Uderzyli i umknęli

Redakcja
Amerykanie potwierdzają już przeprowadzone i zapowiadają dalsze akcje oddziałów sił specjalnych w Afganistanie. Talibowie uważają, że uda im się odeprzeć ataki wojsk USA.

ROSJA I USA PRZECIW TERRORYZMOWI
Prezydenci USA i Rosji, George W. Bush i Władimir Putin, rozmawiali w niedzielę w Szanghaju m.in. o wspólnej walce z terroryzmem. Obaj prezydenci spotkali się po zakończeniu szanghajskiego szczytu państw skupionych w forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC).
"Dzisiaj rozmawialiśmy o znaczącej redukcji arsenałów broni nuklearnej przy jednoczesnym istnieniu ograniczonych systemów obrony, systemów, które są zdolne do ochrony obu naszych państw przed politycznym szantażem, przed możliwym atakiem terrorystycznym" - powiedział Bush.
Bush oświadczył na konferencji prasowej, że Rosja odgrywa "znaczącą i odpowiedzialną rolę" w koalicji antyterrorystycznej. Dodał, że Putin w pełni poparł amerykańską operację zbrojną w Afganistanie. Rosyjski prezydent odpowiedział natomiast, że amerykańska akcja jest "wyważona i adekwatna".
We wspólnym oświadczeniu, przekazanym przez biuro prasowe Putina, prezydenci Rosji i USA zgodzili się na bliższą współpracę w zwalczaniu terroryzmu wykorzystującego broń masowego rażenia - nuklearną, biologiczną i chemiczną. Zobowiązali się do większej współpracy na rzecz zapobiegania eksportowi i rozpowszechnianiu takiej broni.
"Prezydenci obu państw są zdecydowani zwiększyć współpracę w walce przeciwko nowym zagrożeniom terrorystycznym - wykorzystującym broń jądrową, biologiczną i chemiczną, a także komputery" - napisano w rosyjskim tekście oświadczenia.

Przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów USA, generał Richard Myers, potwierdził w sobotę, że amerykańskie wojska powietrzno-desantowe przeprowadziły poprzedniej nocy pierwszą operację w Afganistanie.
"Amerykańskie siły specjalne zostały rozmieszczone i działały w Afganistanie. Ich zadaniem było zaatakowanie i zniszczenie celów związanych z działalnością terrorystów oraz ośrodków kontroli i dowodzenia talibów" - powiedział generał Myers na specjalnym briefingu w Pentagonie o piątkowej akcji komandosów.

"Obecnie nasze siły specjalne przegrupowują się, aby być gotowe do ewentualnych przyszłych operacji przeciw celom związanym z terroryzmem" - oświadczył generał. Wyjaśnił, że komandosi po zakończeniu akcji wycofali się z Afganistanu.
Na briefingu wyświetlono filmy wideo pokazujące komandosów, jak przygotowują się do akcji, wsiadają do samolotu transportowego, lądują na spadochronach w południowym Afganistanie, a następnie atakują magazyn z bronią, który - jak poinformował gen. Myers - został zniszczony.
Generał powiedział, że komandosi zaatakowali także lotnisko oraz centrum dowodzenia i kontroli talibów. Dwóch żołnierzy amerykańskich odniosło lekkie rany. "Misja zakończyła się sukcesem, osiągnęliśmy nasze cele" -powiedział gen. Myers.

Szef połączonych sztabów nie chciał powiedzieć, ilu żołnierzy brało udział w akcji, ile czasu przebywali w Afganistanie, ani w jaki sposób ewakuowano ich stamtąd. Generał tłumaczył, że ujawnienie tego rodzaju informacji może narazić bezpieczeństwo wojsk w przyszłych operacjach. Według nieoficjalnych informacji opublikowanych w mediach USA na podstawie przecieków z Pentagonu, w akcji uczestniczyło ponad 100 żołnierzy, trwała ona kilka godzin i wspomagały ją helikoptery.
Gen. Myers powiedział, że jednym z celów piątkowej operacji było też zebranie informacji wywiadowczych. "Analizujemy teraz i oceniamy zdobyte dane" - oświadczył. Nie chciał jednak podać bliższych szczegółów.
Dodał też, że wojska USA napotkały opór przeciwnika i powiedział, że "po stronie wroga są straty". Nie wyjaśnił jednak jakie. Myers stanowczo odrzucił też twierdzenia talibów, że zestrzelili amerykański helikopter, w którym zginęło dwóch żołnierzy, a trzech zostało rannych. "To był wypadek" - oświadczył. Śmigłowiec rozbił się w Pakistanie.
Zapytany, czy akcja sił specjalnych oznacza początek wojny lądowej w Afganistanie, generał odpowiedział: "To nie jest początek konwencjonalnej wojny lądowej, gdzie się zdobywa teren i broni go. Będą jeszcze inne ?niewidzialne? operacje w Afganistanie, których nie zobaczycie nawet na wideo".
W niedzielę generał Richard Myers, powiedział w telewizji ABC, że jeśli będzie to możliwe, siły USA schwytają bin Ladena żywego podczas operacji w Afganistanie. Zastrzegł jednak, że jeżeli będzie to konieczne, "będą latać kule".
Wczoraj amerykańskie samoloty przeprowadziły kolejną serię nalotów na stolicę Afganistanu Kabul - poinformowała agencja Reuters, powołując się na świadków. "W powietrzu było mnóstwo samolotów, usłyszałem co najmniej siedem wybuchów" - powiedział jeden ze świadków. Niedziela była 15. dniem kampanii wymierzonej w terroryzm i wspierających go talibów.

Wojska amerykańskie po raz pierwszy użyły do nalotów na Kabul śmigłowców - poinformował w niedzielę agencję France-Presse talibański minister kultury i informacji Qudratulah Dżamal.
"Widzieliśmy helikoptery przelatujące nad Kabulem" - powiedział Dżamal. "Nikt jednak nie został z nich zrzucony" - dodał. Jak podaje francuska agencja - powołując się na mieszkańców Kabulu - w mieście nie było słychać artylerii przeciwlotniczej.
Rząd talibów zebrał się wczoraj na specjalnym posiedzeniu, podczas którego zdecydowano o wzmożeniu obrony przeciw akcjom amerykańskim komandosów poprzez zwiększenie ilości ciężkiej broni, podała afgańska agencja AIP.

Władze talibów zdecydowały o rozmieszczeniu dodatkowych wyrzutni rakiet, ciężkich karabinów maszynowych i dział przeciwlotniczych w miastach, tak, aby efektywnie odpowiadać na amerykańskie akcje na ziemi, poinformował minister edukacji talibów Amir Khan Muttaqi.
Podczas posiedzenia, któremu przewodził mułła Mohammad Hassan, numer dwa w ekipie talibów, wyrażono zadowolenie z odpowiedzi na rajd komandosów w piątek wieczorem w pobliżu Kandaharu i zdecydowano o dalszej obronie.
Talibowie podali, że podczas pierwszych walk lądowych w tym kraju ich żołnierze zabili 20-25 amerykańskich komandosów i zestrzelili helikopter. "Jesteśmy pewni, że zestrzeliliśmy amerykański helikopter, kiedy startował po nocnym ataku" - powiedział minister edukacji talibów Amir Khan Muttaqi. "Myślimy, że około 20-25 amerykańskich żołnierzy zginęło w incydencie"
"Nasze przesłanie do Amerykanów jest takie, że jeżeli chcą być bezpieczni, nie mogą wchodzić do Afganistanu" - dodał Muttaqi.
"Dwóch dowódców o nazwiskach Saboor i Yosuf oraz ich trzej ludzie zostali straceni za akty sabotażu, podburzanie ludzi i szpiegowanie dla Amerykanów" - powiedział Abdul Hanan Himat, urzędnik talibskiego ministerstwa informacji.

Talibowie walczą o utrzymanie Mazar-i-Szarif, do którego na odległość pięciu kilometrów zbliżyły się oddziały opozycyjnego Sojuszu Północnego. Leżące na północy miasto ma duże znaczenie strategiczne, gdyż otwiera drogę do stolicy kraju Kabulu.
Od 50 do 60 cywilów zginęło podczas ostatnich trzech dni amerykańskich nalotów na miasto Herat w zachodnim Afganistanie i jego okolice, podała w niedzielę afgańska agencja Bachtar.
Co najmniej 18 osób zginęło, zaś 23 zostały ranne podczas niedzielnych amerykańskich nalotów na stolicę Afganistanu Kabul - podały władze talibskie.
"Osiemnastu cywilów, w tym kobiety i dzieci, zginęło, zaś 23 innych zostało rannych w Khair Khana" - powiedział Abdul Hanan Himat, urzędnik talibskiego ministerstwa informacji, odnosząc się do północnej dzielnicy Kabulu.
Himat dodał, że podczas nalotów zniszczonych zostało także 17 domów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska