Tylko nagłe przypadki

Beata Szczerbaniewicz
Strach teraz zachorować - mówią pacjenci. Lekarze uspokajają, że izba przyjęć pracuje normalnie i każdy, kto wymaga natychmiastowej pomocy, może na nią liczyć.

W minionym tygodniu na drzwiach oddziałów i budynków szpitalnych pojawiły się wywieszki, podpisane przez dyrektora Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej. "Polecam ograniczyć przyjmowanie pacjentów na oddziale (...)do 30 04.2002 jedynie do przypadków zagrożenia życia, wymagających hospitalizacji zgodnie z artykułem 59 ustawy o Powszechnym Ubezpieczeniu Zdrowotnym". Najpierw zawisły na oddziale wewnętrznym i chirurgii, pod koniec tygodnia decyzję rozszerzono także na ginekologię.

Pacjenci wpadli w popłoch. - Tydzień temu przyjęli tu moją sąsiadkę bez problemu, przyszłam ją odwiedzić, patrzę, a tu taka kartka wisi! Strach teraz zachorować! - nie dowierzała własnym oczom Maria Tarczyńska z Krapkowic.
O zarządzeniu dyskutowano w kolejce do przyszpitalnych poradni: Jestem w ciąży uznanej za ryzykowną, ginekolog przykazał mi, abym w razie niepokojących objawów zgłosiła się do szpitala, teraz nie wiem, czy mam tam w ogóle po co iść - denerwowała się pani Małgorzata z Krapkowic, oczekująca na przyjęcie do kardiologa. - Żeby przynajmniej poinformowali, gdzie w takim razie mamy jechać! Rozumiem, że szpital nie jest tu winien, to efekt reformy zdrowia - sama pracuję w tym resorcie - ale to jest karygodne! Przecież my wszyscy płacimy składki!
Ewa Jagodzińska, zastępca ordynatora oddziału wewnętrznego zapewnia, że pacjenci nie mają powodu do niepokoju, izba przyjęć szpitala pracuje normalnie:

Lekarz bada i ocenia: jeśli pacjent wymaga natychmiastowej hospitalizacji, jest przyjmowany, tak jak to było dotychczas - mówi Jagodzińska.
- Gdy stwierdzi, że pacjent wymaga przebadania i może poczekać, jest wpisywany do książki planowanych przyjęć i czeka. Nikogo nie odeślemy z bólem w klatce piersiowej, odwodnieniem, stanami wymagającymi bezzwłocznej pomocy.
Jednak wszystkie terminy w książce planowych przyjęć na drugą połowę kwietnia zostały anulowane. Chorzy są informowani, że mają dzwonić w maju i dowiadywać się, czy wyznaczono im już nowy termin. Ci, którzy zapisywani są teraz, nie mają wyznaczanych terminów, liczy się tylko kolejność wpisu.
Jak tłumaczy dyrektor Andrzej Marcyniuk, drastyczną decyzję wymusiła trudna sytuacja finansowa szpitala, jaka wynikła z przekroczenia limitu hospitalizacji, wskazanego przez kasę chorych na pierwszy kwartał. Przekroczenia te na wszystkich oddziałach w przeliczeniu na pieniądze wyniosły do 15 kwietnia ponad 750 tysięcy złotych (jedno przyjęcie do szpitala kosztuje średnio 1300 zł). Na przykład na kardiologii przyjęto za dużo o 119 pacjentów (zamiast 75 - 194), na chirurgii - o 51 (zamiast 340 - 391), na ginekologii wykonano 32 operacje ponad limit...

Te przekroczenia nie wynikły ze złego zarządzania, ale z faktycznego zapotrzebowania na leczenie i niedostosowania do niego kontraktów, jakie zawarła z nami kasa chorych - mówi Marcyniuk.- Już nie mamy się co łudzić, nie zwrócą nam tych pieniędzy. Gdybym kierował się wyłącznie księgowością, to aby zrównoważyć nasze wydatki z wpływami z kasy, powinienem teraz całkowicie zamknąć szpital na miesiąc. Postanowiliśmy wprowadzić program oszczędnościowy, problem w tym, że już nie bardzo jest na czym oszczędzać, redukcji personelu nie ma już gdzie zrobić. Nie będzie podwyżek ani zwrotów kosztów szkoleń i delegacji, będą przymusowe urlopy, postanowiliśmy też wyhamować ilość przyjęć do diagnostyki.
Przypomnijmy, że trudna sytuacja w służbie zdrowia całego województwa rozpoczęła się wraz z początkiem roku. Kasa chorych nie zawarła nowych kontraktów z dyrektorami zoz-ów, podpisała jedynie aneksy do zeszłorocznych. Na pierwsze trzy miesiące przyznano im jedynie 96 procent kwoty wyjściowej z ubiegłego roku. Na kwiecień - tylko 90 procent! Na dodatek okazało się, że nie będzie tzw. renegocjacji, gdy kasa zwracała szpitalom wydatki za leczenie pacjentów przyjętych ponad zakontraktowane limity. W takiej sytuacji jak Krapkowice znalazło się wiele szpitali i wszystkie muszą znaleźć jakieś wyjście z impasu. Na dodatek nie wiadomo jeszcze, jakie będą kontrakty na pozostałe siedem miesięcy, które będą podpisywane w maju. Negocjacje rozpoczynają się w tym tygodniu.

Trudno mówić konkretnie, jakie będą ich wyniki. Możemy się już jednak cieszyć z dwóch rzeczy. Po pierwsze wiemy, że kasa podpisze z nami umowy na działalność wszystkich oddziałów, a w wielu szpitalach tak nie będzie - zapowiada dyrektor Marcyniuk. - Po drugie, wiemy, że dwa nasze oddziały - wewnętrzno-kardiologiczny i pediatryczno-neurologiczny - awansują do rangi ponadpowiatowej, czyli zakontraktujemy tam więcej hospitalizacji. Na wszystkich innych spodziewam się, że niestety kolejki wydłużą się jeszcze o kolejny miesiąc. Już teraz czeka się średnio dwa miesiące. Mogę jednak zapewnić, że nie będą wprowadzane dodatkowe opłaty za leczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska