Ubikowieni na amen

Redakcja
Daniel Polak
Pani Iwona jest rencistką z Namysłowa, nabrała kredytów na siebie i syna, te pożyczki to głównie chwilówki. Dziś ściga ją paru komorników.

Każdy z nich ma wyegzekwować od niej spłatę jakiegoś długu: jeden zaciągnęła w banku, kolejne dwie w instytucjach typu "szybkie pożyczki".

- Najgorzej jest z chwilówkami. Gdy nie wpłacałam raty, do domu najpierw stukali przedstawiciele firmy, która dała mi pożyczkę. Co przedstawiciel - to bardziej rosły. Surowo upominali, że płacić trzeba, bo jak nie, to stracę wszystko - mówi. - Kazali robić przegląd majątku, aby sprzedać cokolwiek, co stanowi jakąś wartość. Zaglądali do szuflad. Potem rozsiadali się w kuchni i potrafili tak siedzieć, godzinę, dwie...

Rencistka majątku miała tyle co nic: 3 koty, stare meble w komunalnym mieszkaniu, z którego też prawdopodobnie będzie eksmitowana; oraz pamiątkowe zdjęcia z czasów, gdy jeszcze miała pracę i męża.

Spirala długów

Mąż umarł niespełna 20 lat temu. Pani Iwona, jako że rencistka (cierpi na lekki niedorozwój umysłowy oraz epilepsję), dochód miała nikły i nawet ze wsparciem pomocy społecznej nie była w stanie powiązać końca z końcem. Mimo że zamieniła 2-pokojowe mieszkanie na kawalerkę w gorszej części miasta, to wciąż stała przed dylematem: albo nie zapłacę za energię i wtedy mi ją odetną, będę bez telewizora, albo nie zapłacę za czynsz i dług za mieszkanie będzie narastał, ale tak szybko na bruk mnie nie wyrzucą.

- Od 20. każdego miesiąca wydzielałam sobie kromki chleba, około 25. Nie miałam już na świeży chleb, dostawałam czerstwy - mówi.

Czemu zaciągnęła kredyt w banku? Bo było łatwo. Rencistka, która nie przyznała się do kłopotów finansowych, okazała się najpierw... wiarygodnym partnerem dla komercyjnego banku i dostała pożyczkę - 10 tysięcy. Pieniądze rozeszły się między innymi na telewizor, na telefon komórkowy i na malowanie mieszkania…

Dwie pierwsze raty spłaciła w terminie, trzecią i czwartą z opóźnieniem. Pół roku po zaciągnięciu długu już nie umiała go spłacić. Poszła raz do banku na rozmowę, prosiła o odroczenie spłat. Odmowa.

Tymczasem na osiedlu, w małym kantorku na parterze jednego z bloków, otworzyli punkt chwilówek. Na oknach reklama: szybkie pożyczki. Bez BIK. Weszła i spytała, co to ten BIK.

- To coś, przez co w banku nie dostanie pani kredytu, a my pożyczkę i tak damy - usłyszała. Zostawiła swe dane. Następnego dnia wyszła z kantorku z 500 zł. Ulżyło jej, znaczy się nie jest taką straszną bankrutką, skoro jeszcze jej pożyczają.

Spłaciła dwie zaległe raty w banku. I znów nie miała na margarynę. Po miesiącu przyszedł SMS z firmy-kantorka, że musi płacić, bo będą podjęte działania windykacyjne, zgodnie z umową, paragraf… Za ten SMS zapłaciła niespełna 20 zł (z VAT). To były koszty upomnienia telefonicznego.

Po dwóch miesiącach odebrała kolejne monity, tym razem z banku, że zaległości narastają.

Windykator z kantorka był wtedy już stałym gościem w jej kuchni.
Po pół roku komornik zajął część jej zarobków (zaczęła dorabiać do emerytury jako sprzątaczka). W kwietniu może wylecieć z mieszkania na bruk, o rozpoczęciu egzekucji komorniczej w tym zakresie otrzymała już zawiadomienie.

- Pozostaje mi studnia - mówi.

Na komunię

Zwykle ofiarami chwilówek padają emeryci, renciści - mają stałe dochody, łatwo ich zastać w domu w przypadku czynności windykacyjnych, są naiwni i nie rozumieją, co jest napisane drobnym maczkiem, na podsuwanych im umowach.

Ale do chwilówek stukają też młodsi, mający nawet stałą pracę. Stanisława jest pielęgniarką w dużym opolskim szpitalu. Wychowuje dwoje dzieci, były partner zniknął gdzieś w Kanadzie.

- Wzięłam pożyczkę tylko raz, niedaleko hotelu pielęgniarskiego był punkt znanej sieci firmy pożyczkowej. To było 500 złotych na komunię syna, nie miałam z czego jej zrobić ani z czego nakupować mu tych wszystkich prezentów: komórki, mp3…

Już wówczas media opisywały historie dłużników chwilówek, którzy z powodu niespłaconych kredytów tracili nawet mieszkania, a już na pewno pensje zajmowane przez komorników. Stanisława miała chwilę słabości i ogromną potrzebę uszczęśliwienia synka.
Owe 500 złotych pożyczki miała spłacić w ciągu 6 miesięcy, starała się nie myśleć, że zapłaci niemal dwa razy więcej - taki był całkowity koszt kredytu.

Nie udało się, spóźniła się z płatnością ostatniej raty. Był SMS ponaglający i wizyta pana, który nazywał siebie windykatorem i wyciągnął jej z portfela dwa razy po 20 złotych.

- Dosłownie wyciągnął - potwierdza - kazał mi pokazać portfel, a że miałam tam 50 groszy i dwa banknoty po 20 zł, to wziął papierki. Monetę zostawił.

Za wizytę przedstawiciela firmy otrzymała rozliczenia na niespełna 200 zł. Wszystko zgodnie z umową, którą podpisała, i gdzie jasno, choć gęstym małym druczkiem, było napisane, jakie są koszty usług windykacyjno-upominawczych. I tak jej dług znowu się podwoił.

- Popłakałam się w pracy, do wszystkiego się przyznałam koleżankom. Dziewczyny zrobiły zbiórkę w szpitalu i mi pomogły - mówi.

Zapewnia, że już nigdy nie skorzysta z usług parabanków.

Windykator straszy

Trudno jest wykaraskać się z pętli długów w chwilówkach. Pożyczający potrafią zatrzymać przy sobie klienta. Oferują np. tzw. happy hour. W szczęśliwą godzinę przyznają niewypłacalnemu klientowi kolejną pożyczkę - na spłacenie pożyczki, z którą mają kłopoty. Naiwni wchodzą w to, kupują sobie miesiąc spokoju, a potem windykator znów przychodzi, tym razem w sprawie drugiej pożyczki nie do spłacenia (zwykle jeszcze gorzej oprocentowanej, bo obarczonej wyższym ryzykiem). Firma pożyczkowa jest zaś szczęśliwa - statystycznie ma bowiem nowego klienta i spłaconego starego. Na papierku.

Do rzecznika praw konsumentów w Namysłowie trafił też pan Wacław (imię zmienione), lat niespełna 50, schorowany, rencista, z niepełnosprawnym synem.

- Miał tyle decyzji komorniczych o zajęciu renty, pensji, bo dorabiał w ochronie, że sama zaczęłam się w tym gubić - mówi Katarzyna Paradowska. - Tytuły i decyzje egzekucyjne przychodziły z różnych stron Polski. Komornik zajął też dochody jego syna, bo i on brał szybkie pożyczki. Pan ten przyszedł do mnie, licząc na cud. Jedyne co mogłam, to pomóc mu pisać prośby o rozłożenie należności na bardziej korzystne raty. Nie wiem, jak i kiedy uda się panu Wacławowi wybrnąć z tej spirali długów.

Do rzecznika konsumentów w Brzegu, Stanisława Bronowickiego, też trafiają ofiary chwilówek. - Żalą się na to, że windykatorzy nachodzą ich w domu, że grożą i wyzywają. Polecam zgłosić sprawę do prokuratury - mówi rzecznik.

Skąd te tysiące?

Rzeczywiste koszty szybkiej pożyczki sięgają nawet kilkunastu tysięcy procent wartości kredytu.

- To możliwe, ponieważ umowy zawierają uregulowania dotyczące wysokich, innych niż samo oprocentowanie pożyczki, opłat - mówi Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

To np. opłata przygotowawcza (za przygotowanie wniosku, ocenę ryzyka itp.). Zwykle nie ma ona nic wspólnego z rzeczywiście poniesionymi kosztami. Podobnie jak wysokie odsetki karne (np. 4- krotność udzielonej pożyczki to kara za udzielenie przez kredytobiorcę błędnych informacji) oraz opłaty za serwis SMS z ponagleniami (np. po 20 zł za SMS) czy za ustalenie faktycznego miejsca pobytu kredytobiorcy (np. 2 tys. zł za tzw. usługi detektywistyczne) oraz za czynności wykonane w miejscu zamieszkania pożyczkobiorcy (np. po 200 zł).

- Samo oprocentowanie pożyczki jest więc zwykle zgodne z prawem i nie przekracza ustawowej granicy, czyli czterokrotności stopy kredytu lombardowego NBP - mówi Małgorzata Cieloch z UOKiK. - Ale to nie one stanowią o wysokości kwot, jakie zwraca się pożyczkodawcy. Na przykład za odbiór rat w domu (większość parabanków stosuje tę praktykę) naliczane są opłaty ustalane jako procent od kwoty pożyczki. W jednym z banków konsument, który pożyczył 500 zł na 57 tygodni, musiał z tytułu obsługi kredytu w domu zapłacić 412 zł. W innym parabanku - przy pożyczce 2700 zł za odbiór rat w domu kasowano niemal drugie tyle co pożyczka, bo 2252 zł.

Wszystko to powoduje, że rzeczywista roczna stopa oprocentowania (RRSO), którą każdy pożyczkodawca ma obowiązek podać do wiadomości - wynosi w przypadku chwilówek kilkaset, kilka tysięcy, a nawet kilkanaście tysięcy procent. Wystarczy wczytać się (choć to trudne, bo obraz szybko znika) w to, co jest napisane bardzo drobnym druczkiem w reklamówkach, także telewizyjnych, dużych firm oferujących szybkie pożyczki. Są już przypadki, kiedy osoba, która pożyczyła 10 tys. złotych, musiała pogodzić się z faktem oddania za niespłacone długi swego wartego wiele razy więcej mieszkania.

Tykająca bomba

Z chwilówkami państwo polskie miało zrobić porządek przy okazji regulacji zasad działania takich firm jak Amber Gold. Wprawdzie chwilówki mają niewiele wspólnego ze słynną firmą, której Polacy powierzali pieniądze na "złote" lokaty - chwilówki to po prostu kredyty konsumenckie, które obecnie może oferować każdy, nawet osoba skazana wcześniej za przestępstwa gospodarcze.

Jednak - podobnie jak Amber Gold - jest to tykająca bomba społeczna. Jak dotąd jednak w przepisach nie zmieniło się nic. "Uprzejmie informujemy, że działalność firm pożyczkowych jest przedmiotem zainteresowania Ministerstwa Finansów, o czym świadczy procedowany aktualnie projekt założeń do ustawy o zmianie ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym, ustawy - Prawo bankowe oraz niektórych innych ustaw (...)" - otrzymujemy odpowiedź z biura prasowego Ministerstwa Finansów.

Rynek, na którym funkcjonują "pozabankowe podmioty pożyczkowe, niepodlegające w aktualnym stanie prawnym reglamentacji", nie jest transparentny i brak jest kompleksowych badań dotyczących tego rynku, stąd nie jest możliwe nawet dokonanie rzetelnej oceny jego wielkości.

W projekcie zmian ustawy, o którym mówi MF od niemal dwóch lat, przewiduje się ograniczenie kosztów kredytu konsumenckiego, poprzez przyjęcie, iż suma kosztów pozaodsetkowych kredytu, rozumiana jako całkowity koszt kredytu, nie może przekroczyć 25 proc. całkowitej kwoty kredytu konsumenckiego i dodatkowo 30 proc. całkowitej kwoty kredytu konsumenckiego w stosunku rocznym.

Niezależnie od powyższego limitu zaproponowano, aby całkowity koszt kredytu, z wyłączeniem odsetek, nie mógł przekroczyć 100proc. całkowitej kwoty kredytu. W projekcie proponuje się również znowelizowanie przepisów Kodeksu cywilnego odnoszących się do maksymalnej wysokości odsetek poprzez przyjęcie zasady, że wysokość odsetek za czas opóźnienia nie może przekroczyć sześciokrotności wysokości stopy kredytu lombardowego Narodowego Banku Polskiego.

Zakłada się też, że wymaganą formą dla podjęcia działalności pożyczkowej będzie spółka kapitałowa, z kapitałem zakładowym w wysokości co najmniej 200 tys. złotych, przy czym środki na kapitał zakładowy nie będą mogły być przyjęte przez spółkę pod tytułem zwrotnym (na przykład kredyt, pożyczka czy emisja obligacji) lub pochodzić ze źródeł nieudokumentowanych.

Ponadto warunkiem wpisu do rejestru instytucji pożyczkowej będzie wymóg, aby osoby wchodzące w skład zarządu, rady nadzorczej lub komisji rewizyjnej spółki oraz prokurenci nie były prawomocnie skazane za przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów, mieniu, obrotowi gospodarczemu, obrotowi pieniędzmi i papierami wartościowymi, przestępstwo skarbowe oraz przestępstwo oszustwa.

Kiedy nowe regulacje wejdą w życie - wciąż nie wiadomo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska