Ubyło sześć metrów

Jacek Szwedkowicz
Odkryte partie dna nie będą rekultywowane, bo ani gmina, ani administrator zbiornika nie mają na to pieniędzy.

Od dwóch dni poziom wody w dużym Jeziorze Turawskim już nie opada. Zrzut jest taki sam jak przypływ. I tak będzie do czasu zakończenia remontu bloku zrzutowego przy zaporze - potwierdził Mariusz Walter, kierownik zbiornika turawskiego.
Remont finansuje Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. Prace przy renowacji bloku zrzutowego powinny potrwać do końca października br. i z tą chwilą zacznie się ponowne napełnianie zbiornika. Dziś, w porównaniu do stanu towarzyszącego maksymalnym spiętrzeniom, woda w jeziorze jest niższa o około sześć metrów. Skurczyła się także powierzchnia zbiornika, z 2200 hektarów do niecałych siedmiuset.

W efekcie obniżania lustra wody zostały odsłonięte całe partie dna, zwłaszcza we wschodnich rejonach jeziora. Dziś można tam oglądać pozostałości po wykarczowanym lesie i fundamenty po wyburzonych przed zalaniem obejściach wiejskich. A także "kożuch" utworzony z osiadłych na dnie obumarłych glonów. Znakomita to więc okazja, aby Turawę, którą od kilku lat regularnie nękają zakwity tych mikroorganizmów, poddać rekultywacji. Chodzi o zabieg, w rezultacie którego usunięto by nawarstwione na dnie osady - jedną z przyczyn niedotlenienia jeziora i jego biologicznej degradacji.

Tymczasem o tzw. bagrowaniu dna ciężkim sprzętem mechanicznym głucho. Nie wchodzi też w rachubę znacznie prostsze i tańsze bronowanie odkrytych partii jeziora, czy ich wapnowanie. Szef opolskiego inspektoratu RZGW, Jerzy Tomczak, powiedział "NTO" wprost, że takich prac nawet nie zaplanowano. Wymagałyby one bowiem sporych nakładów, a na ten cel administrator zbiornika nie ma pieniędzy.
Z tych samych powodów także gmina nie może podjąć się rekultywacji dna. Wójt Turawy Walter Świerc uważa, że już samo odsłonięcie tych połaci, wystawienie ich na działanie wiatru i słońca, może okazać się zbawienne dla biologicznej kondycji jeziora. - Bo się to samoczynnie napowietrzy, dotleni i w ten sposób glony stracą dogodne warunki dla swego rozwoju - klaruje Świerc.

Wedle Świerca, dawniej, gdy wodę w jeziorze regularnie obniżano na jesień, nie dochodziło tu potem w sezonie do katastrofalnego zakwitu glonów. Wahania lustra sprzyjały i wymianie wody w zbiorniku, i wymywaniu części osadów dennych w sposób naturalny. - Spróbujmy powrócić do tamtych metod - sugeruje wójt Turawy. - A nuż, bez konieczności angażowania wielkich nakładów, uda się przywrócić równowagę ekologiczną opolskiemu Balatonowi.
Podobnego zdania jest także jeden z założycieli towarzystwa "Na Ratunek Jeziorom Turawskim" (prosił o anonimowość). Bo jeśli ani wojewoda, ani gmina, ani administrator zbiornika nie mają pieniędzy na zwalczanie skutków eutrofizacji Turawy, to cóż innego pozostaje? - argumentował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska