest uzależniona od Wojska Polskiego. Takie oskarżenia i tak się w rozmowach dyplomatycznych pojawiały i stawiały pod znakiem zapytania wiarygodność Korfantego i rządu polskiego. Mówił zatem o zrywie plebejskim, o ludzie górnośląskim, doskonale zdając sobie równocześnie sprawę, że aby zwyciężyć w konflikcie zbrojnym potrzebuje sprawnej organizacji wojskowej i zaopatrzenia z zewnątrz. Niemcy także podkreślali udział w Selbstschutzu Górnoślązaków, który zresztą miał miejsce, ale faktem jest także udział w walkach freikorpslerów z innych krajów niemieckich, głównie z Bawarii. W Niemczech prawica i centrum podtrzymywały mit, że freikorpslerzy to byli patrioci, którzy dla rządu w Berlinie złożonemu z socjalistów, liberałów i katolików obronili Górny Śląsk. Nie zawsze się pamięta, że wewnątrz obozu niemieckiego był podział podobny do tego w obozie polskim. Kiedy w niemieckiej Grupie Południe opracowano plan kontrofensywy, to Hoefer był mu - po rozmowach politycznych w Berlinie - przeciwny, podobnie - jak był przeciw marszowi z Koźla i z Kędzierzyna w stronę Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Korfanty także wiedział, że to nie rozstrzygnięcia militarne zdecydują, ale sojusznicy. Obaj - i Korfanty, i Hoefer - mówili oficjalnie przede wszystkim to, co chcieli usłyszeć sojusznicy, a niekoniecznie zgadzało się to z celami, które rzeczywiście sobie wyznaczali.

A co pokazują dokumenty?
Nie ma w nich informacji o spontanicznym zrywie. Są nazwy konkretnych jednostek i liczby sztuk broni, którymi te jednostki dysponowały, plany przemarszów itd.

Przypomnijmy, jak wyglądała militarna i osobowa polska pomoc dla powstańców?
Większość broni, której powstańcy używali, została przetransportowana w 1921 roku z Polski, a wielu oficerów to byli oficerowie Wojska Polskiego, częściowo zresztą pochodzący z Górnego Śląska. Bez nich trudno byłoby sobie wyobrazić dowodzenie walkami powstańczymi. Od lata 1920 roku do maja 1921 roku Wojsko Polskie przerzuciło na teren Górnego Śląska prawie 50 tysięcy karabinów, nie mówiąc o kilku pociągach pancernych, które z Polski dotarły na teren walk oraz artylerii i amunicji. Przerzut ochotników, głównie oficerów, był nadzwyczaj prosty. Oni się wypisywali z Wojska Polskiego i zgłaszali ochotniczo w miastach – formalnie jako cywile – do służby na Górnym Śląsku. Granicę przekraczali z pomocą polskiego wywiadu i Dowództwa Obrony Powstania. Podobnie przechodzili żołnierze. A kiedy III powstanie już trwało, granicę przekraczały nawet całe oddziały. Niektórzy byli nadal w mundurach. Przerzucano aprowizację, pieniądze i kadry, których powstańcom brakowało: służbę zdrowia, kolejarzy. To był ogromny wysiłek niezbyt przecież zamożnego państwa. Oficjalnie granica była zamknięta. Ale skoro od strony Niemiec stały tylko wojska graniczne niemieckie, a od strony Polski tylko polskie, to oczywiście ten kordon nie był szczelny.

Jak wyglądała pomoc ze strony niemieckiej?
Dokładnie tak samo. Po to, by niemieccy ochotnicy zgromadzili się w Monachium, dowódca Orgeschu, osławionej organizacji paramilitarnej, uzyskał zgodę rządu niemieckiego i rządu Bawarii na tworzenie biura mobilizacyjnego. Także mobilizowanie ochotników w Berlinie odbywało się z przyzwoleniem i za pieniądze rządu niemieckiego. Uzbrojenie przekazywała Reichswehra. Odnalazłem taki przykład, który byłby zabawny, gdyby nie cały dramat tych walk. Na granicy między terenem plebiscytowym a Dolnym Śląskiem odbywały się ćwiczenia niemieckich żołnierzy i oni po prostu zostawili na polu działa. Wieczorem pojawili się „przypadkiem” niemieccy ochotnicy i przewieźli armaty na teren plebiscytowy.

Dlaczego powstanie trwało tak długo? Ostatnie potyczki miały miejsce w lipcu 1921...
Trzeba pamiętać, że najbardziej zacięte walki trwały tylko kilkanaście dni, najpierw kiedy powstańcy przesuwali się do linii Odry, między 3 a 10 maja, a potem między 21 maja a 7 czerwca - od początku bitwy o Górę św. Anny aż do bitwy o Kędzierzyn. W drugiej dekadzie maja i od 15 czerwca intensywność walk spadła, toczyły się rokowania z udziałem Anglików. Generalnie powstanie trwało długo, bo żadna ze stron nie odniosła zdecydowanego wojskowego sukcesu. I Niemcy i Polacy uważali, że nadal mają militarną szansę na zwycięstwo. Część oficerów niemieckich, którzy chcieli dalej walczyć, liczyła, że wejdą do GOP-u i zwyciężą, a Brytyjczycy będą neutralni i im na to pozwolą. Te nadzieje się nie potwierdziły, a Hoefer się na taki plan nie zgodził. Polacy liczyli - po porażce w bitwie o Górę św. Anny i o Kędzierzyn - że niedoceniane trochę zwycięstwo koło miejscowości Olza da im szansę na atak od południowego wschodu w stronę Głubczyc i Opola, a potem może nawet odcięcie wysuniętych w stronę Kędzierzyna, Gliwic i Sławięcic oddziałów niemieckich od zaopatrzenia. Ale do tego nie doszło. Po 7 czerwca walki stopniowo zamierały.

Militarnie powstanie nie przyniosło rozstrzygnięcia?
Rozstrzygnięcie militarne nie zapadło. Po obu stronach - jak już wspomniałem - były jednak grupy oficerów (po stronie polskiej w sztabie grupy “Wschód”, po niemieckiej w sztabie grupy “Południe”) bardziej radykalne, gotowe prowadzić działania ofensywne. Ale tych ofensyw zabraniali im Korfanty i Hoefer. Ten ostatni nie zgodził się na marsz Haradama, który był już pod Ujazdem, bo też atakowanie Francuzów, którzy tam stacjonowali, byłoby ze strony niemieckiej szaleństwem.

A kto wygrał politycznie?
Obie strony mogą mówić różne rzeczy, ale nie ma wątpliwości, że politycznie zwyciężyła Polska. Kiedy popatrzeć na to, co proponowano Polsce w kwietniu 1921 - dwa południowe, rolnicze powiaty bez Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego i porównać to z tym, co ostatecznie uzyskała, czyli powiaty katowicki, królewskohucki i tarnogórski oraz części innych powiatów w okręgu przemysłowym, było to na pewno zwycięstwo. Oczywiście, nie tak wielkie, jak oczekiwano, bo linia Korfantego przebiegała zdecydowanie dalej na zachodzie niż to, co Polska uzyskała. Ale i tak był to sukces olbrzymi, a w kwietniu po przegranym plebiscycie nic na takie korzystne rozwiązanie nie wskazywało. Ten efekt przyszedł w wyniku oddziaływania powstania. Sprzymierzeni zdawali sobie sprawę, iż jeśli nie dokonają na Śląsku cesji na rzecz Polski, to grożą kolejne powstania albo przynajmniej duża niestabilność tego obszaru. Do tego Anglia, Francja i Włochy wcale się nie kwapiły, żeby angażować się w konflikt regionalny na Śląsku długo, co byłoby kosztowne a politycznie nie dawało gwarancji skuteczności. Obie strony po zakończeniu powstania wcale się nie spieszyły, żeby swoje odziały rozwiązywać, co wskazywało na realną możliwość ponownych walk. Niemcy na Dolnym Śląsku utrzymywali niektóre z nich jeszcze na początku września. Strona polska podobnie.

Ostatecznie do nowych walk nie doszło. A kiedy wyznaczono dzielącą Śląsk granicę – wciąż trwają spory czy mądrze i czy sprawiedliwie - w obie strony ruszyły tłumy tzw. optantów, którzy chcieli się przenosić z Polski do Niemiec lub odwrotnie.
To była bardzo duża grupa. Z województwa śląskiego na niemiecką stronę granicy przeniosło się około 180 tys. ludzi. W drugą stronę też mniej więcej tyle. Z polskiego Górnego Śląska wyjeżdżali ci, którzy nie bardzo mogli liczyć na to, że uda im się realizować nadal swój plan życiowy – inteligencja, drobnomieszczaństwo. Ci, którzy byli związani z tym terenem gospodarczo, raczej zostawali jako mniejszość niemiecka w województwie śląskim. Po stronie niemieckiej było trochę inaczej. Mniejszość polska była pochodzenia plebejskiego i jej łatwiej było na miejscu zostać. Wyjeżdżali przede wszystkim rozczarowani i ci, którzy czuli się zagrożeni, czyli osoby z ukształtowaną świadomością narodową. Oni przechodzili na polski Śląsk. Te migracje powodowały duże problemy po obu stronach.

To był organizacyjny problem, żeby takim dużym grupom zapewnić mieszkanie, pracę, edukację dla dzieci itd.?
Pokazują to polskie i niemieckie dokumenty. Oglądałem niemiecki film krótkometrażowy z tego okresu. Pokazywał on uchodźców przyjeżdżających do miast górnośląskich: do Opola, Gliwic, Zabrza i towarzyszącą im legendę wypędzenia. Lokowano ich w szkołach i innych budynkach tymczasowych. Podobnie było w Polsce. Do dzisiaj w niektórych szkołach katowickich trwa pamięć o tym, że były w nich obozy dla przesiedleńców z niemieckiego Górnego Śląska. Po stronie niemieckiej przynosili ze sobą spory potencjał rewizjonistyczny. Stawali się elementem niepewnej, „krwawiącej” granicy. Byli rozczarowani tym co się stało, mieli nacechowane krzywdą poczucie, że zostali wypędzeni. Polacy z kolei mieli bardzo silne przekonanie, że trzeba wrócić na Odrę i wyzwolić mieszkającą tam polską mniejszość. Grupy weteranów, członkowie Związku Powstańców Śląskich po stronie polskiej i środowiska związane z tradycją Selbstschutzu po stronie niemieckiej odgrywały poważną rolę polityczną w okresie międzywojennym.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska