Turawy czar

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Więcej glonów i złodziei, mniej turystów i pieniędzy - tak pokrótce wygląda kończący się sezon nad dużym jeziorem.

Archiwistka "NTO" kliknęła w komputerze hasło "Turawa". Wyskoczyły zatrważające tytuły: "Nie kąp się w Turawie", "Duże jezioro zakwitło jak co roku", "Jezioro jest zatruwane".
Faktycznie, tak źle jak
w tym roku
już dawno w Turawie nie było.
- Glony na pewno wystraszyły ludzi - mówi Agata Bronka z "Borowika". - Ale jeszcze bardziej zarzyna nas bieda w kraju. Ludzie, jak już przyjadą, oszczędzają na wszystkim. Jeszcze nigdy nie wydaliśmy tak mało obiadów. Zdecydowana większość wczasowiczów robi wielkie zakupy w Realu i jedzą to potem cały tydzień...
Nazwa pensjonatu "Zielony" brzmi w tym sezonie dwuznacznie. Przez tę nieszczęsną zieloną wodę kierowniczka Zuzanna Wojciechowska ma połowę pokojów pustych.
- Robimy wszystko: podnosimy standard, obniżamy ceny, ogłaszamy to wszystko w Internecie - mówi Wojciechowska. - I nic, turystów jak na lekarstwo. Gdyby nie stała klientela z województwa śląskiego, to byłoby naprawdę ciężko.
- Ale tych stałych klientów też tracimy - mówi Agata Bronka. - Na przykład w tym roku prawie w ogóle nie było Niemców. Mamy osiem eleganckich apartamentów "Manhattan". Zawsze przyjeżdżali tu Niemcy. Teraz tylko dwa apartamenty są zamieszkane. Podobno kurs marki nie ten. W Grecji taniej...
Marek Kasperczak z Oławy
jeszcze wierzy w Turawę. Na co dzień pracuje jako kontroler systemów jakości ISO. Wodzie w jeziorze z pewnością nie dałby znaku jakości. Mimo tego zakochał się w turawskim jeziorze.
- Bo tu jest pięknie: lasy, piaszczyste plaże - mówi. - Kiedy kupiłem żaglówkę, pojawił się problem, gdzie pływać, gdzie ją trzymać cały rok. Po obejrzeniu kilku śląskich akwenów nie miałem wątpliwości. Otmuchów i Nysa są po prostu brzydkie. Mietków pod Wrocławiem tym bardziej, poza tym pracują tam pogłębiarki. Turawa to jedyne dobre miejsce na Śląsku.
Kasperczak w każdej wolnej chwili wpada na Opolszczyznę, spuszcza łódkę na wodę i żegluje. Tym razem przyjechał na tydzień, z 5-letnią córką Ewą. Właśnie się wzięli za pucowanie podkładu.
- Polecam każdemu takie wczasy - mówi. - Kupiłem tę łódkę za 10 tysięcy. Śpimy na pokładzie, jemy na plaży. Całymi dniami pływamy...
Dobrze, że Kasperczak z córką rzadko schodzi na ląd. Bo nad jeziorami zrobiło się bardzo niebezpiecznie.
- Tego się nie spodziewaliśmy: jest mniej turystów, a więcej przestępstw - mówi podinspektor Kazimierz Paluszczak. - Rok temu w całym sezonie było 31 zdarzeń. W tym roku tylko do lipca mamy o dwa więcej.
Dominują kradzieże
samochodów.
Kradną co popadnie: nawet maluchy i duże fiaty.
Podinspektor Paluszczak narzeka: - Mamy dużo pracy, bo ludzie mają na plażach komórki i dzwonią w byle sprawie. Na przykład ostatnio funkcjonariusze biegali po plaży za bezpańskim kundlem, który przeszkadzał plażowiczom.
Turawa słynęła ongiś z nocnych zadym. Gorąco bywało pod dyskoteką "Bagatela". Już nie ma tam dyskotek, jest spokojnie. Nawet zjazd skinów zakończył się tam bez bijatyki.
- Teraz gorąco bywa pod "Jowiszem" i "Jaguarem" - mówi komendant. - Ale największą bójkę mieliśmy pod ośrodkiem wojskowym. Pięciu nietrzeźwych młodzieńców zaatakowało dziewczynę z chłopakiem. Żołnierz stanął w ich obronie, było niebezpiecznie.
Promenada, świąteczny dzień.
Wczasowicze dowcipkują, dlaczego woda jest taka zielona.
- Bo puszki po "Lechu" wrzucają - śmieje się krępy wąsacz.
W wodzie chlapią się jednak pierwsi śmiałkowie. To rodzina Gajewskich z Wrocławia ("dziś zieleń jakby zeszła, pomyśleliśmy "ryzk-fizyk"). Gajewscy po raz pierwszy wczasują się w Turawie.
- Kiedyś miałem po drodze służbowy kurs, wpadłem się wykąpać - mówi Rafał Gajewski. - I bardzo mi się spodobało. Turawa to idealne miejsce dla rodzin z małymi dziećmi. Mamy domek z łazienką, płacimy 50 złotych dziennie. Wychodzi, że mam całe wczasy za 500 złotych. Z Wrocławia to tylko godzina drogi...
Agata Bronka z "Borowika" wyjaśnia:
- Coraz mniej mamy klientów ze Śląska, górnicy też biednieją. Dlatego przerzucamy się z promocją na Wrocław. To miasto jest naszą nadzieją.
Wczasowicze
spoza Opolszczyzny
nie mogą pojąć, dlaczego Turawa jest tak zaniedbana.
- Nie chodzi tylko o wodę. Ale na przykład komary. Wczoraj nie dało się wytrzymać. Przecież na całym świecie w takich miejscach robi się odkomarzanie - mówi Rafał Gajewski z Wrocławia.
Marek Kasperczak, żeglarz z Oławy:
- Turawa byłaby bombą, gdyby postawić na naturę. Po pierwsze trzeba coś z tą wodą zrobić, bo te glony to obciach. A potem dbać o porządek nad jeziorem. Nie może być tak, że po całym jeziorze szaleją skutery. W ubiegłym tygodniu na takim skuterze dziewczyna złamała kręgosłup...
Wiesław Wierzgacz, górnik dołowy z Gliwic, przestał już liczyć na miejscowe władze:
- Znajomi się od Turawy odwrócili, nikt już nie wierzy, że tu kiedyś będzie czysto. Ale ja jestem pewny, że jeszcze tu zobaczę przezroczystą wodę. Jak wejdziemy do Unii, to zrobią porządek "rach-ciach".
Gdyby Wierzgacz nie wierzył w to co mówi, nie kupiłby w Turawie parceli.
- Któregoś dnia dowiedziałem się, że kumpel kupił nad wodą działkę - opowiada. - Pozazdrościłem i przyjechałem sprawdzić, czy jest jeszcze coś wolnego. Był prostokącik 220 metrów, prawie przy samej plaży.
Wierzgacz wyłożył 7.400 złotych. Potem wylał fundament "pięć na pięć" i ściągnął firmę spod Bielska, która w trzy dni postawiła mu drewniany domek (48 metrów, pokój z kuchnią i łazienka, na górze dwie sypialnie z tarasem).
- Za wszystko dałem ponad 30 tysięcy - mówi górnik. - Od tego sezonu mam wczasy za darmo. Wrócę tu na emeryturkę, będę łowił ryby...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska