W minioną sobotę na głuchołaskim targowisku dominował język czeski:
- Taki ruch panuje już od kilku tygodni - mówi Krystyna Glapa, prowadząca przy targowisku kantor wymiany walut. - Najpierw kupowali cebulę, kapustę, ziemniaki, ogórki i paprykę, a teraz najwięcej idzie towarów przemysłowych. Nie są jednak rozrzutni. Z reguły wymieniają małe kwoty, po 200, 500 koron.
W sobotę kantor za 100 koron płacił 14 złotych, a sprzedawał je o pięć złotych drożej. Korony przyjmowali również sprzedawcy, chociaż niektórzy przeliczali je taniej, czyli mniej korzystnie dla Czechów.
Peter Skopal z Jesenika załadował zakupami prawie cały bagażnik swojej skody:
- Za serki topione, które u nas kosztują 20 koron, zapłaciłem 10 koron - wyliczał. - Ciastka tutaj są po 11 koron, u nas po 20. Za duży ładny wieniec na grób dałem 100 koron, a u nas musiałbym za mniejszy zapłacić dwa razy tyle. Połowę tańsze są też lampki na grób. Opłaca się kupować również kwiaty, warzywa, owoce i towary przemysłowe.
Irina Honzalkova z Jiczina i Eva Glaserova z Czeskich Budziejowic wypoczywają w sanatorium w Karlowej Studence, a do Polski przyjechały po raz pierwszy od kilu lat.
- Tutaj jest teraz wszystko o 30 procent tańsze niż u nas - cieszą się. - Na przykład za ten sweterek zapłaciłyśmy 350 koron, a w Czechach widziałyśmy podobny za 420 koron. Kupiłyśmy też sobie krem oliwkowy i będziemy tak ładne jak Polki. Bo wasze kobiety mają bardzo zadbaną cerę.
Nie wszyscy Czesi byli tak zadowoleni:
- Kawę i papierosy macie tańsze, ale ubrania już o 10 procent droższe niż u nas - przeliczał Jaroslav Aust z Unicova.
Optymizmem nie pałali również niektórzy polscy sprzedawcy, szczególnie na straganach z odzieżą.
- To już nie ten interes, co kilka lat temu - macha ręką Jolanta Magdziak. - Czesi, podobnie jak my, mają coraz mniej pieniędzy i dwa razy przeliczą, zanim coś kupią.
- Wielu Czechów szuka najtańszych tajlandzkich podróbek i na polskie towary nawet nie spojrzą - dodaje Maria Kłakowicz.
- Ale dla dzieci szukają lepszych rzeczy, a nie chińskiej tandety - zauważa Anna Gruszecka. - Szczególnym często pytają o "dupaczek na miminko", czyli śpioszki dla niemowlaka.
Czeskie władze narzekają
- Silna korona to tragedia - skomentował w czeskim dzienniku "Lidove Noviny" handlowe wędrówki Czechów do Polski Jindrzich Sznapka, starosta Czeskiego Cieszyna. - Jeszcze kilka lat temu dobrze sprzedawał się przynajmniej alkohol i artykuły spożywcze. Teraz nikt nie chce kupić nawet rogalika. Właściciele sklepów w czeskiej części miasta stracili ogromną część zysków. Ceny alkoholu w Czechach i w Polsce są obecnie podobne, a pozostałe artykuły w Polsce są tańsze - a zdaniem wielu klientów - także lepsze.
Karel Moskorz, rzecznik prasowy okręgowej dyrekcji czeskiego Urzędu Ceł w Ostravie, powiedział zaś, że tak wielkiego ruchu na granicy, jak w ciągu ostatniego tygodnia, nie było co najmniej od 10 lat: - To są tysiące ludzi. Kupują w Polsce dosłownie wszystko: skarpety, bieliznę, kwiaty, wędliny, wyroby chemii gospodarczej, ale także meble, wyroby z wikliny, odzież, wyroby skórzane, futra i kożuchy, artykuły elektroniczne i elektrotechniczne, jarzyny i warzywa oraz - co jest największym handlowym hitem ostatnich tygodni - telefony komórkowe.
(na podstawie portalu Interia.pl)
Nie narzekali również sprzedawcy artykułów spożywczych i warzyw. Bardzo dużo Czechów kupowało też drewniane karnisze, kwiaty, wieńce oraz świeczki do ozdoby grobów.
- Biznesu jednak na nich nie zrobię - podsumował Antoni Słowik z Oławy, który na głuchołaskie targowisko przyjechał po raz pierwszy. - Polacy biorą duże znicze, a Czesi kupują najwyżej po kilka najtańszych lampionów. W dodatku machnąłem się na przeliczniku i jednemu Czechowi zamiast po złotówce, sprzedałem znicze po 10 groszy. Był bardzo zadowolony...
Po drugiej stronie granicy, w przygranicznych sklepach w Mikulowicach, zakupy robiło tylko kilka osób.
- Ciągle tańsze są w Czechach markowe alkohole - tłumaczy Jadwiga Żurawicka z Opola. - Za dwa napoleony, likier i parę drobiazgów zapłaciłam 100 złotych.
Jan Kiliński przyjechał do Czech na jednodniową wycieczkę z Jarocina:
- Kupię sobie tylko piwo i koniak oraz 80-procentowy rum, którego u nas nie ma - mówi. - Biała wódka kosztuje praktycznie tyle, co w Polsce. Słyszałem zresztą, że Czesi robią jakieś podróbki, po których boli głowa. Nie będę ryzykował.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?