- Jeszcze w poniedziałek premier Miller zapewniał, że nie odejdzie z funkcji przewodniczącego SLD z własnej woli, tymczasem dziś zapowiedział rezygnację. Jakie argumenty poszły w ruch?
- Od kilku tygodni Miller był bardzo mocno naciskany przez niektórych liderów SLD, głównie przez Marka Borowskiego i Andrzeja Celińskiego. Te naciski wzmogły się w ostatnich dniach, po opublikowaniu krytycznego sondażu, wskazującego na 13 procent poparcia dla SLD, oraz po zatrzymaniu gdańskiego barona Jędykiewicza. Miller wiedział, że jeśli sam nie zrezygnuje, to partii grozi wyniszczająca walka wewnętrzna.
- Czy rezygnacja premiera Millera z kierowania SLD to początek jego politycznego końca?
- Tak można powiedzieć, bo trudno sobie wyobrazić, aby on po upadku rządu wrócił na funkcję szefa partii. Obawiam się jednak, że jeszcze przez długi czas Miller będzie sterował SLD z zewnątrz. Rezygnacja ma być przyjęta 6 marca w czasie konwencji SLD. Przyglądam się liście delegatów i widzę, że większość z nich to wierni poddani premiera. Pamiętam, w jaki sposób oni byli wyłaniani. To oni, baronowie, nadają ton partii. I oni wiedzą, że początek końca Millera to początek końca ich samych. Dlatego z całych sił będą bronić 6 marca układu funkcjonującego wokół premiera. Oni ciągle kontrolują duży majątek partii, infrastrukturę, i tak łatwo tego nie oddadzą.
- Jerzy Szteliga zgłosił dziś w czasie obrad zarządu partii trzy kandydatury na nowych przewodniczących: Krzysztofa Janika, Andrzeja Celińskiego i Jolantę Banach.
- Dwóch z tej trójki jest przeznaczonych do odstrzelenia.
- Banach i Celiński?
- Trafieni-zatopieni.
- Przyszły przewodniczący SLD nazywa się Krzysztof Janik?
- Na dziś to najbardziej prawdopodobny kandydat. I najgorszy, bo to by oznaczało kontynuację dotychczasowej polityki. Z otoczenia premiera pewne szanse ma jeszcze Jerzy Szmajdziński. Ale to tym bardziej kontynuacja.
- A widzi pan jakiegoś świetnego kandydata, choćby z drugiego szeregu SLD?
- Nie widzę. Na tym polega dramat SLD. Aktyw tej partii został wykreowany w specyficznych mechanizmach partii wodzowskiej, hierarchicznej, niemyślącej, bezwzględnie podporządkowanej liderom. Dlatego tam nie ma uczciwych, ideowych liderów.
- Kto musiałby stanąć na czele SLD, aby ta partia zrobiła coś dobrego dla Polski?
- Na okres przejściowy dobry byłby Celiński, który jest inteligentny i na dokładkę uczciwy, dobry byłby też Marek Borowski, który cechuje się surowymi obyczajami, zasadami i dużym doświadczeniem politycznym. Na pewno lepszy od Janika byłby też Józef Oleksy, ale dał się wciągnąć do rządu.
- Czy SLD bez Leszka Millera na czele będzie nadal tak gładko przegłosowywać rządowe ustawy?
- Na pewno nastąpi pewne usamodzielnienie się partii w stosunku do rządu.
- Czyli kontestacja planu Hausnera?
- Jakaś forma ostrzejszej dyskusji z niektórymi założeniami owego planu. Np. pytanie, czy oszczędności muszą najbardziej dotknąć emerytów, rencistów, samotne matki.
- A ideowa lewica gdzie powinna najpierw ciąć?
- Na przykład na monstrualnych wydatkach na obronność, zakup samolotów F-16, na Iraku i tym podobnych, imperialnych projektach.
- Czyli o realizacji planu Hausnera możemy zapomnieć?
- Aż niezręcznie mi to mówić, ale zgadzam się z ostatnią wypowiedzią prof. Zyty Gilowskiej z Platformy Obywatelskiej, która stwierdziła, że plan Hausnera, czy też raczej ciągłe mówienie o nim, to taki sposób na przetrwanie tego rządu jeszcze kilka miesięcy.
- Dlaczego przestał pan być szefem Instytutu Badań Społecznych SLD?
- Bo nie chciałem być partyjnym sługusem za etacik i sekretarkę. Bo trzy miesiące temu zgłosiłem postulat ustąpienia z funkcji szefa SLD Leszka Millera...
- Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?