Tylko spokój ich może uratować

Witold Żurawicki
- Będę musiał dokonać zwolnień. I to także wśród związkowców, bo na ich pracę nie ma popytu - twierdzi prezes Wiesław Buchowiecki.

JAK ZAKŁAD TONĄŁ W DŁUGACH
W roku 1997 Amerykanie pożegnali się z ówczesnymi władzami spółki, w tym z Wiesławem Buchowieckim. Do zarządu wprowadzili głównie obcokrajowców. W ciągu dwóch lat zakład niemal zupełnie wygasił produkcję, a na bruk trafiło blisko 300 osób (dzisiaj zatrudnienie wynosi ok. 460 osób). Niemal zupełnie zaniechano produkcji flagowej margaryny "Kama". A jeszcze w roku 1995 zakład miał pozycję lidera na polskim rynku tłuszczów spożywczych, gdyż ponad 38 proc. margaryn trafiających do polskich kuchni pochodziło z Brzegu. W połowie roku 1998 udział ten wynosił już tylko 18 proc., w styczniu 1999 - 14 proc. W tzw. margarynie konsumpcyjnej (do ciast) udział ten spadł w tym okresie z 34 do 30 proc.

CO I OD KOGO KUPUJE DRESDNER BANK
W listopadzie 1994 roku za około 18 mln USD 51 procent akcji Kamy Foods wykupiła amerykańska spółka Schooner Capital Corporation. Z inicjatywy SCC i Europejskiego Banku Rozbudowy i Rozwoju w Bostonie powstała spółka White Eagle Industries, złożona z kapitałów prywatnych oraz bankowych - po podpisaniu umowy prywatyzacyjnej z SCC to właśnie WII przejęła udziały w SCC, które wykupuje konsorcjum banków z Dresdner Bankiem na czele. DB zobowiązał się m.in. do wykupu wierzytelności, zapewnienia środków na bieżące zobowiązania zakładu (w tym na wypłacenie załodze zaległych wynagrodzeń), uzupełnienie różnych wewnętrznych kont (np. związkowego, socjalnego). W sumie zadłużenie Kamy Foods szacowane jest na 400 mln złotych.

Jeśli rada nadzorcza brzeskiej Kamy Foods przyjmie program restrukturyzacji zadłużenia firmy - nie będzie już praktycznie żadnych przeszkód do tego, by olejarnię przejął Dresdner Bank, który zobowiązał się między innymi do spłaty gigantycznych długów firmy (układ z wierzycielami został zawarty przed sądem, ale musi się jeszcze uprawomocnić). Oznacza to jednak także konieczność restrukturyzacji zatrudnienia - to jeden z warunków, jakie postawili Niemcy.

- Kilkadziesiąt osób straci pracę, ale w zdecydowanej większości przypadków nie będzie to wyrzucanie na bruk, lecz na przykład przechodzenie na emerytury pomostowe. Jednak dla działaczy z "Solidarności ?80" po prostu pracy nie ma - podtrzymuje Buchowiecki.
"Solidarność ?80" to jeden z sześciu związków zawodowych działających w Kamie. I jako jedyny organizuje akcje protestacyjne (pikiety, strajk głodowy) przeciwko polityce obecnego zarządu firmy.
- Niektórzy z tych panów w działalności związkowej znaleźli schronienie przed zwolnieniem - twierdzi Buchowiecki. - Nie bez powodu znaczna część z nich to funkcyjni funkcjonariusze, których chroni prawo związkowe. To zresztą problem nie tylko naszej firmy.
Jego zdaniem "Solidarność ?80" założyli pracownicy transportu kolejowego - od kilku lat nie mającego zleceń.
- Dzisiaj gros przewozów towarowych odbywa się samochodami - podkreśla Buchowiecki. - W połowie lat 90. transport kolejowy obsługiwał u nas 50-60 procent przewozów, teraz spadł do 5 procent.
- To wierutna bzdura - odparowuje Bolesław Łotecki, wiceprzewodniczący komisji zakładowej "Solidarności ?80". - W tym roku zakład chce skupić 240 tysięcy ton rzepaku. Transport samochodowy nie wyrobi i firma w kilka dni zapcha się tirami.
Łotecki wyjaśnia: po rafinacji rzepaku pozostają wielkie ilości śruty rzepakowej, którą z Brzegu trzeba będzie wywieźć. Nie można tego zrobić inaczej niż wagonami kolejowymi.
Zdaniem wiceprzewodniczącego założenie "Solidarności ?80" w kwietniu 1998 roku (dzisiaj liczy ok. 60 osób) było koniecznością. Pozostałe związki (jest ich w Kamie pięć) źle reprezentowały pracowników.

- To nasza organizacja wykryła, że załoga ma zaniżone stawki godzinowe o 30 procent - przypomina Łotecki. - Z tego tytułu zakład wypłacił ludziom 7 mln złotych wyrównań.
"Solidarność ?80" jest teraz już w trzecim sporze zbiorowym z władzami spółki.
- Prezes chce upadku firmy, by potem przejąć ją po kawałku przez różne spółki kontrolowane przez niego lub jego współpracowników - podejrzewa Łotecki.
- To piramidalna bzdura, mająca odwrócić uwagę ludzi od destrukcyjnej działalności związku. Po co miałbym szukać inwestora i ratować firmę przed upadkiem, gdybym miał na nią chrapkę? - pyta Buchowiecki i wyjaśnia: - Owszem, część pieniędzy dla Kamy przechodziła przez konto jednej ze spółek, ale chodziło o to, by tych środków nie przejęli wierzyciele Kamy - tylko w ten sposób można było zapewnić spółce przetrwanie do momentu zawarcia układu z wierzycielami. I ludziom wypłacać jakiekolwiek wynagrodzenia. To był po prostu fortel.
Prezes przypomina, że do spółki wrócił dwa lata temu (odszedł w roku 1998) i zastał ją w opłakanym stanie: produkcja stała, długi szacowano w setkach milionów złotych. Ludziom w oczy zajrzało widmo bezrobocia.
- Przez te dwa lata szukaliśmy potencjalnego inwestora, który chciałby zrestrukturyzować nasze długi i przejąć zakład. W tym okresie "Solidarność ?80" rzucała nam kłody pod nogi i właśnie ona zmierzała do upadłości zakładu - mówi Buchowiecki.

Już raz został opracowany program restrukturyzacji finansowej firmy, prowadzony przez Bank Śląski. Niestety, mimo wcześniejszych uzgodnień w lipcu zeszłego roku BŚ się wycofał. Trzeba było szukać kolejnego inwestora.
- Fakt, że w tym okresie zakład stał, ludzie nie otrzymywali terminowo wynagrodzenia, ale zarząd cały czas informował załogę o sytuacji - zastrzega Buchowiecki. - Jedynie "osiemdziesiątka" permanentnie nam szkodziła, a negocjacje musiały być bardzo wyważone, spokój im był niezbędny jak tlen.

Prezes wspomina pozwy sądowe o wypłatę zaległych wynagrodzeń, jakie do sądu - z inicjatywy "Solidarności ?80" - wniosła część pracowników. Do tego pikiety pod bramą zakładu, strajk głodowy - bardzo nagłośnione przez media. Wszystkie te akcje miały świadczyć o bałaganie w firmie, głębokich podziałach wśród załogi. Cały czas też związek poddawał w wątpliwość starania zarządu o pozyskanie inwestora. W sukurs przyszli mu niektórzy politycy; pod bramą zakładu w pikietach zaczęli uczestniczyć posłowie Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin.
Ale w sukurs związkowcom przyszli także niektórzy bankowcy. Oto 6 maja tego roku Paweł Stosio, dyrektor Departamentu Kredytów Trudnych w Centrali Banku Polska Kasa Opieki SA w piśmie do "Solidarności ?80" stwierdził m.in.: " ... nie są znane bankowi okoliczności, o których mowa w państwa piśmie. W szczególności nie są prowadzone żadne rozmowy w sprawie restrukturyzacji państwa spółki".
To pismo od razu trafiło na zakładową tablicę ogłoszeń, co jeszcze bardzie podgrzało atmosferę w zakładzie. Nie trafiła na nią jakakolwiek odpowiedź z innych banków, które przestrzegały związkowców przed eskalacją protestów.
- A rozmowy z Dresdner Bankiem dobiegały właśnie do szczęśliwego finału - podkreśla Buchowiecki. - W trakcie negocjacji nie mogliśmy przecież ujawniać załodze kulisów tych rozmów.
- Ludzie nadal nie otrzymali zaległych wynagrodzeń. Nasz związek jest w sporze zbiorowym z zarządem od dwóch tygodni, spór powinien być rozwiązany w ciągu 14 dni. Zarząd łamie prawo - podtrzymuje Łotecki.
- Strajk "Solidarności ?80" był nielegalny. To związek sterowany przez członków byłego kierownictwa spółki, odpowiedzialnych za katastrofalną sytuację finansową zakładu - twierdzi z kolei Buchowiecki. - Teraz najważniejsze jest wznowienie produkcji.
Prezes podkreśla, że nie bez powodu inne związki zawodowe działające w Kamie (niektóre z nich są liczniejsze niż "Solidarność ?80") powstrzymały się od drastycznych form protestu, choć ich członkowie także nie otrzymywali pensji w terminie.
- Nasz związek postanowił dać czas władzom spółki, bo komuś trzeba było zaufać - mówi Lesław Węgierski z zarządu komisji zakładowej "Sierpnia ?80". - Polityka mnie nie interesuje.
- Ja rozumiem zniecierpliwienie załogi, wielu robotników nie ma z czego żyć - dodaje Zdzisław Wasilewski, szef związku branżowego (najliczniejszego w zakładzie). - Chcę im podziękować za wyrozumiałość i cierpliwość w oczekiwaniu na rozwiązanie problemów spółki. Ja cały czas wierzyłem, że ten zarząd uratuje firmę.

Kama już produkcję wznowiła. Na razie - w ramach usług dla konkurencji - wytwarza margaryny do pieczenia ciast francuskich. Niedługo zacznie produkować margaryny: "Kamę", "Codzienną" i "Domową".
- W najbliższych tygodniach do firmy wróci znak "Znakomitej", który odkupimy od jednego z banków - ujawnia Buchowiecki. - Do tego dojdzie produkcja olejów konfekcjonowanych.
Łotecki przestrzega:
- Już raz Buchowiecki przed sądem przegrał: po zwolnieniu dwóch działaczy "Sierpnia ?80" musiał ich przywrócić do pracy. My się zwolnień nie boimy, bo za nami stoi prawo.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska