Trzęsienie ziemi w Ekwadorze i Japonii. Jest wiele ofiar

Aleksandra Gersz (AIP)
W weekend w Ekwadorze i Japonii doszło do silnych trzęsień ziemi. W Ameryce Południowej zginęło ponad 230 osób, po drugiej stronie Pacyfiku - 40.

Ostatnie dni były wyjątkowo ciężkie dla Japończyków i Ekwadorczyków zamieszkujących wybrzeża nad Oceanem Spokojnym. W Japonii i Ekwadorze, krajach leżących w tzw. pacyficznym pierścieniu ognia, czyli strefie częstych wstrząsów i erupcji wulkanów, zatrzęsła się ziemia.

W sobotę wieczorem czasu lokalnego zachodnią część południowoamerykańskiego kraju nawiedziło największe trzęsienie ziemi od 1979 r. Epicentrum znajdowało się na głębokości 20 km, niedaleko największego miasta Guayaquil. Wstrząsy o sile 7,8 stopnia w skali Richtera były odczuwalne w całym Ekwadorze, a nawet w sąsiednich państwach: Kolumbii i Peru. W kraju pojawiło się też ryzyko tsunami, a władze ewakuowały zagrożone tereny.

Wiceprezydent Ekwadoru Jorge Glas poinformował w niedzielę po południu, że zginęły 233 osoby, setki ludzi jest rannych. Dobę po trzęsieniu pod zawalonymi budynkami wciąż mogli znajdować się żywi ludzie. Prezydent Rafael Correa ogłosił stan wyjątkowy. Zmobilizowana została też armia - na miejsce wysłano 10 tys. żołnierze.

Zachodni Ekwador został mocno zniszczony - runęły budynki, popękały ulice, a prądu zabrakło nawet w niektórych dzielnicach stolicy, Quito, położonej na północy kraju. Tymczasowo zamknięto także rafinerię w Esmeraldas, niedaleko epicentrum.

Dramatyczna sytuacja panuje m.in. w Pedernales. - Nie było domu, który nie runął, zniszczone jest całe miasto. Niewiele możemy zrobić - mówił burmistrz Gabriel Alcívar. Groźnie było także w Mancie, w której runęła wieża kontroli ruchu lotniczego na lotnisku oraz w Guayaquil, gdzie zawalił się most. Tysiące mieszkańców wielu miast, w tym Quito, opuściło swoje domy i z plecakami koczowało w nocy na ulicy.

Z kolei po drugiej stronie Pacyfiku, w nocy z piątku na sobotę trzęsienie ziemi nawiedziło wybrzeża wyspy Kiusiu na południu Japonii. Drugie w ciągu dwóch dni - w czwartek w rejonie miał miejsce kataklizm o sile 6,4 st. w skali Richtera, który pozbawił wiele ludzi domów nad głową m.in. w miasteczku Mashiki. Zginęło dziewięć osób.

Drugie trzęsienie ziemi, które podobnie jak wcześniej miało epicentrum niedaleko miasta Kumamoto, utrudniło akcje ratownicze. Sobotnie wstrząsy były znacznie silniejsze - 7,3 st. Richtera, i objęły większy teren niż poprzednio. Zginęły co najmniej 32 osoby, a w obu trzęsieniach rannych zostało blisko 2 tys. ludzi, w tym 200 ciężko. Liczba ofiar wciąż może się zwiększyć, bo pod gruzowiskiem mogą dalej znajdować się ludzie. BBC podało w niedzielę, że akcje ratowników były utrudnione ze względu na złą pogodę. Do odciętych od świata miejsc próbowały dostać się helikoptery.

Tysiące ludzie musiały uciekać z domów i spędziło noc na ulicach i w parkach. Bez dachu nad głową pozostało 250 tys. Japończyków. Wiele budynków jest zawalonych, blisko 200 tys. gospodarstw domowych było bez prądu. Na skutek trzęsień w niektórych rejonach powstały lawiny błotne, zniszczone są drogi, tory kolejowe i infrastruktura. Władze obawiają się kolejnych wstrząsów, które doszczętnie zniszczyłyby niektóre miejscowości. Na szczęście bezpieczna jest elektrownia atomowa Sendai na Kiusiu. W Japonii nie było też zagrożenia tsunami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska