UEFA wzięła na celownik polskie kluby piłkarskie. To oznacza puste kasy i stadiony

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
To, co się pojawia na trybunach, jest nie mniej pilnie obserwowane od przebiegu samego meczu.
To, co się pojawia na trybunach, jest nie mniej pilnie obserwowane od przebiegu samego meczu. Szymon Starnawski
UEFA słusznie dba o bezpieczeństwo i dobrą atmosferę na stadionach. Ale w tropieniu rasistowskich bojówek niekiedy sama się ośmiesza. Polskie kluby płacą za to miliony złotych.

Statystyki mówią, że jest coraz bezpieczniej.

Statystyki mówią, że jest coraz bezpieczniej.

Z danych PZPN wynika, że w 296 spotkaniach polskiej Ekstraklasy w sezonie 2014/2015 aż 99,8% meczów odbyło się bez poważnych incydentów na stadionach. W porównaniu z poprzednim sezonem spadła liczba incydentów z użyciem środków pirotechnicznych, a także zachowań o charakterze rasistowskim.

Za awantury podczas meczów, odpalenie rac na trybunach, rasistowskie i prowokacyjne okrzyki i transparenty. A nawet za to, że kibice nie potrafią usiedzieć na swoich miejscach - katalog przewinień ustalony przez Europejską Federację Piłki Nożnej (UEFA), za które nakłada ona surowe kary, jest bardzo obszerny. Co do zasady nadzór federacji nad tym, co dzieje się podczas meczów w europejskich pucharach, jest czymś oczywistym. Problem polega na tym, że europejscy działacze wyjątkowo surowo traktują w ostatnich latach polskie kluby piłkarskie, jednocześnie przymykając oko na patologie dziejące się na innych stadionach Europy. Swoją irytację wyrażają tym już nie tylko fani piłkarscy, przed którymi zamykane są stadiony. Ale również władze klubów płacących setki tysięcy euro kar oraz działacze Polskiego Związku Piłki Nożnej, którzy nie rozumieją wielu decyzji swoich kolegów z europejskiej centrali.

- Jeśli chodzi o zachowanie kibiców, to w Polsce jest o niebo lepiej niż 10 lat temu. Ale Europy to nie interesuje - podkreśla Zbigniew Boniek, prezes PZPN. I dodaje, że system kar jest niesprawiedliwy: - Wkurza mnie, że UEFA karze za rasizm, nazizm, a za komunizm, który był równie okrutny nie. O systemie kar można by napisać książkę. Jest wadliwy - zaznacza.

Przy wszystkim dochodzi nawet do kuriozalnych sytuacji. Delegat UEFA wziął niedawno herb Brzegu za... nazistowski symbol. Herb miasta (trzy białe kotwice na czerwonym tle) znalazło się na fladze wywieszonej przez kibiców z Brzegu podczas meczu Śląska Wrocław ze słoweńskim NK Celje. Opolanie często jeżdżą na mecze klubu ze stolicy Dolnego Śląska i wywieszają swoją flagę. Nikt nigdy nie porównał trzech kotwic na czerwonym tle do swastyki. Ale delegat UEFA kilkakrotnie wypytywał o flagę fanów z Brzegu, a kilka dni później wysłał do klubu informację, że ten ma zapłacić 15 tys. euro kary za umieszczenie na trybunach zakazanego symbolu.

Jak karze Europejska Federacja Piłki Nożnej

Jak karze Europejska Federacja Piłki Nożnej

10 tys. euro - tyle można zapłacić za rozprowadzanie naklejek z napisem prawicowych bojówek "Good night, left side" (dobranoc, lewico).
30 tys. euro - tyle płaci się za poniżanie kibiców z innego państwa. Taką karę dostał Lech za transparent "Litewski chamie, uklęknij przed polskim panem".
45 tysięcy - odpalenie rac na meczu.
80 tys. euro - obrażanie federacji UEFA przez porównanie ich działaczy do świń pazernych na pieniądze.
100 tys. euro - kara za bójki na stadionie.
105 tys. euro - obrażanie czarnoskórych piłkarzy.

UEFA często nakazuje także zamknięcie stadionu na jeden bądź kilka meczów pucharowych. W ten sposób klub może stracić kilka milionów złotych.

Lech Poznań w drugiej rundzie tegorocznych eliminacji piłkarskiej Ligi Mistrzów grał swój mecz na wyjeździe z FK Sarajevo. Na trybunach w Bośni zasiadło 800 fanów "Kolejorza", jak popularnie nazywana jest drużyna ze stolicy Wielkopolski. Wśród wielu flag, które rozwiesili polscy kibice, było także płótno z napisem "Legion Piła". Sami kibice tłumaczą, że słowo "Legion" nawiązuje do ich fascynacji historią, a konkretnie Cesarstwem Rzymskim. Na dowód tego fani Lecha przypominają, że mają także kilka innych podobnych flag, m.in. "Imperium Poznańskie" z historycznym orłem cesarstwa. O ile przed meczem dochodziło do bójek kibiców z obu krajów, o tyle samo spotkanie przebiegło bardzo spokojnie. Tym większe było zdziwienie działaczy klubu, gdy dowiedzieli się, że UEFA ukarała Lecha grzywną w wysokości 50 tys. euro i zamknięciem stadionu na jeden z kolejnych meczów w europejskich pucharach. Powodem nałożenia sankcji była wspomniana flaga "Legion Piła". A dokładnie znajdujący się na niej mniejszy napis - "Krew naszej rasy". Ów napis nie był co prawda widoczny na meczu, ponieważ flaga nie została całkowicie rozwinięta. Delegat europejskiej federacji uznał jednak, że kibice propagowali rasizm. Działacze Lecha nie chcą się pogodzić z taką decyzją. Tłumaczą, że samo zamknięcie stadionu na jeden mecz to strata ponad miliona złotych przychodów ze sprzedaży biletów i gadżetów kibicowskich. W obronę klub wziął także PZPN. Związek sam pilnuje, jakie flagi mogą wisieć na meczach polskich drużyn rozgrywanych w naszej lidze. Na wywieszanie płótna "Legion Piła" w Poznaniu wydał zgodę, nie dopatrując się treści rasistowskich.

- Prawdą jest, na co wskazuje prezes PZPN Zbigniew Boniek, że awantur na stadionach wszczynanych przez polskich kibiców, a także incydentów rasistowskich jest obecnie bardzo mało. A na pewno o wiele, wiele mniej niż np. w latach 90. W tym kontekście może dziwić surowość, z jaką Europejska Federacja Piłki Nożnej karze nasze kluby - mówi dr Radosław Kossakowski z Uniwersytetu Gdańskiego, czołowy polski socjolog badający zachowania środowisk kibicowskich. - Przykład herbu Brzegu, który prawdopodobnie został wzięty za nazistowski symbol, pokazuje, że faktycznie możemy mieć do czynienia z nadgorliwością europejskiej federacji w piętnowaniu negatywnych zachowań na trybunach.

Kibice: nie chodzi wam o futbol, tylko o pieniądze

Lista kar dla naszych klubów tylko z ostatnich dwóch lat jest wyjątkowo długa. Wiosną 2013 roku Lech Poznań zapłacił 10 tysięcy euro, ponieważ na meczu pucharowym z jedną z estońskich drużyn ktoś rozprowadzał naklejki z napisem "Good night left side" (Dobranoc, lewico). Kilka miesięcy później fani Legii odpalili race podczas spotkania w eliminacjach Ligi Mistrzów z klubem New Saints. Legia zapłaciła za te wybryki 45 tys. euro. W uzasadnieniu federacja napisała, że kara jest wysoka, bo na jednej z trybun kibice stali również na drogach ewakuacyjnych. Dodatkowo na niekorzyść klubu działał fakt, że na stadionie pojawiły się flagi "White legion" i "Wild Boys" (dzicy chłopcy). W tej ostatniej literka "s" miała symbolizować faszystowski symbol zbrodniczej organizacji SS. Prezes Legii Warszawa żądał w tej sprawie interwencji od Ministerstwa Spraw Zagranicznych, przekonując, że porównywanie jednej literki do faszystowskich symboli jest kompletnym nieporozumieniem.

Fani Legii postanowili zagrać na nosie europejskim działaczom. Przygotowali oprawę graficzną, tworząc z kartoników wielkie czerwone serce i napis "UEFA". Na pierwszy rzut oka miało to wyglądać na przeprosiny ze strony kibiców. Ci jednak szybko rozwinęli dodatkowy transparent, który rozszyfrował skrót "UEFA" jako "Ultra Extreme Fanatical Atmosphere" (ultra ekstremalna, fanatyczna atmosfera). Po czym odpalili kilkadziesiąt rac. Europejska federacja nie miała poczucia humoru i zamknęła cały stadion.

W tym wypadku nikt nie miał już pretensji o nadgorliwość do UEFA. Podobnie jak wtedy, gdy fani Lecha na meczu z Żalgirisem Wilno wywiesili flagę z napisem "Litewski chamie, uklęknij przed polskim panem". Kara: 30 tys. euro i zamknięcie jednej z trybun. Jeszcze w tym samym roku Legia musiała zapłacić 100 tys. euro za mecz z Lazio Rzym. Tu także nikt nie protestował, bo chuligani w barwach Legii bili się z policją i odpalali race.
W odpowiedzi fani Legii na kolejnym meczu wywiesili potężny transparent z narysowaną świnią w garniturze i napisem UEFA. Na dole po angielsku dopisali, że federacji nie chodzi w ogóle o piłkę nożną, tylko o pieniądze. Świnia na trybunach kosztowała Legię kolejne 80 tys. euro. Niedługo potem chuligani Legii podczas meczu w Belgii obrażali czarnoskórego piłkarza drużyny gospodarzy. W ruch znów poszedł taryfikator UEFA: 105 tys. euro i zamknięcie stadionu na dwa mecze. W sumie w ciągu jednego roku, biorąc pod uwagę niezrealizowane przychody z biletów, Legia straciła kilka milionów złotych wskutek zachowania swoich fanów.

Wśród kibiców pojawiły się zarzuty, że za decyzją UEFA stoją faktycznie działacze antyfaszystowskiej organizacji "Nigdy Więcej". W praktyce mecze europejskich pucharów obserwowane są przez delegatów UEFA, ale pomagają im działacze organizacji FARE - Futbol Przeciwko Rasizmowi w Europie, która ma swoją siedzibę w Londynie. "Nigdy Więcej" współpracuje z FARE. Współzałożyciel stowarzyszenia prof. Rafał Pankowski nie potwierdził, że organizacja, w której działa, kontaktowała się w sprawie polskiej flagi z UEFA. Nie zgadza się jednak z zarzutami, że "Nigdy Więcej" uwzięło się na polskie kluby. - Zdarza się, że informujemy opinię publiczną o tym, że na polskich stadionach pojawiają się incydenty o charakterze rasistowskim - przyznaje prof. Pankowski. - Ale również zdarzało się, że braliśmy polskie kluby w obronę, gdy uważaliśmy, że mogą zostać pokrzywdzone przez UEFA.

Tak działo się po wywieszeniu przez kibiców Legii biało-czerwonej flagi z napisem "Wilno - Lwów". Zagraniczny przedstawiciel FARE uznał ją za "radykalną". - Z kolei my uznaliśmy, że flaga może i ma nieco prowokacyjny charakter, ale nie nosi treści rasistowskich. W konsekwencji Legia nie została za nią ukarana przez UEFA - mówi prof. Pankowski. Podkreśla też, że działacze europejskiej federacji po prostu stosują zapisy regulaminu, który obowiązuje. - Warto tu podkreślić, że został on jednogłośnie zaakceptowany przez wszystkie federacje krajowe, w tym polską - dodaje.

Nie można mówić, że problemu nie ma w ogóle

UEFA ostro wzięła się za pilnowanie porządku na trybunach, bo bojówkarzy o poglądach faszystowskich na europejskich stadionach nie brakuje. Do takich klubów należy wspomniane Lazio Rzym. Spora część fanów gloryfikuje na meczach Benito Mussoliniego, byłego dyktatora Włoch. Podczas meczów często wyciągają ręce w faszystowskim geście. Kiedy do klubu przyszedł mający opolskie korzenie niemiecki napastnik Mirosław Klose fani Lazio przygotowali na jego cześć transparent "Klose mit uns" (Klose z nami). Wielu widziało w tym jednak gloryfikację nazizmu poprzez nawiązanie do hasła "Got mit uns", jakie niemieccy żołnierze nosili na pasach w czasie drugiej wojny światowej. Zdarzało się również, że kibice wieszali flagi z ukrytym przekazem. Do takich należą m.in. liczby 18 i 88. Pierwsza, wśród neonazistów jest traktowana jako kryptonim Adolfa Hitlera, którego inicjały są pierwszą i ósmą literą alfabetu. Z kolei 88 to ukryte pozdrowienie "Heil Hitler".

UEFA wielokrotnie surowo karała klub ze stolicy Włoch, m.in. nakazując rozgrywanie meczów przy pustych trybunach. W tym przypadku nikt nie zarzucał europejskiej federacji nadgorliwości. Ale w tropieniu faszyzmu na stadionach jej działacze niekiedy szli o wiele za daleko. Do kuriozalnej sytuacji doszło w związku z rzekomym propagowaniem nazizmu przez kibiców węgierskiego klubu MTK Budapeszt. Fani ze stolicy Węgier pojechali na mecz wyjazdowy pucharu UEFA z Vojvodiną Nowy Sad (Serbia). Wywiesili tam transparent w barwach swojej drużyny i liczbą 1888. Delegat europejskiej centrali zagroził, że jeżeli nie zostanie on natychmiast zdjęty, to klub z Węgier przegra mecz walkowerem. Kibice próbowali wyjaśniać, że liczba 1888 to data powstania klubu. Same daty często pojawiają się na flagach kibiców z całego świata, którzy w ten sposób chcą się utożsamiać nie tylko z aktualną drużyną, ale z całą historią ukochanego klubu. Wspomniana ukryta symbolika nazistowska była także powodem pomyłek w Polsce. Bramkarz Pelikana Łowicz Witold Sabela wybrał sobie numer 88 na bluzie, bo urodził się w 88 roku. Podczas meczu ze Zniczem Pruszków delegat PZPN wezwał do siebie bramkarza i kazał mu... zakleić część numeru na trykocie. Nie pomogły tłumaczenia, golkiper musiał zakryć jedną z cyfr. W lutym tego roku wybuchła burza w Poznaniu po tym, jak czarnoskóry Arnaud Djoum z Kamerunu także wybrał sobie numer 88. Niektórzy znów doszukiwali się prowokacji. O niepopadanie w paranoję apelowali nawet dziennikarze miejscowego oddziału "Gazety Wyborczej", która jest wyjątkowo wyczulona na punkcie ksenofobicznych zachowań na trybunach.
O ile na wszelkie incydenty związane z ideologią faszystowską czy rasizmem UEFA reaguje bardzo zdecydowanie, o tyle przymyka oko na gloryfikację komunizmu. Kibice Omonii Nikozja w czasie meczu z Jagiellonią Białystok wywiesili płótno w którym sierp i młot gonią swastykę. W transparencie skierowanym do polskich kibiców napisali także, że "Nasi dziadkowie gonili was aż do Berlina", sugerując, że Polacy byli faszystami. Na trybunach Omonii pełno było komunistycznych symboli. Klub nie dostał żadnej kary.

- Nie chciałbym tu wartościować, czy wizerunek Stalina jest czymś gorszym czy lepszym niż swastyka - mówi dr Radosław Kossakowski. - Ale ewidentnie brakuje tu pewnej logiki w działaniach UEFA.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska