Turyści narzekają na wysokie ceny nad Jeziorem Nyskim

fot. Klaudia Bochenek
- Cóż, drogo tutaj - przyznają Agnieszka, Dawid i Krzysiek. - Na taki obiad można sobie pozwolić tylko raz na jakiś czas, ale jak ktoś przyjeżdża nad jezioro na tydzień, to już ma problem.
- Cóż, drogo tutaj - przyznają Agnieszka, Dawid i Krzysiek. - Na taki obiad można sobie pozwolić tylko raz na jakiś czas, ale jak ktoś przyjeżdża nad jezioro na tydzień, to już ma problem. fot. Klaudia Bochenek
Nad Jeziorem Nyskim za świeżą rybę, frytki i widok na rozkopany parking trzeba zapłacić ok. 40 złotych. To zdzierstwo - narzekają turyści.

Obiad na dwie osoby, do tego kilka piw i stówy nie ma już w portfelu. Powiedzmy, że raz na jakiś czas można sobie pozwolić, ale gdybym na dwa tygodnie tutaj przyjechał, to- bym z miejsca zbankrutował! - mówi Marcin Witkowski spod Opola, który miniony weekend spędzał nad nyskim jeziorem, zwanym riwierą.

Choć podnyski Skorochów francuskiej riwiery wcale nie przypomina. Jezioro, plaża, pole namiotowe, campingi, jakiś sprzęt wodny i kilkanaście lokali gastronomicznych. A w nich ceny, faktycznie - jak na riwierze. Rybny półmisek - 27 zł, kotlet schabowy z dodatkami - 20 zł, kiełbasa z grilla - 10 zł, a kubek czystego barszczu... 6 zł.

- W Berlinie na Tropical Island obiad kosztuje niecałe 10 euro! A gdyby w Nysie liczyć sto złotych na tydzień, to za 14 dni pobytu zapłacę tyle, co za wczasy nad Morzem Śródziemnym z opcją all inclusiv - dodaje Joanna Kupczyk. - Powariowali z tymi cenami.

Szaleństwo ma na przykład smak pstrąga. Cena w menu wygląda niewinnie - 7 zł - bo podano stawkę za dekagramy. Do tego kilkanaście frytek i zestaw surówek. Facet się taką porcją raczej nie naje, a kobieta po takim obiedzie jakoś dotrwa do kolacji.

- Gdybym miała przesiedzieć tutaj tydzień, to na pewno zaopatrzyłabym się w jakiś biwakowy zestaw i sama gotowałabym posiłki - kwituje Agnieszka Winter z Berlina, która właśnie wpadła do jednej z nadjeziornych tawern na obiad. Za szczupaka, frytki, surówkę i piwo zapłaciła 40 zł i mimo, że na co dzień płaci w euro, twierdzi, że ceny na nyskiej riwierze przegonią stąd nawet przeciętnie zarabiającego Niemca.
Stąd też większość wczasowiczów wpada do restauracji raz dziennie albo rzadziej. Za to na polu campingowym co rusz turyści ustawiają grilla i raczą się pieczonymi we własnym zakresie kiełbaskami, kupionymi w pobliskim sklepie w cenie 8 zł za kilogram.

Krzysiek z Brzegu właśnie zgłodniał i poszedł na obiad do pobliskiej restauracji.

- Ja też tylko na weekend. Drogo jest, to fakt, ale z drugiej strony każdy, kto spędza urlop nad wodą, musi liczyć się z tym, że to słono kosztuje - uważa Krzysiek. - To tak jak z kawą na stacji benzynowej. Jak nie chcesz płacić, to bierz do termosu. Niewielu tak robi.

Restauratorzy o tym wiedzą i dlatego dyktują takie ceny, żeby w sezonie dobrze zarobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska