Trzynastu Opolan witało Nowy Rok w izbie wytrzeźwień. Pierwszy trafił tu w sylwestra o 7 rano

fot. Witold Chojnacki
fot. Witold Chojnacki
To daleko do rekordu. W nocy z 1999 na 2000 rok "do Matysiaków" w Opolu przywieziono 37 osób.

Pierwszy "pacjent" w sylwestra trafił do opolskiej izby wytrzeźwień o 7.00 rano spod Strzelec Opolskich. Do drugiej w nocy w Nowy Rok trafiło tu trzynastu mężczyzn (miejsc dla kobiet tu nie ma, jeśli przesadzą z piciem, trafiają na policję).

Trzynastka to niemal komplet, bo obecnie na Opolan "pod wpływem" czeka przy ul. Popiełuszki tylko 16 miejsc. Resztę budynku zajmuje noclegownia.

I tyle w zupełności wystarcza. W całym 2009 roku w opolskiej izbie przebywało 2675 osób. Liczba brzmi groźnie. Ale statystycznie to trochę ponad ośmiu "pacjentów" na dobę.

- Wcale nie wszyscy są z marginesu - mówi Jan Mikoda, kierownik zmiany. - Mieliśmy tu już i studentów, i radców prawnych, lekarzy, adwokatów i dziennikarzy. Ale to już nie te czasy, jak w latach 70., kiedy milicja podjeżdżała pod knajpę i zabierała wszystkich, którzy wyszli się przewietrzyć. Czasem i 12 osób naraz.

- Dziś jak ktoś do nas trafi - dodaje Andrzej Jakubek, pracownik izby - to albo leżał gdzieś bez czucia i policja zabrała go w trybie opiekuńczym, albo awanturował się w domu i policję wezwała rodzina. Trzeci sposób to przewracać po pijaku kosze, urywać lusterka aut itp.

W sylwestrową noc w izbie jest zaskakująco spokojnie. Większość "zmęczonych" śpi kamiennym snem. Tylko w jednym z pomieszczeń trwa ożywiona dyskusja gęsto przetykana grubymi słowami. Izolatka, w której czasem agresywni goście trzeźwieją przypięci do posłania pasami jest pusta. Nikogo też nie trzeba było wieźć do szpitala na odtrucie, bo przekroczył 4 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.

- Rekordzista, jakiego tu gościliśmy, miał 11 promili - przypomina sobie Andrzej Jakubek. - Zdarzali się też tacy, co mieli siedem.

Zasadniczo w izbie trzeba pozostać, aż poziom alkoholu spadnie do zera, ale nie dłużej niż 24 godziny. Jeśli ktoś zdążył wcześniej narozrabiać, wypuszcza się go w obecności policji, bo mandat można wręczyć tylko trzeźwemu. Taki dodatkowy noworoczny prezent zafundowało sobie minionej nocy czterech opolan.
Kto nie przyniesie ze sobą kanapek, może liczyć tylko na wodę do picia. Mimo to pobyt tutaj do tanich nie należy.

- Zwyczajnie doba kosztuje 190 zł - dodaje Jan Mikoda. - Jeśli ktoś ma gotówkę przy sobie, płaci od razu. Ale każdemu zostawiamy tyle, by miał za co wrócić do domu. Za siebie płaci mniej więcej 60 procent pensjonariuszy. Za tych, co nie pracują i nie mają dochodów, pieniądze wykłada miasto, czyli poniekąd każdy z nas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska