Pan Kazimierz to spokojny, dobroduszny człowiek.
Od kilkunastu lat na życie zarabia świadcząc usługi transportowe. Ogłasza się m.in. w internecie.
W środę, tuż po godzinie 12.00 zadzwonił do niego człowiek proszący o dostarczenie przesyłki.
- Powiedział, że mam pojechać na ul. Księdza Duszy w Krapkowicach, odebrać pakunek i zawieźć go do Gliwic - mówi Kazimierz Galla. - Wsiadłem w samochód i pojechałem.
Na miejscu zobaczył stojącą przed klatką kobietę.
- Wyszedłem z auta i powiedziałem, że to chyba do niej przyjechałem - opowiada pan Kazimierz. - W tym momencie otworzyły się drzwi, z budynku wyszło dwóch mężczyzn, doskoczyli do mnie. Nic nie mówiąc, chwycili mnie za ubranie. Zacząłem się więc bronić, próbowałem się wyrwać.
W pewnym momencie mężczyźni przewrócili go, przycisnęli głowę do ziemi i założyli kajdanki.
- Dopiero wtedy zorientowałem się, że to chyba policjanci, zresztą kiedy miałem już skute ręce, to powiedzieli, kim są - mówi pan Kazimierz.
Do dzisiaj ma jeszcze strupy zaschniętej krwi, pamiątkę po tym zatrzymaniu - Potem posadzili mnie na śniegu i wezwali radiowóz - mówi Kazimierz Galla. - Marzłem tak z 10 minut.
Policjanci zawieźli go na komendę. Tam trafił "na dołek".
O kulisach tej kuriozalnej pomyłki policji czytaj w sobotę w Nowej Trybunie Opolskiej.
Czytaj e-wydanie. Kup online
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?