Tułał się pięć godzin po szpitalu, aż umarł

Redakcja
- Tata powoli umierał, choć dookoła kręciło się mnóstwo lekarzy. Myślałem, że wiozę go do szpitala, a nie do kostnicy - mówi Dariusz Tarnawski.
- Tata powoli umierał, choć dookoła kręciło się mnóstwo lekarzy. Myślałem, że wiozę go do szpitala, a nie do kostnicy - mówi Dariusz Tarnawski. Paweł Stauffer
Opolanin trafił na izbę przyjęć z wysoką gorączką. Lekarze odsyłali go od gabinetu do gabinetu. Umarł w toalecie, zanim zdążył dotrzeć na oddział.

Wiktor Tarnawski w maju skończyłby 70 lat. Jak na swój wiek trzymał się nieźle, w ubiegły piątek jeździł jeszcze na rowerze.

- W sobotę dostał wysokiej gorączki, myśleliśmy, że to zwykle przeziębienie, że go na tym rowerze przewiało - wspomina Dariusz Tarnawski, syn zmarłego.

Jednak stan pana Wiktora z godziny na godzinę był coraz gorszy. W niedzielę gorączka dochodziła prawie do 41 stopni, mężczyzna zaczął tracić świadomość. Rodzina uznała, że nie ma na co czekać i wezwała pogotowie.

- Ojciec był mocno odwodniony, więc ratownicy podali mu dwie kroplówki i kazali obłożyć mokrymi ręcznikami, żeby zbić temperaturę, ale powiedzieli, że mimo szczerych chęci do szpitala zabrać go nie mogą, bo muszą trzymać się procedur - relacjonuje syn.

Załoga pogotowia zaleciła, aby podawać choremu polopirynę i obserwować.

Następnego dnia gorączka odrobinę spadła, ale pan Wiktor zrobił się żółty. Rodzina uznała, że zamiast wzywać po raz kolejny pogotowie, lepiej będzie od razu zawieźć chorego do szpitala.

Pojechali do Szpitala Wojewódzkiego w Opolu.

Cały tekst w piątkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej i na portalu nto.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska