Trzynastolatek terroryzuje szkołę w Opolu

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
- Ten chłopak tak mocno uderzył Kasię, że córka trafiła do szpitala, bo miała problemy ze wzrokiem - mówi Andrzej Szczerbicki. - Wtedy na szczęście skończyło się na strachu, ale sam problem się nie skończył. A co, jeśli dojdzie do tragedii?
- Ten chłopak tak mocno uderzył Kasię, że córka trafiła do szpitala, bo miała problemy ze wzrokiem - mówi Andrzej Szczerbicki. - Wtedy na szczęście skończyło się na strachu, ale sam problem się nie skończył. A co, jeśli dojdzie do tragedii? Sławomir Mielnik
Chłopak zwyzywał nauczyciela, który zwrócił mu uwagę. Koleżankę uderzył kamieniem w głowę, bo nie chciała z nim chodzić. Rodzice tracą cierpliwość, szkoła jest bezradna.

- Córka jest przerażona. Boi się chodzić do szkoły, a on czuje się bezkarny - załamuje ręce Andrzej Szczerbicki, ojciec 12-letniej Kasi, która jest uczennicą Publicznej Szkoły Podstawowej nr 21 w Opolu. Chłopak, który uprzykrza jej i innym dzieciom życie, jest o rok starszy, ale chodzi do równoległej klasy.

- Pod koniec ubiegłego roku dopadł córkę na schodach i z całej siły uderzył kamieniem w głowę. Nikt go nie zatrzymywał, bo kamień był zawinięty w papier i wyglądał jak zwykła kulka papieru - relacjonuje pan Andrzej. Jak usłyszał od córki, była to zemsta za to, że nie chciała z nim chodzić.

Dziewczynkę rozbolała głowa, zaczęła słabo widzieć, więc zgłosiła się do szkolnej pielęgniarki. - Objawy wyglądały groźnie, córka trafiła do szpitala. Lekarz powiedział, że gdyby uderzenie było trochę mocniejsze, straciłaby wzrok - opowiada zdenerwowany. - Wtedy skończyło się na strachu i dwóch dniach w szpitalu, ale dręczyciel nie odpuścił.

Córka pana Andrzeja panicznie boi się chodzić do szkoły. Kiedy któregoś dnia szła z koleżanką na przystanek, chłopak obrzucił je kamieniami. Ostatnio, by nie narazić się dręczycielowi, dziewczynka schowała się w toalecie, żeby spokojnie zjeść śniadanie.

- On wpadł tam za nią i zwyzywał ją od k... i szmat. Później napluł jej w twarz i opluł śniadanie. Gdy próbowała przed nim uciekać na korytarz, uderzył ją drzwiami w głowę - opowiada Andrzej Szczerbicki.

W szkole słyszymy, że chłopak uprzykrza życie również innym dzieciom. Jak mówi jeden z rodziców, policja otrzymała już 7 zgłoszeń w jego sprawie. Próbowaliśmy potwierdzić ten fakt w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Opolu, ale wczoraj nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Agresywny uczeń dał się we znaki również nauczycielom. - Właśnie wracam z komisariatu. Byłam złożyć kolejne doniesienie - mówi zrezygnowana Krystyna Płaskoń, dyrektor PSP nr 21 w Opolu. - Tym razem ktoś podpalił drzwi w toalecie. Nie mam pewności, kto to zrobił, ale faktem jest, że spotkałam tam ucznia, o którego pani pyta, a w toalecie leżał jego plecak - relacjonuje.

Dyrektor szkoły przyznaje, że ze względu na zachowanie agresywnego ucznia wdrożono szczególne procedury. - Panie woźne zwracają uwagę, gdy pojawia się w szkole, i informują nas, kiedy dzieje się coś niepokojącego. Pani pedagog niemal każdego dnia chodzi za nim po szkole, żeby sprawdzić, co robi, oraz dopilnować, by poszedł na lekcje. Czasami to pomaga, ale tylko na chwilę - rozkłada bezradnie ręce Krystyna Płaskoń.
Chłopak do 18. roku życia ma obowiązek się uczyć, więc ze szkoły wyrzucić go nie można.

- Zawieszenie w prawach ucznia? Takie coś zdarza się tylko w amerykańskich filmach. My nie mamy prawa nawet wyrzucić ucznia z klasy, bo gdyby coś mu się w tym czasie stało, to byłaby to nasza wina - mówi dyrektor.

Ta bezradność przeraża rodziców, którzy boją się o swoje pociechy. - A co, jeśli dojdzie do tragedii? Wtedy uderzył córkę kamieniem, ale następnym razem może przynieść nóż - denerwuje się Andrzej Szczerbicki.

Sprawą agresywnego ucznia zajmował się sąd rodzinny. W styczniu 2012 r. chłopak dostał kuratora, ale na niewiele się to zdało. Pod koniec ubiegłego roku przed sądem toczyło się kolejne postępowanie w jego sprawie. Tym razem dotyczyło ono naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenia nauczyciela.

Sąd ukarał chłopaka upomnieniem. Gdy nie pomogło, postanowił zmienić środek wychowawczy. Termin pierwszej rozprawy był wyznaczony na środę, ale został odroczony, ponieważ nie było pewności, czy matka chłopaka otrzymała wezwanie do sądu. Kolejna rozprawa ma się odbyć na początku marca.

- Jeśli wcześniejsze kary nie dały rezultatu, sąd może zastosować bardziej radykalne środki, np. skierować chłopaka do zakładu poprawczego - mówi sędzia Waldemar Krawczyk z Sądu Okręgowego w Opolu.

Wcześniej nie można było tego zrobić, bo chłopak nie miał skończonych 13 lat. Skończył je w ubiegłym miesiącu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska